"Nie ma szans, że tam wejdę!"

25.2K 1.4K 684
                                    

Po raz kolejny wybrałam numer Luke'a, pusto patrząc się w sufit. Naprawdę, nie mogłam zrozumieć jego zachowania. Powtarzałam mu tysiące razy, że między nami nigdy, nie będzie niczego więcej, niż przyjaźni. A on jak zwykle, musiał zachowywać się jak rozkapryszony dzieciak. 

- Cześć, Tu Luke, nagraj wiadomość, jak będzie mi się chciało, to odsłucham - usłyszałam kolejny raz, na co jęknęłam głośno i rzuciłam telefon na drugą stronę łóżka, wcześniej się rozłączając.

Źle się dzisiaj czułam. Byłam zmęczona, mimo że spałam jakieś jedenaście godzin. Bolała mnie też głowa, ale to właśnie tłumaczyłam zmęczeniem. Jednak, nie mogłam znaleźć wytłumaczenia, na ból żołądka. Zdarzał się on coraz częściej i byłam pewna, że to nie przez ciążę. Zanim zaciążyłam, również odczuwałam bardzo bolesne skurcze. Zaciskając szczękę, skuliłam się, modląc się w duchu, aby to chociaż trochę uśmierzyło ból, który miałam wrażenie, że nasilał się z minuty na minutę. 

- Hej, Jane, chcesz może... - zaczął Jake, jednak gwałtownie urwał. Nie odwróciłam się w jego stronę, bo najzwyczajniej w świecie, nie miałam nawet na to siły. Nie musiałam czekać długo, aby chłopak ze zmartwioną miną, pojawił się przede mną. - Wszystko w porządku? - Uniósł brwi, patrząc na mnie niepewnie. 

- Tak, tak - potrząsnęłam głową, starając wysilić się przy tym uśmiech. 

- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej, jesteś jakaś blada i... 

- Boli mnie tylko żołądek - westchnęłam, wzruszając ramionami. Jake przekrzywił lekko głowę i z grymasem na twarzy, usiadł obok mnie na łóżku. Szybko odnalazł moją dłoń, którą przyłożył do swoich ust. Poczułam przyjemne dreszcze, które przechodziły mi wzdłuż kręgosłupa i och, cholera, to było tak kurewsko nieodpowiedzialne. Nie wiem, co miałam w głowie, kiedy godziłam się na ten głupi pomysł, zamieszkania z Jake'iem. Ale jednakże, nie mogłam zaprzeczać temu, że było mi z nim dobrze. W jego towarzystwie, czułam się naprawdę dobrze, jakby tamta noc, trzy lata temu, w ogóle nie miała miejsca. 

- I jesteś pewna? - Zapytał cicho, obracając mój pierścionek zaręczynowy. Patrzył na niego ze smutkiem, a jednocześnie złością, co teraz już mnie nie dziwiło. 

Na początku myślałam, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz po trzech latach, że kłamie. Że po prostu kłamał mi w oczy. Lub, że nie był pewny swoich słów i powiedział mi, że mnie kocha, pod wpływem impulsu, czy czegoś takiego. Teraz jednak widziałam, że naprawdę mnie kochał. Bolało mnie to, bo wiedziałam, jak bardzo cierpi. Nie chciałam jego cierpienia, bo wtedy czułam się jak... jak najprawdziwsza szmata. Był dla mnie ważny, może i jedną z najważniejszych osób, bo choć nieważne ile czasu minie i co się stanie, to właśnie z nim, przeżyłam swój najlepszych czas w życiu. To on wyprowadził mnie na prostą, gdy tego potrzebowałam. I to on zawsze był przy mnie i mnie kochał. A ja kochałam jego. 

Szkoda, że teraz on kocha mnie, a ja już nie potrafię odwzajemnić jego uczucia. Jednakże, rodziło się coś we mnie, coś znacznie silniejszego niż to, co trzy lata temu. I to przerażało mnie najbardziej. 

- Tak, Jake, jestem pewna - zaśmiałam się. 

- Możemy jechać do lekarza - potrząsnął głową. - I chyba pojedziemy, bo serio się o ciebie martwię. 

- Jake, uspokój się - przewróciłam oczami. - Zaraz mi przejdzie - dodałam, a on westchnął ciężko.  

- Chcę cię gdzieś zabrać - oznajmił, po chwili ciszy, podczas której tylko się we mnie wpatrywał. Na moje usta wpłynął uśmiech, z którym próbowałam walczyć, ale nie mogłam. 

Wybacz, ale wciąż cię kocham ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz