"Możesz zacząć nawet jutro"

23.1K 1.4K 807
                                    

- Przykro mi, nie spełnia Pan moich oczekiwań - było pierwszym, co usłyszałem zaraz po wybudzeniu się.

Po raz kolejny, udowodniłem sobie, że nie potrafię zawalczyć o swoją przyszłość. Wiem, że asystent w restauracji, nie jest to jakieś bardzo wysokie stanowisko, ale każdy od czegoś zaczynał, prawda? Po raz zawiodłem i siebie i babcię. Przeklnąłem w duchu dzisiejszy dzień i szybko podniosłem się z łóżka. 

Dzisiejszej nocy, spałem może godzinę. Nie mogłem zasnąć, bo gdy tylko zamykałem oczy miałem przed oczami ją. Stojącą tam w parku, mówiącą, że wychodzi za mąż. Wychodzi za mąż za dwa miesiące. Wczorajszego dnia, straciłem nadzieję na cokolwiek. 

Wciągnąłem na siebie bluzę i wyszedłem z pokoju i od razu poszedłem do kuchni, gdzie jak zwykle krzątała się babcia. Westchnąłem ciężko i usiadłem na krześle, które stało przy stole. 

- Och, cześć wnusiu - uśmiechnęła się babcia, a ja obdarzyłem ją obojętnym spojrzeniem , co przyjęła z lekkim grymasem na twarzy. Potrafiłem zrozumieć wszystko. To, że Jane ruszyła do przodu, to, że już mnie nie kocha i to, że straciłem szansę na cokolwiek. Ale nie to, co zaszło u nas w domu wczoraj. I tego, że babcia nie stanęła po mojej stronie. Dobrze wiedziała, co przeżyłem przez tą kobietę. 

- Ta - bąknąłem i odwróciłem wzrok w kierunku okna. 

- Jake - zaczęła, jednak przerwałem jej gwałtownym ruchem ręki.

- Wyprowadzam się - oznajmiłem, a ta zachłysnęła się powietrzem. Nie odwracałem wzroku od okna, jednak wiedziałem i znałem ją na tyle, aby wiedzieć, że jej oczy zaszły łzami. 

Decyzję o wyprowadzce podjąłem dzisiejszej nocy. Spontanicznie. Nawet nie myślałem o tym długo, ale wiedziałem, że na pewno to zrobię. 

- Ja... Jak to? - Wydusiła, łamiącym się głosem. Zacisnąłem dłonie w pięści. 

- Wyprowadzam się - powtórzyłem. - Gdy tylko dostanę pierwszą wypłatę, zabieram rzeczy i się stąd wynoszę - powiedziałem pewnym głosem. - Żebyś ty miała kiedy urządzać sobie spotkania przy herbatce z moją jakże cudowną matką - uśmiechnąłem się kpiąco, mimo że zakuło mnie w okolicy serca. Podniosłem się z krzesła i od razu zwróciłem się ku wyjściu z kuchni.

- Ale gdzie? - Zapytała starsza kobieta, a ja wzruszyłem ramionami. 

- Nie wiem - burknąłem. - Wiem tyle, że nie dostałem pracy, więc jeszcze trochę tu posiedzę - było ostatnim co powiedziałem. Zostawiłem kobietę w kuchni, a sam poszedłem do łazienki. Gdy tylko spojrzałem na siebie w lustrze, miałem ochotę się przeżegnać. Moja twarz była w masakrycznym stanie. Miałem rozciętą wargę i łuk brwiowy. - Kurwa - mruknąłem sam do siebie pod nosem i gwałtownie odwróciłem się od lustra. 

Poszedłem do swojego pokoju i rozejrzałem się dookoła, szukając telefonu. W końcu, gdy go znalazłem, odblokowałem go, a moim oczom ukazało się zdjęcie całej naszej piątki. Zack'a, Van, Jane, Luke'a i mnie. Minęło dużo czasu, a ja nadal nie potrafiłem zmienić tego zdjęcia na inne. Kilka miesięcy po całym zdarzeniu, potrafiłem leżeć wieczorem i po prostu patrzeć na to zdjęcie. Przypominały mi się wszystkie dobre chwilę, które spędziliśmy naszą małą grupą. 

Zanim kompletnie się rozsypaliśmy i każdy poszedł swoją drogą.

Teraz już tak nie było. Czasem tylko zakuło mnie w sercu. Zacisnąłem szczękę i wybrałem numer do Vanessy.

- Halo? - Usłyszałem jej cichy głos. Zmarszczyłem brwi, bo ton jej głosu brzmiał, jakby płakała. 

- Van? - Odchrząknąłem. - Możemy się spotkać? - Zapytałem, a ta zaciągnęła nosem. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz