"Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie?"

19.7K 1.1K 289
                                    

- Nie wrzeszcz na mnie, do cholery! - Krzyknęłam, kiedy Jake stał przede mną z zaciśniętą szczęką, oddychając głęboko. 

Była sobota, a ten kretyn od początku dnia się na mnie wydzierał. Dosłownie kłóciliśmy się o wszystko. A to, że źle postawiłam szklankę na stole, a to, że znowu atakował mnie kaszel. Ale i tak wszystko sprowadzało się tylko i wyłącznie do jednego. 

Moja choroba i dziecko. 

Szczerze mówiąc, to miałam już tego tematu po dziurki w nosie. 

- Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie? - Warknął, a ja przewróciłam oczami, po czym zacisnęłam dłonie w pięści. 

- Jesteś tu. Obok mnie, czego chcesz więcej? - Spytałam, podnosząc się powoli z kanapy. Okej, wcale nie udawałam, że nic mnie nie bolało. 

Byłam głupim okazem zdrowia. 

- Tego, żebyś żyła - prychnął. Pokręciłam głową z politowaniem i spojrzałam na mojego chłopaka ze znudzeniem. 

- Mam dość tego, że nie potrafisz zaakceptować mojej decyzji. Zdecydowałam i już nie ma odwrotu. 

- Może gdyby nie ten dzieciak, to wszystko skończyłoby się dobrze! 

- Nie zwalaj winy na dziecko, bo nie jest niczemu winne! - Moje dłonie od razu powędrowały na mój całkiem już spory brzuch. Miałam ochotę rozbić coś szklanego o ścianę. I nie, nie był to jeden z moich humorków ciążowych. Ja po prostu byłam cholernie wkurzona. - Może gdybyśmy się nie spotkali po tych trzech latach, wszystko byłoby dobrze - wyrzuciłam ręce w górę w geście kapitulacji. 

Przesadziłam. 

Jake jeszcze przez chwilę patrzał na mnie ze smutkiem, po czym spuścił głowę. Zacisnął dłonie w pięści. Cholera, byłam idiotką. Mieliśmy się wspierać, a tymczasem ciągle się kłóciliśmy. Ciągle o to samo, każdy pretekst był dobry. 

- Może i masz racje - odchrząknął, chowając dłonie do kieszeni. - Może gdybyśmy się nie spotkali, wszystko byłoby dobrze. Dalej żyłabyś w swoim bajkowym życiu z Aleksem u boku. Także przepraszam. Nie chciałem chciałem ci tego niszczyć - i wyszedł z salonu. 

Stałam tam, czując niemiłosierny ból w klatce piersiowej. Musiałam nabierać duże hausty powietrza, aby oddychać. 

Byłam idiotką, naprawdę. Krzywdziłam osoby, które się o mnie martwiły. Zawsze musiałam powiedzieć coś za dużo, a później żałowałam, że nie potrafię trzymać języka za zębami. Nie żałowałam tego, że spotkałam ponownie Jake'a, bo gdyby nie on, prawdopodobnie nadal żyłabym z Aleksem łudząc się, że naprawdę coś do niego czuję. 

Ale może to wszystko stało się zbyt szybko? Zbyt szybko po tym wszystkim co przeszliśmy, zdecydowaliśmy by żyć razem? Zbyt szybko razem zamieszkaliśmy, zbyt szybko powiedzieliśmy sobie "kocham cię". 

A może byliśmy wciąż za młodzi i nie dorośliśmy do tego, żeby być razem? 

***

Wycierałam właśnie twarz, głęboko oddychając po kolejnej serii wymiotowania. Jake jak zwykle stał w drzwiach, oparty ramieniem o futrynę z rękoma zawiązanymi na klatce piersiowej. Mamrotałam pod nosem same przekleństwa, widząc bluzkę we krwi. 

- Jedziemy do szpitala - powiedział ostro chłopak. 

- Nie - wzruszyłam ramionami. 

- Jedziemy do szpitala - powtórzył, podchodząc do mnie powoli. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz