"To bardzo głupi pomysł, Alex!"

31.9K 1.5K 1.9K
                                    

- Kobieto, ile ty tego jeszcze masz? - Jęknął Alex, gdy razem pakowaliśmy moje rzeczy do ogromnych pudeł. 

Przepraszam bardzo, ale jestem kobietą i to, że spakowaliśmy już cztery pudła nic nie znaczy. To wcale nie tak dużo. 

- Nie przesadzaj - przewróciłam oczami. - Zawsze mogło być przecież gorzej - wzruszyłam ramionami, a ten złożył ręce jak do modlitwy i odchylił głowę do tyłu. 

- Daj mi Boże, cierpliwości do niej - powiedział błagalnym tonem, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem. 

Minął tydzień, od kiedy penthause jest nasz. Tak, jestem jego współwłaścicielką. Nie chciałam tego, bo nie dołożyłam nawet grosza do tego mieszkania. Ale tak jak kiedyś wspominałam - jeśli Alex chcę, Alex dostanie. 

Nie wiem, ile papierów musieliśmy podpisać podczas tego tygodnia, ale nareszcie koniec. 

- Idź po Ashton'a, niech pomoże ci już znosić te kartony do samochodu - mruknęłam, zamykając kolejne pudło. 

- Jasne - odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, a ten zniknął już za ścianą. 

Z cichym westchnięciem podniosłam się z ziemi. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się smutno sama do siebie. Po wszystkich moich ubraniach, książkach i innych tego typu rzeczach nie było już śladu. Zostały tylko puste meble, półki i zaścielone łóżko. 

Nie wiem dlaczego, ale pchana jakimś odruchem podeszłam do okna. Przygryzłam wargę i powoli podniosłam szarą roletę. Oparłam dłoń na ścianie i przyjrzałam się dokładnie temu drzewu, pod którym zawsze stał ON, kiedy do mnie przychodził. 

Okej, przyznaję się. Kilka miesięcy po tym, jak rozstaliśmy się pod budynkiem szkoły, co wieczór siedziałam na tym parapecie i wyglądałam za nim.

A później dowiedziałam się, że wyjechał. 

Od dnia, w którym ta informacja do mnie doszła, wzięłam się w garść. Zaczęłam więcej wychodzić z pokoju i spotykać się ze znajomymi. Znajomymi, mam na myśli Lukiem. 

Luke był moim jedynym przyjacielem. Nadal w sumie nim jest. To on pomagał podnieść mi się jakoś, gdy spadłam na samo dno. To on był, kiedy nikogo innego nie było. I to on był, kiedy potrzebowałam zwykłego przytulenia, czy też czyjegoś towarzystwa, nawet jeśli było to zwykłe wpatrywanie się w ścianę na przeciwko. Wiem, że robił to też bo mnie kochał. Po tym, co powiedział przed wytwórnią nagraniową, załamałam się jeszcze bardziej. Wiedziałam, że nigdy nie pokocham go, tak jak on mnie.

- Okej - usłyszałam za sobą, przez co podskoczyłam lekko przestraszona. - Spakowałaś już wszystko? - Zapytał Alex. 

- Tak - skinęłam głową. Uśmiechnął się do mnie lekko i wziął duże pudło, ponownie znikając z nim za ścianą. Aston powtórzył jego ruch, a ja sama chwyciłam jeszcze małą, czarną torebkę i opuściłam mój już stary pokój. 

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie on razu zauważyłam, płaczącą Cait. 

- Hej - powiedziałam głośno. Kobieta od razu uniosła głowę i starła z policzków łzy, rękawami za dużej na nią bluzy Ashton'a. - Co się stało? - Zapytałam i usiadłam przy wyspie kuchennej tak, że byłam na przeciwko niej. 

- Wyprowadzasz się - wzruszyła ramionami. - Zostawiasz mnie z tym idiotą samą - zaśmiała się przez łzy.

Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, jednak w pewnym sensie ją rozumiałam. Koniec, z codziennym plotkowaniem, czy wspólnym wylegiwaniem się na kanapie. No ale kurde, to nie koniec świata. Będę mieszkać zaledwie kilkanaście kilometrów od nich.

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz