- Frank? A my tak w sumie to jesteśmy razem? - huragan Way spoczywał na moim torsie, w drugiej dłoni trzymając książkę. Raczej jej nie czytał, bo od pół godziny nie przekręcił strony.
Westchnąłem głośno, na co zmarszczył brwi i trzasnął mnie po ramieniu. Chyba oczekiwał oczywistej odpowiedzi.
- No... Chyba...
- Frank! - gwałtownie sturlał się ze mnie, po czym przygwoździł moje ręce do materaca, spoglądając na mnie groźnie. Planowałem dać mu tę satysfakcję i udawać, że się wyrywam.
- No co?
- Zero w tobie romantyzmu! Więcej uczuć dałby mi chyba jakiś przypadkowy kamień znaleziony na polnej drodze! - fuknął niczym rozwścieczony kot, przez co zachichotałem. Mimo wszystko lubiłem, gdy się tak zachowywał. Przynajmniej nie leżał zwinięty w kłębek i nie płakał.
- Wiedziałeś w co się pakujesz. - szepnąłem ze złośliwym uśmiechem na ustach, przez co zaczął mnie okładać swoimi małymi piąstkami po brzuchu. - Eeej, ja się tak nie bawię!
- A ja tak! I powiem ci więcej, robimy sobie dziś romantyczną kolację. A teraz wstawaj, musimy iść do sklepu.
***
Zgodziłem się, bo czemu nie? Skoro zależało mu na jakichś romantycznych gestach, to chciałem, by był spełniony.
Problem był z nim taki, że on nie mógł wyjść ubrany 'normalnie', to jest tak, jak był do tej pory. Stał przed lustrem i dobierał ciuchy przez ponad godzinę. Widziałem po nim jednak, że to nie do końca po to, żeby na kimś zrobić wrażenie - przez cały czas był przy tym nerwowy i niezdecydowany.
Po moich pełnych niezadowolenia pomrukach, w końcu ruszyliśmy się z miejsca. Oczywiście nie pozwoliłem mu złapać się za rękę, za dużo ludzi kręciło się po osiedlu o tej porze. Nie chciałem, by utożsamiano mnie z... No.
W sumie na początku wszystko było w porządku - wybieraliśmy produkty na tę całą kolację, Gerard co chwilę rzucał jakimiś zabawnymi uwagami. Zepsuło się w momencie, gdy przechodziliśmy obok sporych rozmiarów lustra, które dla ozdoby pokrywało całą ścianę.
Gerard stanął przed nim i autentycznie mogłem dostrzec, jak blednie.
- F-Frank, ja już nie chcę. Możemy i-iść do domu? Albo chociaż ja wyjdę, do...dokończysz, okej?
- Ale o co chodzi, Gee? - położyłem mu rękę na ramieniu i poczułem jak drży.
- Nic, naprawdę.
Po czym szybkim krokiem wyszedł, nerwowo rozglądając się po ludziach dookoła. Wzruszyłem ramionami, bo uznałem to za kolejny z jego humorków. Dokończyłem zakupy samotnie.
Gerard siedział na murku przed sklepem. Zaciągnął rękawy swetra na dłonie i przygryzał nerwowo wargę. To nigdy nie zwiastowało niczego dobrego.
- Gee, o co chodziło? Teraz możemy porozmawiać. - stanąłem przed nim, jednak chłopiec ewidentnie nie planował się ruszać.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że tak okropnie wyglądam? - zapytał z wyrzutem.
W pierwszym momencie się roześmiałem, jednak na widok łez w jego ślicznych oczach od razu spoważniałem.
- Chyba nie rozumiem...
- No nie widzisz? Frank, wyglądam strasznie... - wtedy z jego oczu pociekły niekontrolowane łzy. Nie poznawałem go.
- Hej, o co chodzi? Wyglądasz świetnie, z resztą jak zwykle. - dyskretnie ująłem jego dłoń, by dodać mu otuchy.
- Widzę, jak się patrzą, Frank... Ja to widzę...
- Kto się patrzy?
- Ludzie. Oceniają, na każdym kroku... Ja to widzę.
Przestraszyłem się, naprawdę. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką sytuacją, on doznał jakiejś dziwnej... Paniki? Chyba tak to można nazwać. Przez całą późniejszą drogę do domu szedł ze zwieszoną głową i dopiero gdy byliśmy na miejscu, znów odzyskałem mojego chłopaka.
- To ja wszystko przygotuję, ty sobie odpocznij, Franiu. Wybacz, ale nie mam zaufania do twojego talentu kulinarnego. - uśmiechnął się uroczo, rozpakowując zakupy.
- Gee, możemy porozmawiać o... Tamtym?
- Jakim tamtym? - zapytał z autentycznie zdziwioną miną.
- No... Przed sklepem.
- Nie wiem o czym mówisz. - rzekł chłodno, odwracając się ode mnie plecami.
Później też nie chciał wrócić do tego tematu.
Wierzcie lub nie, ta sytuacja nie jest ani trochę przesadzona.
CZYTASZ
We must kill a blue bird
Fanfiction"Chcę opisać wam tu cudownego i niepowtarzalnego chłopca. Chłopca, który zmienił moje życie. Chłopca, którego zabiliśmy." "You may say I'm a dreamer But I'm not the only one."