"Nie wiem, czy to jest to samo co trzy lata temu, ale się tego boję"

24K 1.4K 1.6K
                                    

Ludzie!!!! Znowu mam do was prośbę. Jest wśród was ktoś, kto uczy się hiszpańskiego? Chodzi mi o przetłumaczenie kilku zdań. Zrobiłabym to sama z tłumaczem, ale sami zapewne wiecie, jak to jest nim tłumaczyć. 

Jake wyszedł do pracy, a ja jak na szpilkach, siedziałam na łóżku, czekając na odpowiedź od Aleksa. Napisałam do niego po dziewięciu dniach, musiałam tylko wiedzieć, czy u niego wszystko w porządku. Mijały minuty, a moja wiadomość, nadal zostawała bez odpowiedzi. 

Zostały cztery dni, do przyjazdu mojego narzeczonego, który miał mnie kompletnie gdzieś. Sama widziałam jednak po sobie, że... że nie tęskniłam za nim jakoś szczególnie. Jeszcze nie tak dawno temu, gdy musiał wyjechać na dwu, czy trzydniowe delegacje, tęsknota o wiele bardziej dawała się we znaki. Teraz łapałam się na tym, że coraz rzadziej o nim myślałam. Gdy byłam z Jake'iem, nawet nie miałam czasu myśleć o facecie, który wyjechał, tak po prostu mnie zostawiając. 

Co do Jake'a, to miałam naprawdę mieszane uczucia. Z dnia na dzień, coś we mnie rosło (i to nie dziecko, które w sobie nosiłam), a jakieś uczucie. Gdy wracał z pracy, uśmiech sam wkradał mi się na usta. Gdy widziałam go szczęśliwego, mnie samej od razu poprawiał się humor. Cieszyłam się, gdy spędzaliśmy razem czas. Jake był znacznie inny od Aleksa, on obdarowywał mnie zdecydowanie większą troską, patrząc przy tym na mnie, jak bym była jakimś dziełem sztuki. Najcenniejszym skarbem. Starał się umilać mi dzień, nawet jeśli musiał pracować. Alex nigdy tak nie postępował. Okej, też był kochany na swój sposób. 

Mrucząc pod nosem ciche przekleństwa, szybko wciągnęłam na siebie bluzę i po związaniu włosów w kitkę, zabrałam z szafki nocnej telefon, wraz z portfelem. Niestety, musiałam jechać na chwilę do naszego mieszkania, bo oczywiście zabrałam za mało ciuchów, na mój kilkunastodniowy pobyt w mieszkaniu Jake'a. Bez zbędnych ceregieli, wciągnęłam na stopy trampki i po zamknięciu za sobą domu, szybko ruszyłam w kierunku pentahause'u. Bolały mnie nogi i ogólnie, źle się czułam, jednak wiedziałam, że spacer dobrze mi zrobi. To nie było aż tak daleko, ale byłam pewna na sto procent, że w drodze powrotnej, zadzwonię po taksówkę. 

Po kilkudziesięciu minutach, w końcu znalazłam się w mieszkaniu. Wdychając z ulgą, od razu rozejrzałam się dookoła. Cóż, wszystko tak jak było, tylko przybyło trochę kurzu, ale to się kiedyś ogarnie. Potrząsając głową, poszłam do sypialni, gdzie do torby wrzuciłam kilka bluzek, spodnie i bluzę. 

Gdy już zadzwoniłam po taksówkę, skierowałam się do biura Aleksa. Stamtąd, musiałam zabrać swojego i'poda, gdyż laptop Jake'a, ostatnio szwankował. Moją uwagę, przykuła jednak zupełnie inna rzecz, mianowicie; papiery, na wysokiej półce. Nie zastanawiając się długo, stanęłam na krześle, by je sięgnąć. 

Okej, Alex był naprawdę debilem, jeśli nie chciał, bym je zobaczyła, a zostawił je w widocznym miejscu. 

Od razu zaczęłam taksować wzrokiem, wszystkie umowy. Może i nie było to dziwne, bo w końcu Alex był właścicielem firmy i  takich umów, faktur, czy cholera wie jeszcze czego, w całym naszym mieszkaniu, walały się miliony. Ale to, że położył je tam do góry, było dość dziwne. 

Dopiero po chwili, uświadomiłam sobie, że to były tak naprawdę papiery, które już kiedyś trafiły w moje ręce. Na szczęście, tym razem, wszystko było w języku angielskim. 

Co miesięczna wpłata na konto... Alex Mayson, zobowiązuję się, do regularnej pomocy finansowej, Patrici Carter. 

Kim, do kurwy, jest Patricia Carter? 

- Co jest- wymamrotałam pod nosem, przerzucając kartkę. 

Patricia Carter. 

Lat 26. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz