Jesteście pewnie ciekawi, co też zrobiłem, by mu w tej sytuacji pomóc. No więc...
Nic.
Zupełnie nic. Po prostu siedziałem tam i przypatrywałem się całej sprawie jak osoba, której ona kompletnie nie dotyczy. Bo co mogłem poradzić? Teoretycznie dużo, praktycznie - nic. Chłopcy od razu zostali zabrani do dyrektora przez nauczyciela dyżurującego, a ja udałem się na lekcję. Jednak zanim to się stało, przez chwilę (bardzo krótką, warto wspomnieć), miałem wrażenie, że napotkałem zbolałe spojrzenie posłane mi przez czarnowłosego chłopca. Ale czy to możliwe, że dostrzegł mnie w tym tłumie i próbował wywierać na mnie wyrzuty sumienia? Raczej nie, a przynajmniej tak sobie wmawiam po dziś dzień. Bo przecież tak jest wygodniej.
Gdyby nie Donna, w życiu bym nie wiedział o dalszym przebiegu całej sprawy. Gerarda nie spotkałem już tego dnia w szkole, tak samo jak Brendona. Wiele zaś się o nich słyszało. Najwięcej plotek które tego dnia podsłuchałem, dotyczyło rzekomego morderstwa popełnionego przez Gee. I wiecie co? W tamtym momencie to ja miałem ochotę stać się wyimaginowaną bestią, którą chcieli zrobić z tego niewinnego przecież chłopaka.
Mimo całego mojego zapału, skończyłem na posłaniu kilku groźnych spojrzeń, których i tak nikt nie dostrzegł. Byłem przecież znów tylko i wyłącznie niewidzialnym Frankiem, prawda? Tego wcześniej chciałem, więc niebiosa mnie wysłuchały. Szkoda tylko, że w tak nieodpowiednim momencie.
Po skończonych zajęciach zabrałem kurtkę z szatni i powolnym krokiem udałem się w stronę domu. Po drodze dużo myślałem i ostatecznie uznałem, że warto by było jednak zajrzeć do Wayów. Może i byłem ostatnio w małym 'konflikcie' z Gerardem, ale... To co zrobił Urie było strasznym świństwem. W dodatku czułem te wyżerające mi dziury w głowie i brzuchu wyrzuty sumienia i jak każdy człowiek, musiałem się ich w jakiś sposób pozbyć. Tak więc, zamiast skierować się od razu do domu, przeszedłem na drugą stronę ulicy.
Byłem już przyzwyczajony do tego, że furtka zazwyczaj jest zamknięta ze względu na psa, więc po prostu wdrapałem się na bramę i zwinnie przelazłem na drugą stronę. Co dziwne, Pchełka nie wskoczyła na mnie gdy tylko pojawiłem się na podwórku, ale pewnie po prostu była w domu z Gerardem. Często ją tam zabierał bo jak mówił, lepiej mu się przy niej pracowało.
Podszedłem więc do drzwi i zapukałem. Odpowiedziała mi cisza. Spróbowałem ponownie. To samo.
I tak jeszcze kilka razy, aż stwierdziłem, że to chyba nie ma sensu. Widocznie gdzieś pojechali, ale... Kolejnym, co przyciągnęło moją uwagę było to, że nigdzie nie byłem w stanie dojrzeć ich rzeczy; Donna zazwyczaj zostawiała na zewnątrz pełno gratów, rzeczy Gee też dość często walały się w różnych miejscach. Wiecie, szkicownik pod drzewem i tak dalej. Teraz pustka.
Zaczynałem się nieźle martwić. Mocno niepocieszony poszedłem do domu, gdzie zastałem jedynie ojca. Z moich ust od razu padło pytanie, gdzie są mama i Jack. Podobno u lekarza, tak mi powiedział.
- Tato... Nie wiesz, co jest z naszymi sąsiadami? No wiesz, pani Way i jej syn? - zapytałem. On mógł wiedzieć, w końcu całymi dniami przesiadywał w domu.
- Ten farbowany pedałek? A bo ja wiem? Zawinęli graty jakąś godzinę temu. Zapieprzali z nimi do samochodu jakby od tego zależało ich życie. Może się przenieśli i nie będziemy musieli widywać tej cioty na naszym osiedlu. - wyjął fajka z paczki i jak gdyby nigdy nic odpalił. Palenie w domu, w którym dorasta małe dziecko, cały ojciec.
- Przenieśli? - zapytałem piskliwym głosem. Gdyby tak miało być, to on by mi powiedział... - Tak nagle?
- Kurwa, synu... - zaciągnął się, zanim dokończył wypowiedź - Może tak, może nie. Wyglądało jakby się wynosili, więc pewnie tak było. Nie zadawaj głupich pytań.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Powiedziałby mi.
Bez dalszej pogawędki udałem się na górę, do mojego pokoju. Plecak jak zwykle rzuciłem pod łóżko i od razu podszedłem do okna.
W tym po drugiej stronie ulicy nie dostrzegłem słodko uśmiechającego się do mnie Gerarda. Nie dostrzegłem nic.
CZYTASZ
We must kill a blue bird
Fanfiction"Chcę opisać wam tu cudownego i niepowtarzalnego chłopca. Chłopca, który zmienił moje życie. Chłopca, którego zabiliśmy." "You may say I'm a dreamer But I'm not the only one."