"Ale nawet najjaśniejsza gwiazda kiedyś gaśnie"

25.1K 1.4K 963
                                    

- Jane...

- No? - warknęłam, wyłamując sobie nerwowo kostki palców. Nie byłam w ciąży, tego akurat byłam pewna, ale i tak się stresowałam. Kiedyś w telewizji jakiś serial, gdzie przez właśnie te male gówno, wykryto jakiś nowotwór. Co jeśli to właśnie wykryje to coś?! 

Będzie jedna kreska - powtarzałam sobie w umyśle. Nie byłam w żadnej ciąży, przecież bym to chyba czuła. Czuła, jak we mnie rozwija się nowe życie. 

- Caitlin! - Krzyknęłam, patrząc na jej twarz, która nagle dziwnie zrobiła się blada. Kobieta przygryzła wargę i wyciągnęła w moją stronę, lekko trzęsącą się dłoń. Z cichym westchnięciem przyjęłam od niej kawałek plastiku. - Widzisz, mówiłam ci, że nie jestem w żadnej cią... - i wtedy właśnie uświadomiłam sobie, ile tak naprawdę kresek było widać. Dwie małe, czarne kreski. - O Mój Boże - wyszeptałam, wytrzeszczając oczy. 

- Jane - zaczęła cicho Caitlin, jednak zignorowałam to. Przed oczami miałam ciągle tylko wynik testu, który był pozytywny. I o mój Boże, co ja zrobię? Poczułam jak żołądek zawiązuję mi się w supeł, a w gardle pojawia się gula, która skutecznie utrudniała przełykanie śliny. Warknęłam pod nosem i rzuciłam plastik na szafkę za mną. - Tylko spokojnie. 

- Jakie spokojnie?! - Wydarłam się, a na jej usta, wpłynął lekki grymas. - Widziałaś wynik? - Zapytałam z niedowierzaniem. 

- Jane, z tym nigdy nie ma stuprocentowej pewności - machnęła obojętnie ręką. Czułam po prostu jak kolana się pode mną uginają. Głowa zrobiła mi się jakaś cholernie ciężka. - Musisz... Musisz zapisać się do lekarza. 

Przykucnęłam, od razu opierając głowę na rękach.

Ja... My nie mogliśmy mieć teraz dziecka. Nie teraz, nie przed ślubem. To nie był jeszcze czas na to. 

***

Alex już dawno spał, a ja nadal myślałam o tym, kogo noszę pod sercem. Oczywiście, to nie było jeszcze nic pewnego, ale nie mogłam przestać ciągle o tym myśleć. 

Nie mogliśmy mieć teraz dziecka, powtarzałam sobie ciągle. Nie teraz, ja nie byłam gotowa na bycie matką. Nigdy nawet nie miałam małego dziecka na rękach, a co dopiero miałabym urodzić swoje. 

Alex zawsze mówił, że poczekamy jeszcze z dzieckiem. I jak miałabym mu to teraz powiedzieć? Oczywiście, nie miałam stuprocentowej pewności, bo tak jak mówiła Caitlin, jej nigdy nie ma. Będę ją miała, gdy pójdę do lekarza.

Jednak jednego jestem pewna stuprocentowo. Gdyby jednak nam się przydarzyło, gdybyśmy jednak mieli dziecko, kochalibyśmy je najbardziej na świecie. 

Nagle mój telefon leżący na szafce nocnej zawibrował, a po sekundzie cały pokój rozświetliło jasne światło. Westchnęłam cicho i ówcześnie patrząc na Aleksa, czy się nie obudził, sięgnęłam po urządzenie. Automatycznie mój wzrok powędrował do godziny. Pierwsza siedem, kto do cholery dzwoni o takiej godzinie?

- Tak? - Szepnęłam, a Alex, który mnie obejmował ręką w tali, przewrócił się na drugi bok.

- Jane - ktoś wybełkotał do telefonu. Skrzywiłam się lekko, nie rozpoznając tego głosu. - Przyjedź tu - dodał ktoś, a mnie olśniło. Jake. 

- Boże, gdzie ty jesteś? - Zapytałam, zbyt gwałtownie podnosząc się do siadu. Zakręciło mi się lekko w głowie, ale odsunęłam to na bok, bo to nie było teraz ważne. 

- Ja... - zaczął, jednak nie dokończył. - W lesie - mruknął, a połączenie się urwało. Szybko poderwałam się z łóżka, biegnąc do garderoby. Wybrałam pierwsze lepsze ciuchy i związałam włosy w kitkę. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz