"Nie możesz ochronić wszystkich"

24.8K 1.3K 618
                                    

Wyszłam ze szpitala dwa dni temu i szczerze mogę przyznać, że ostatni tydzień był chyba najdłuższym tygodniem w moim życiu. Ciągłe kroplówki, jakieś leki,których swoją drogą nie chciałam brać, ale w końcu uległam, patrząc na Jake'a.

Mój brzuch powoli się zaokrąglał. Podczas pobytu w szpitalu, zaliczyłam jeszcze kolejne USG i na szczęście, ciąża przebiegała prawidłowo. Czekałam już tylko na to, aby dowiedzieć jakiej płci jest dziecko. Nie zostało już w sumie do tego dużo czasu, bo niedawno zaczął mi się drugi trymestr. Nie mogłam uwierzyć w to, jak szybko czas leciał. Jeszcze niedawno byłam z Aleksem,myślałam, że jestem z nim w ciąży. Tymczasem byłam z Jake'iem w dodatku z nim mieszkałam. To wszystko zdecydowanie działo się zbyt szybko.

Ale ja nie miałam czasu na rozważaniem każdego tak i nie.

Okej. Ostatnie dwa dni wpajałam sobie do głowy, że będzie dobrze. Bo będzie. Urodzę dziecko za ponad pięć miesięcy, będziemy mieszkać wszyscy razem; cała nasz trójka. Gdy wygram z chorobą, weźmiemy ślub na jakiejś ekskluzywnej wyspie.

Jak dobrze, że za marzenia nie karzą.

- Jesteś pewny, że chcesz tam jechać? - Spytałam, gdy szliśmy do samochodu. Jake westchnął cicho i skinął głową.

- Tak - podrapał się po karku. - Muszę jej dać w końcu do zrozumienia, że nie naprawi tego, co się stało - wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi do auta, za co podziękowałam mu uśmiechem. Gdy tylko zajęłam miejsce, zamknął za mną drzwiczki i po chwili już siedział na miejscu kierowcy. I, och, wkurzało mnie to, że był to mój samochód, a ten kretyn nie pozwalał mi go prowadzić. Przecież nie umarłabym na jadąc na ulicy.

Chyba.

Czas, który spędziłam w szpitalu, można uznać, że pomógł nam odbudować nasze trochę zszargane relacje. Powoli na nowo zaczynało być dobrze. Jake się ogarnął no i przestał pić (tak myślałam, bo nie przyszedł już więcej pijany do domu), choć widziałam, że nadal ciągle bił się ze swoimi myślami.

Jeszcze jedną rzeczą, która mnie cieszyła było to, że przestał mnie namawiać do zmiany decyzji. Zrozumiał chyba, że nie zmienię zdania za żadne skarby, ale nadal nie mógł się z tym pogodzić. I naprawdę chciałam go zrozumieć, ale nie potrafiłam.

Oboje mieliśmy inne priorytety. Jak widać, dla mnie najważniejsze było dziecko, a dla niego najważniejsza byłam ja.

- Jake, jej naprawdę jest przykro - mruknęłam, na co tylko prychnął pod nosem.

- Mnie też jest przykro - burknął i dodał gazu. - Ale nie z tego powodu. Przykro mi, że mam taką matkę.

- Nie mów tak - uderzyłam go w ramię. Chłopak przewrócił oczami i podgłośnił radio.

- Inaczej nie potrafię - wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od jezdni. - Zresztą, powinnaś mnie zrozumieć. Nie chcę się użalać nad sobą, ale dobrze wiem, co przeszedłem przez tę kobietę - powiedział ostro. - I nie dziw mi się, że nie chcę utrzymywać z nią kontaktu.

Okej, w tej sytuacji też były dwie strony medalu. Z jednej strony był Jake, któremu naprawdę się nie dziwiłam, bo wiedziałam przez co przeszedł,a z drugiej strony była jego matka. Podczas tych kilku spotkań, było widać, że stara się poprawić swoje relacje z synem. Jednak, co by się nie działo, ja i tak będę po stronie Jake'a.

- Przepraszam - mruknęłam i złączyłam razem dłonie. W duchu miałam tylko nadzieję, że gdy przekroczmy próg domu matki Jake'a, nie dostanę jakiegoś dziwnego ataku duszności, choć wiedziałam, że to nieuniknione. W ostatnim czasie zdarzały się one bardzo często. Za często.

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz