"To za to, że jesteś takim bałwanem"

24.2K 1.5K 970
                                    

Przeciągnęłam się na łóżku z uśmiechem, a po kilku sekundach, poczułam na policzku czuły pocałunek. 

- Dzień dobry - usłyszałam zachrypnięty głos Aleksa. Westchnęłam cicho i powoli otworzyłam oczy, chcąc przyzwyczaić się do rażącego światła.

- Hej - mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego.

- Musimy porozmawiać, także wstawaj i chodź do kuchni - oznajmił, a ja przygryzłam nerwowo wargę. Skinęłam głową, a mój narzeczony opuścił sypialnie. Gdzieś z tyłu głowy, pojawiła mi się myśl, że już o wszystkim wie. Że go zdradziłam, że jestem w ciąży i, że Jake ostatnio spędził tu noc. Szybko jednak odsunęłam te myśli na bok, bo skąd miałby niby wiedzieć? Jake obiecał mi, że nic nie powie Aleksowi, a poza nami, wiedziała tylko Caitlin i po części Luke, ale również nie chciało mi się wierzyć w to, że mogliby mu zdradzić to wszystko. 

Z westchnięciem, wstałam z łóżka. Od razu uderzył we mnie chłód, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a ja automatycznie zadrżałam. Szybko wciągnęłam na siebie szlafrok, szczelnie się nim opatulając. Skierowałam się do kuchni, gdzie przy stole siedział Alex, z założonymi rękoma. W gardle pojawiła mi się gula, bo hej, to serio nie było śmieszne. Nawet mnie nie zauważył, bo był tak zamyślony. Dopiero, gdy odchrząknęłam, zwrócił na mnie uwagę. Miał zaciśniętą szczękę, na co lekko się skrzywiłam. 

- Więc... - zaczęłam, jednak mi przerwał. 

- Muszę wyjechać - mruknął. 

- To po to kazałeś mi wstać z łóżka? - Potrząsnęłam głową i zajęłam miejsce na przeciwko mojego narzeczonego. Gula od razu zniknęła, gdy ten skinął głową. Odetchnęłam z ulgą i posłałam Aleksowi lekki uśmiech. 

- Jane, to nie jest delegacja dwudniowa - przewrócił oczami. - I nie na drugi koniec Londynu. 

- Co chcesz przez to powiedzieć? 

- Dziś o piętnastej mam lot do Nowego Jorku - przełknął głośno ślinę. Wytrzeszczyłam oczy. - Lecę tam na dwa tygodnie - dodał. Cały dobry humor, który wypełniał moje ciało, momentalnie wyparował. 

- Czy ty sobie ze mnie kpisz!? - Krzyknęłam, gwałtownie odpychając się od stołu. Poczułam ukłucie w okolicy serca, jednak postanowiłam to zignorować. - Czy ty jesteś normalny?! 

- Jane, nie panikuj - westchnął. 

- Jakie nie panikuj? Człowieku, do ślubu zostały trzy tygodnie, a ty mi teraz tak nagle mówisz, że wyjeżdżasz!?

- Właśnie, przełożyłem wszystko - uśmiechnął się do mnie, na co po prostu krew się we mnie zagotowała. Poczułam skurcz w brzuchu, przez co moja ręka automatycznie powędrowała do tego miejsca. Syknęłam cicho i odetchnęłam głęboko. Musiałam się uspokoić. - Data naszego ślubu, to szesnasty lipiec - oznajmił, a ja parsknęłam niekontrolowanym, histerycznym śmiechem. 

- Fascynujące - pokręciłam głową na boki. - I nie znalazłeś wcześniej czasu, aby mi o tym powiedzieć, tak? - Uniosłam brwi. - Woah, gratulację. 

- Skarbie... 

- Wypchaj się - warknęłam i odwróciłam się na pięcie. Słyszałam, jak przeklina pod nosem, jednak miałam to w tej chwili gdzieś. Jak można być tak bardzo nieodpowiedzialnym człowiekiem? 

Mieliśmy przecież już wszystko załatwione! Kościół, sala, a nawet i rozesłaliśmy zaproszenia, a ten kretyn tak nagle mi oznajmił, że musi sobie wyjechać. W dodatku informując mnie dopiero, gdy lot miał za parę godzin.

- Nie wierzę - szepnęłam sama do siebie, siadając na łóżku. Schowałam twarz w dłoniach, a z oczu wypłynęło mi kilka łez. Nie chciałam płakać, jednak emocje wzięły nade mną górę. Nie rozumiałam, dlaczego mi o tym wszystkim nie powiedział. Przecież nie zatrzymałabym go tu, w Londynie, a może i nawet poleciałabym razem z nim. Myślę, że to, że ukrył to wszystko przede mną, zabolało mnie nawet bardziej, niż przełożona data ślubu. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz