34.

744 166 43
                                    

Listopad był... Nudny. Wiecie, to typowe zawieszenie pomiędzy jesienią a zimą, kiedy to nie wiesz: pozostać w klimacie halloween, czy już przygotowywać się mentalnie na święta?
Poza chodzeniem do szkoły spałem. Serio, praktycznie nic innego nie robiłem - byłem tak wycieńczony, że po prostu rozwalałem się na łóżku, a budziłem o dwudziestej drugiej.
Brakowało mi spotkań z Gerardem, to fakt. Widywaliśmy się tylko w szkole, co ewidentnie oddziaływało na naszą relację. Wiecie, przestaliśmy opowiadać sobie o wszystkim co się u nas dzieje, bo w szkole najzwyczajniej w świecie nie było na to czasu. Zaczynałem czuć się z tym źle.

Zbawienie przyniósł listonosz, który przez przypadek dostarczył nam list skierowany do Gee.

- Frank, mógłbyś... - Linda nawet nie zdążyła dokończyć, od razu wyrwałem jej pismo z rąk i popędziłem do Way'ów - nareszcie logiczny powód.

Otworzył mi szeroko uśmiechnięty Gerard, od stóp do głów umazany farbami. Najwidoczniej widział przez okno, że to ja.

- Franuś! Już myślałem, że ci się znudziłem. - zrobił naburmuszoną minkę. - No ale wchodź, co tu dla mnie masz? - zerknął  mi przez ramię, a jego dziecięcą buzię rozjaśnił niespodziewanie jeszcze szerszy uśmiech. Wyrwał mi kopertę i jak gdyby nigdy nic poleciał na górę, do swojego pokoju.

Gdyby nie fakt, że tak cholernie się za nim stęskniłem, to po prostu bym wyszedł. Mimo wszystko poczłapałem za nim.
Chłopak siedział z podkulonymi nogami na łóżku, skubiąc kołnierz swetra. Bardzo nie podobał mi się niezdrowy rumieniec, który wykwitł na jego policzkach. Uśmiechał się tak, jakby właśnie wygrał milion na loterii.

- Od kogo to? - zapytałem, przeglądając rozwalone na biurku rysunki.

- Od chłopca, z którym się kiedyś spotykałem. - zachichotał jak mała dziewczynka. Przysięgam, serce wywinęło mi fikołka.

- Przecież mówiłeś, że nigdy nie miałeś chłopaka... - mruknąłem, siląc się na obojętność. Średnio mi to wychodziło, bo nadal miałem w sobie to dziwne uczucie.

Nie, Frank, wcale nie jesteś zazdrosny.

Spokojnie.

- Och, bo to nie był do końca związek. - wywrócił oczami. - A szkoda, bo był uroczy... -

- Mhm. - mruknąłem tylko, przysiadając się do niego na łóżku. Nie wiem czemu, ale unikałem jego spojrzenia.

- Franiu, jesteś za coś zły? Co zrobiłem źle?- zapytał, podczołgując się do mnie i wlepiając we mnie spojrzenie tych swoich cholernych kocich oczu.

- Nie, tylko trochę źle się czuję. - słabe kłamstwo, Iero. Stać cię na zdecydowanie więcej.

- Rozumiem. - położył mi głowę na ramieniu, uśmiechając się tajemniczo.

We must kill a blue birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz