"Nieważne co robisz i tak zawsze kończysz ze mną"

21.9K 1.4K 1K
                                    

Ze łzami w oczach, wsiadłam do samochodu. Szybko przekręciłam klucz w stacyjce, a nagle ktoś pojawił się obok mnie. Nie musiałam nawet odwracać głowy, bo dobrze wiedziałam, kto to. Dlaczego po prostu nie mógł mi dać spokoju? Już samo patrzenie na niego przed kilkoma minutami, gdy mówiłam mu, że to koniec mnie bolało, a on teraz jeszcze tylko pogarszał sprawę.

- Jake... - zaczęłam, ale chłopak szybko mi przerwał. 

- Jedź.

- Wyjdź stąd - warknęłam, kurczowo zaciskając dłonie na kierownicy. Odwróciłam głowę w jego stronę i od razu napotkałam jego zirytowane spojrzenie. 

- Jedź - powtórzył, przez zaciśnięte zęby. Prychnęłam z niedowierzaniem pod nosem i szybko nacisnęłam na gaz. 

Mówiłam mu, że ma odpuścić, więc dlaczego tego nie robił? Co z tego, że powiedziałam mu, że go kocham? Wychodziłam za mąż, za mężczyznę, którego nigdy prawdopodobnie nie kochałam. I nie chciałam tego ślubu. Ale co mogłam zrobić? Byłam w ciąży z Aleksem, który już jutro wraca do domu. Z Aleksem, który nawet nie odezwał się do mnie przez jebane trzynaście dni. Jednak ciąża, to nie był jedyny podwód, dla którego nie mogłam zostawić mojego narzeczonego. 

Prasa. 

Będąc Aleksem, często byłam na pierwszych stronach jakiś szmatławców, które wypisywały o mnie kompletne bzdury. Często też właśnie, przez kłamstwa z gazet, byłam postrzegana jako "lecąca na kasę", co było totalną bzdurą. Byłam z Aleksem, bo go kochałam. No przynajmniej wydawało mi się, że go kochałam. Nie kochałam go, ale żywiłam do niego jakieś uczucie. Nie wiem, co to było, ale nie było tak, że nic do niego nie czułam. Spędziliśmy ze sobą przecież dwa lata. 

Zatrzymałam się przed naszym penthausem. Nie zwracając uwagi na Jake'a, szybko wyjęłam klucz ze stacyjki i wyszłam z samochodu, kierując się do drzwi wejściowych. Zamrugałam kilkakrotnie, czując zbliżające się łzy. Niemal biegiem, rzuciłam się do winy, chcąc znaleźć się jak najszybciej w tym przeklętym mieszkaniu. Sama. 

Moje marzenia jednak zostały odsunięte na bok, kiedy za mną do windy wbiegł Jake. 

- Czego ty ode mnie chcesz? - Zapytałam, niemal jęcząc. 

- Musimy porozmawiać - warknął, naciskając guzik z odpowiedni piętrem. 

- A mamy jeszcze o czym? - Spytałam, patrząc na niego obojętnie. Chciałam taka być, chciałam być obojętna, jednak nie potrafiłam, bo w jego obecności, wszystko się psuło. To wyglądało tak, jakby mój nastrój zależał tylko i wyłącznie od jego osoby. To było chore, tak nie powinno być. 

- Żebyś wiedziała - spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a w tym samym czasie winda się zatrzymała. Wyszłam z niej, cały czasu czując na swoich plecach uważny wzrok Jake'a. - Pierdole to - warknął, kiedy otwierałam drzwi. Nagle znalazł się na przeciwko mnie. Zdążyłam tylko przejść przez próg, a chłopak zatrzasnął za nami drzwi. Popchnął mnie delikatnie na ścianę, układając ręce po obu stronach mojej głowy. Nim się zorientowałam, jego usta znalazły się na moich. I, kurwa, nie mogłam. Nie mogłam przestać. 

Przegrałam znowu. Albo byłam przegrana już na starcie, kiedy on ponownie postanowił wejść do mojego życia. Ale taki właśnie był Jake. Niszczył życie, aby później uczynić je lepszym. Piękniejszym.

Czynił je piękniejszym, bo był tylko zagubionym chłopakiem, który potrzebował tego, aby ktoś w końcu go pokochał. Prawdziwą miłością.

- Powiedz mi teraz, że nic do mnie nie czujesz - oderwał się ode mnie, lekko dysząc. - Powiedz mi to prosto w oczy, że mnie nie kochasz. Powiedz, a odejdę - otworzyłam szeroko usta, nie dowierzając temu, co słyszałam. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz