List

661 146 79
                                    

Frank,

Jeśli to czytasz, to pewnie nigdy więcej nie będziemy mieli okazji ze sobą pogadać ani w ogóle się zobaczyć. Jakkolwiek patetycznie to brzmi, tak zapewne jest i musimy się z tym pogodzić, choć ciężko mi przyznać to przed samym sobą (przepraszam za te mokre plamki na kartce, mam nadzieję, że nie zamazały tekstu).

Frankie, Frankie... Ukochany. Chyba wciąż mogę się tak do ciebie zwracać, jeśli oczywiście pozwolisz? Serce mówi mi, że nie będziesz się przez to złościł i mam nadzieję, że ma rację.
Negatywne emocje to ostatnie co chciałbym wywołać. Zdecydowanie wolałbym, byś przez moje słowa uśmiechnął się jak to masz w zwyczaju, by Twoja śliczna buzia pod wpływem moich słów nabrała tego dziecięcego wyrazu, który często na niej widziałem. Wyglądałeś wtedy tak ślicznie, że nie byłem w stanie oderwać od ciebie wzroku.

Piszę ten list by podziękować Ci za to, że choć na chwilę uleczyłeś moje serce i pozbawiłeś je bólu, który często był już nie do zniesienia. Kiedy przeprowadziliśmy się tu z Donną i poznałem Ciebie, twoją mamę i brata... Nareszcie miałem cel, żeby zebrać się w sobie, wyjść z łóżka by was zobaczyć. I już niestraszne mi były kąpiele w zimnej wodzie, szybki bieg czy łażenie po drzewach - przeciwnie! Pokochałem to dokładnie tak, jak kochałem przed diagnozą i tym, jak wszyscy zabronili mi się bawić i używać życia. Donna powiedziała jednak, że tu mogę robić wszystko co zawsze chciałem, a nie mogłem. Biorąc tę radę do siebie, faktycznie spełniłem jej i swoją wolę. I nic z tego nie było tak naprawdę nowym doświadczeniem, oczywiście poza miłością do ciebie, Franiu.

Nie chciałbym, byś obwiniał się o moje zniknięcie. To w żadnym stopniu nie była twoja wina, a jedynie spełnienie mojej woli; jak tylko Cię poznałem (i jakby od razu wiedziałem, że pokocham... Pokrewieństwo dusz?), poprosiłem Donnę by zabrała mnie stąd natychmiast, gdy tylko zrobi się bardzo źle. Żebyśmy znowu zniknęli bez słowa, jak robiliśmy już w przeszłości. I moja kochana matka od razu się zgodziła, bez wahania. Ale sam wiesz, ona zrobiłaby dla mnie wszystko, z wzajemnością z mojej strony.

I faktycznie tak się stało. Nie mogłem jednak przestać myśleć o Tobie, o tym, jak namieszałem ci w życiu... A później zostawiłem. Tak po prostu. I widzisz, mówiłem ci już kiedyś - ja wcale nie jestem dobrym człowiekiem, to tylko maska.
Tak więc teraz, gdy mam dużo czasu na przemyślenia i ostateczne załatwianie wszystkich spraw, postanowiłem napisać ten list. Możliwe, że ze złości na mnie podrzesz go i wrzucisz do kominka. Prawdopodobnie nigdy się o tym nie dowiem, ale... Łudzę się, że tego nie zrobisz.

Będę już kończył, lekarz zabrania mi siedzieć tu do późna, a tylko nocą mam czas na pisanie. W dzień robią mi mnóstwo badań, chcą pomóc ze wszystkich sił. Jestem im wdzięczny, ale z drugiej strony... Chciałbym już zobaczyć Mikeya. Bo wiesz, czuję jego obecność coraz mocniej i myślę, że niedługo się spotkamy. Tak się cieszę, Frank! Opowiem mu o tobie, chociaż on pewnie doskonale Cię zna. Jakimś cudem cały czas miałem wrażenie, że przy mnie jest... Chociaż to pewnie moja wyobraźnia. Zawsze była za silna, nie uważasz?

Kocham Cię,

       
                                    Twój Gerard

We must kill a blue birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz