"Kiedyś musiał nadejść ten czas, Ashton"

36.3K 1.6K 4.4K
                                    

Szybkim i zdecydowanym krokiem, przekroczyłam próg jednej z moich ulubionych kawiarni. Już na samym wejściu, można było poczuć ciepło tego miejsca. Mimo, że nie była to często odwiedzana kawiarnia i nie miała setek gości codziennie, uwielbiałam ją.

Lekko roztargniona rozejrzałam się dookoła. Uśmiechnęłam się, widząc mężczyznę w garniturze, który siedział w kącie kawiarni. Gdy tylko nasze spojrzenie się spotkały, odwzajemnił mój uśmiech. Podeszłam do stolika, i przywitałam się z mężczyzną uściskiem dłoni.

- Bardzo przepraszam za spóźnienie - westchnęłam. Facet odsunął dla mnie krzesło, a ja podziękowałam mu uśmiechem i zajęłam miejsce. - Jednak wie Pan sam, jak to jest w godzinach szczytu - zaśmiałam się.

- Nic nie szkodzi, Panno Willson - uśmiechnął się, ukazując lekkie dołeczki w policzkach.

Przyjrzałam mu się badawczo. Miał może ze trzydzieści lat, może i nawet mniej. Wydawał się być naprawdę bardzo miłym człowiekiem. Z jego oczu, biło szczęściem, a na ustach ciągle majaczył się uśmiech. Był przystojnym mężczyzną, to trzeba było przyznać. Lekki zarost na twarzy, dodawał mu męskości, jednak i tak wyglądał niewinnie. Dosłownie jak mały chłopczyk. Spuściłam głowę, ukrywając swoje rozbawienie.

- Pana Aleksa nie będzie? - Zapytał, lekko marszcząc brwi. Spojrzałam na zegarek i mimowolnie przewróciłam oczami. No tak, Alex jeśli jest umówiony z kimś na 13, zjawia się o 13.20. Zdążyłam już do tego przywyknąć przez rok, który z nim spędziłam.

- Zaraz powinien się zjawić - odpowiedziałam, posyłając mężczyźnie przepraszający uśmiech. Skinął głową na znak, że rozumie, a w tym samym momencie do naszego stolika przyszła młoda kelnerka.

- Witam w kawiarni Kaffein - zaczęła swoją regułkę. - W czym mogę państwu służyć? - Zapytała, uśmiechając się lekko znad notesu.

- Poproszę latte macchiato - powiedziałam, a dziewczyna ze skinięciem głowy, zapisała moje zamówienie w notesie.

- Ja poproszę espresso - poprosił mój towarzysz. Dziewczyna po upewnieniu się, że to koniec składania przez nas zamówienia, odeszła od stolika, uprzednio informując nas, że wróci za kilka minut.

Z cichym westchnięciem, wyjrzałam przez duże okno na przeciwko mnie. Dzisiejszy dzień, należał do naprawdę bardzo ciepłych, co w sumie nie zdarza się w Londynie za często. Ludzie także zauważyli to, bo większość przechodzących ludzi na ulicach, była ubrana w krótkie spodeki i bluzki w krótkim rękawem, czy też sukienki.

W sumie, było to całkiem fajną odskocznią od wiecznych deszczy.

Nagle poczułam mokry pocałunek ba policzku. Pisnęłam przestraszona i podskoczyłam na krześle. Oczywiście, po chwili uświadomiłam sobie, kim był ten "ktoś". Na moje mimowolnie wkradł się mały uśmiech.

- Dzień dobry - mruknął zdyszany Alex i podał rękę deweloperowi. - Cześć, Jane - odwrócił głowę w moją stronę i puścił mi oczko, przez co moje policzki przybrały lekko czerwonej barwy. - Przepraszam za spóźnienie, jednak musiałem chwilę dłużej zostać w firmie - wytłumaczył, zajmując miejsce obok mnie.

- W takim razie, myślę, że możemy zaczynać, tak? - Zapytał mężczyzna w garniturze i uniósł brwi.

- Tak, oczywiście - odpowiedział, lekko zdyszany Alex.

- Cóż... Przy ostatnim naszym spotkaniu, mówili państwo, że chcielibyście penthause - zmarszczył brwi, nie unosząc wzroku znad papierów. Upiłam łyk kawy i z cichym hukiem odstawiłam kubek na stolik. - Czy coś zmieniło się w tej kwestii?

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz