Na szczęście Donna w końcu ogarnęła, że Gerard nie może tak po prostu gnić w domu, wysłała go więc pod przymusem do szkoły. Oczywiście był z tego powodu bardzo niezadowolony, przez co musiałem wszędzie za nim chodzić, bo czuł się źle nie mogąc pokazywać tej swojej "lepszej strony". Cały czas był przygaszony i smutny, a ja ubolewałem nad tym faktem najbardziej. Starałem się spełniać wszystkie jego zachcianki, byle tylko poprawić mu humor. Nawet jego psem zajmowałem się za niego! Naprawdę, robiłem wszystko co w mojej mocy, by przywrócić do życia huragan Way.
- Franuś? - chłopiec potrząsnął moim ramieniem. Odwróciłem się do niego, całkowicie rozbudzony z moich wcześniejszych przemyśleń. Siedzieliśmy właśnie pod pracownią historyczną.
- O co chodzi?
- Bo... Mam dziś ten wolontariat, a średnio jestem w nastroju, by samemu bawić się z dzieciakami. Mógłbyś pójść ze mną? Ja wiem, że ty nie lubisz, ale...
- Jasne. - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, na co Gee zabawnie przechylił głowę, przypatrując mi się ze zdziwieniem.
- Czemu to robisz?
- Bo cię kocham. - szepnąłem, upewniając się uprzednio, że nikogo nie ma w pobliżu.
Gerard mocno się zarumienił, co próbował ewidentnie ukryć. Rzadko mu to mówiłem, to fakt. Ale nie dlatego, że moje uczucia nie były dla mnie jasne - bo były i to jak cholera, tylko że raczej słaby był ze mnie romantyk i często zapominałem, że Gerard uwielbia, gdy go o nich zapewniam.
- Chodź głupolu, bo spóźnimy się na angielski. - mruknąłem, niechętnie się podnosząc. Gerard z cichym pomrukiem niezadowolenia zrobił to samo.
Przemierzaliśmy korytarz w ciszy, aż do czasu gdy napatoczył się Urie. Był sam, na całe szczęście.
- Kogo to moje piękne oczy widzą? Księżniczka Way pojawiła się w szkole? - zarechotał.
- Zejdź mi z drogi, Urie. - warknął Gee. Ewidentnie nie miał ochoty na konfrontację z tym typem.
- No przecież chcę tylko pogadać z kolegą z klasy, co w tym złego?
- Zejdź mi z drogi.
- No co ty taki zdenerwowany dziś? Chłopak nie dogodził?
To stało się w sekundę. Nie zdążyłem mrugnąć, gdy pięść Gerarda świsnęła w powietrzu i zaliczyła bliskie spotkanie z twarzą bruneta.
Urie padł na ziemię, trzymając się za nos, z którego obficie wyciekała krew.
Gerard warknął coś wściekle i przysięgam, gdybym go wtedy nie powstrzymał, to rzuciłby się na Brendona na środku korytarza nie zwracając uwagi na kamery.
- PUŚĆ MNIE FRANK, JA JESZCZE NIE SKOŃCZYŁEM! - wyrywał mi się z całych sił, ale na całe szczęście byłem silniejszy. Wzmocniłem tylko żelazny uścisk na jego ramionach, na co po chwili pisnął. Dopiero wtedy uznałem, że sam przesadzam.
Urie uniósł się do siadu i kołysał na boki, szepcząc coś w stylu: 'skurwysyn złamał mi nos!', ale ja byłem zbyt zajęty moim chłopakiem, by zwracać uwagę na tego robaka.
Po chwili pojawili się pierwsi nauczyciele, którzy zajęli się Brendonem, a nas rzecz jasna wysłali do dyrektora. Cudowny początek dnia.
***
- A ty, Iero? Dlaczego go nie powstrzymałeś? - dyrektor skierował swoje groźne spojrzenie na mnie.
- Gdyż po pierwsze - nie zdążyłem, po drugie - to Urie sprowokował tę sytuację, bo ma jakiś problem od kiedy Gee zaczął uczęszczać do naszej szkoły... Proszę pana. - dodałem po dłuższym namyśle.
- Z tego co wiem, to z Wayem są dużo gorsze problemy. I nie jest to tylko moje zdanie, nauczyciele na radzie wyrazili taki sam pogląd na tę sprawę.
Gerard uniósł swoje spokojne spojrzenie na dyrektora, ja zaś nie wytrzymałem.
- Jakie niby są z nim problemy? - zapytałem, może nieco zbyt podniesionym głosem.
- Na przykład kompletny brak szacunku dla naszej ukochanej siostry zakonnej, Iero.
- Przecież to ona okazała całkowity brak szacunku dla jego poglądów! - teraz byłem już prawie bliski krzyku. Uspokoiła mnie dopiero ciepła dłoń Gerarda, która odnalazła moją pod blatem dębowego biurka.
- Gerard nie powinien wykłócać się o coś, co nie jest właściwe ani nie powinno być akceptowane w społeczeństwie. - rzekł mężczyzna ze złośliwym uśmiechem na twarzy. - Obrona zboczeń i dewiacji nigdy nie będzie akceptowana w mojej szkole. I nie obchodzi mnie, Way, że pochodzisz z większego miasta, gdzie jest to normą. Po tobie Iero spodziewałem się natomiast trochę dojrzalszej postawy. Na razie idźcie na lekcję, będę się jednak chciał skontaktować się z waszymi rodzicami. - rzekł, czym widocznie zakończył dyskusję, bo zaczął skrobać długopisem po jakimś dokumencie.
Wstałem więc z miejsca i zrobiłem coś, o co jeszcze kilka miesięcy temu bym się nie podejrzewał.
Wychodząc, złapałem Gerarda za rękę.
CZYTASZ
We must kill a blue bird
Fanfiction"Chcę opisać wam tu cudownego i niepowtarzalnego chłopca. Chłopca, który zmienił moje życie. Chłopca, którego zabiliśmy." "You may say I'm a dreamer But I'm not the only one."