"Zawsze była, jest i będzie moją księżniczką"

31.3K 1.6K 875
                                    

Z westchnięciem ubrałem czarne adidasy i wyszedłem dom. Od razu ubrałem okulary przeciwsłoneczne, bo w dzisiejszym dniu, akurat była dosyć ładne pogoda. Londyn już od samego rana tętnił życiem, było to widać na pierwszy rzut oka. Mimo, że było dopiero coś po jedenastej, mnóstwo ludzi przewijało się na ulicach. Własnie za tym tęskniłem. Oczywiście z Stanach było podobnie. Jednak cóż...Londyn to Londyn. 

Z lekkim uśmiechem na ustach, poszedłem do garażu gdzie stał już mój motor. Bez zbędnych ceregieli wsiadłem na niego i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Usłyszawszy ten charakterystyczny ryk silnika, mój uśmiech się powiększył. Za tym też tęskniłem. 

Nawet nie wiedząc gdzie mam jechać, włączyłem się do ruchu drogowego. Ponownie rozglądałem się co chwilę na boki, a przez myśli co chwilę przelatywały mi wspomnienia, związane z danym miejscem. Pokręciłem głową, zaciskając szczękę i przyśpieszyłem. Wspomnienia mnie kiedyś zabiją, przysięgam. 

Po kilkunastu minutach drogi, zajechałem na miejsce w którym odbywały się kiedyś wyścigi. Zszedłem z motoru, rozglądając się dookoła. To tu tak naprawdę, było całe moje życie. Tu, chociaż w nielegalny sposób, ale zarabiałem swoje pierwsze pieniądze. No oczywiście, poza walkami, ale one nie zdarzały się często. 

Nie zmieniło się tu za bardzo. Budynki nadal te same, chociaż może w gorszym stanie. Las ten sam, latarnie te same. Tor ten sam, tylko ludzie inni. Teraz, spacerowało tu klika osób. Naprawdę zdziwiłem się, widząc ich w jednej z najmroczniejszych dzielnic Londynu. Kilka lat temu, nawet nie było mowy o spokojnym spacerze tu, a teraz?

- Ej no stary. Myślisz, że odpuszczę sobie taką sukę?- Zapytał z kpiną Aron.

- Ona jest moja, więc spierdalaj – warknąłem i odruchowo zacisnąłem dłonie w pięści. 

- Od kiedy to ty latasz za dziewczynami, co? Zawsze było na odwrót - zaśmiał się Aron, a moje mięśnie momentalnie się spięły. – A ona? Kolejna zwykła dziwka, każda tutaj taka jest.

Zanim się spostrzegłem, już przyciskałem chłopaka do muru. Posłałem mu mordercze spojrzenie i wymierzyłem pierwszy cios w twarz. 

- ONA.NIE.JEST.DZIWKĄ - wysyczałem przez zaciśnięte zęby. 

- Jake? - usłyszałem za sobą męski głos, który przerwał mi wspomnienie. Uśmiechnąłem się smutno sam do siebie, przypominając sobie wieczór, kiedy Jane zjawiła się pierwszy raz na wyścigach. 

Odwróciłem się powoli, zauważając chłopaka, który mniej więcej był w moim wieku. Przyjrzałem mu się badawczo, jednak nie... nie rozpoznawałem go. 

- My się znamy? - zapytałem oschłym tonem. Na twarzy chłopaka pojawił się nikły uśmiech, przez co jeszcze bardziej się zdezorientowałem. Po chwili ciszy, chłopak wolnym krokiem skierował się w moją stronę. 

- Paul - uniósł brwi, rozkładając przy tym ręce. - Pamiętasz mnie? To ja ci ukradłem dziewczynę na jeden dzień - zaśmiał się, a ja wytrzeszczyłem oczy. 

To jest ten Paul, z którym przegrałem wyścig? To on był tym, który ukradł moją Jane? Cholera, naprawdę się zmienił. Wcześniej łysa głowa, teraz była pełna gęstych, czarnych włosów. Długa blizna ciągnęła mu się po policzku, przez co lekko się skrzywiłem. 

- Cześć, Jake - powiedział cicho i objął mnie ramieniem w przyjacielskim geście. 

I woah, mówiąc, że się zdziwiłem, skłamałbym. 

- Cześć - szepnąłem, również lekko go obejmując. Chłopak z lekkim uśmiechem na ustach, oderwał się ode mnie. 

- Kiedy wróciłeś? - zapytał, a ja schowałem dłonie do kieszeni spodni. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz