4

353 22 4
                                    

* Następnego dnia *

Wkładam ręce do kieszeni i wychodzę przed warsztat. Wzdycham. Słońce razi mnie w oczy, dlatego je mrużę.

- Luke, mogę cię prosić na moment?- słyszę głos szefa, dlatego się odwracam.

- Stało się coś?- idę w jego kierunku.

- Skończyłeś reperować to auto?- pyta gdy staje obok niego i wskazuje skinieniem głowy samochód, który dopiero zrobiłem.

- Tak. - kiwam głową.

- To dobrze, bo to nasze ostatnie auto w warsztacie.- wzdycha.

- Co? - patrze na niego zdziwiony.

- Zamykam warsztat.

- Szefie, nie może mi pan tego zrobić.- mówię i zaciskam dłonie w pięści.

- Znam twoją sytuacje, ale nie mogę cię oszukiwać. Zbankrutowałem.

- Szefie...

- Wypłace ci pełne wynagrodzenie za ten miesiąc. Na tyle jeszcze mam.

- Co ja mam teraz zrobić?

- Możesz iść do domu.

Odwracam się i idę się przebrać. Jestem zły, a nawet wsciekły.

Poczułem, że zostałem wykorzystany.

Szybko zmieniam ubrania i jadę do domu. Spoglądam na zwolnienie z pracy, które leży na miejscu pasażera. Szef dał mi je gdy wychodziłem.

Dojeżdżam pod swoje mieszkanie i wychodzę ściskając w dłoni kawałek papieru. Zamykam auto i wchodzę do budynku.

Po kilku minutach jestem pod drzwiami swojego mieszkania, zastanawiając się co powiem Esther.

Wzdycham i łapie za klamkę. Wchodzę do mieszkania i od razu słyszę głos żony.

- Luke? To ty?- słyszę niepewność w jej głosie, a za chwilę słyszę jak jedzie wózkiem w moim kierunku.

- Tak, to ja. Nie masz co się fatygować.- mówię zdejmując buty.

- Co tak wcześnie?- jest zdziwiona.

Wchodzę w głąb mieszkania i widzę ją. Od razu czuje cholerny ścisk w gardle i chce mi się płakać, bo wiem, że nie zdobędę pieniędzy, potrzebnych na operację, w terminie.

Podaje jej zwolnienie nic nie mówiąc. Zaciskam dłonie na przedramionach, zaciskam również usta w cienką linie żeby nie zacząć płakać, chodź czuje zbierające się w moich oczach łzy.

- Jak to? Czemu?- patrze na nią i widzę jak jej oczy zaczynają się błyszczeć.

- On bankrutuje.- wzdycham odwracając wzrok.

- Nie mógł ci wcześniej powiedzieć?

- Najwyraźniej, nie. Gdzie komputer? - patrze na blondynkę.

- W sypialni... - mówi podejrzanie na mnie patrząc.

- Muszę zacząć szukać pracy.- od razu idę do sypialni.

Słyszę, że Esther jedzie za mną.

- Uspokój się.- mówi gdy biorę laptopa do ręki.

- Muszę szybko znaleźć pracę. Twoja operacja nie może czekać.

- I tak dużo pracowałeś przez ten miesiąc. Nie pozwolę ci paść z wycieńczenia.

- Nic mi nie będzie.

- Wiesz o tym, że mam tylko ciebie, prawda?

Unoszę na nią wzrok i patrząc w jej oczy przypominam sobie jak doszło do tego, że staliśmy się dla siebie najważniejsi i jak staliśmy się dla sobie jedyną rodziną.

×Przeszłość×

Siedzieliśmy pod drzewem. Do końca roku szkolnego został nam tydzień.

- Wiesz, co?- powiedziała Esther leżąc na brzuchu i trzymając nogi na moich udach. Obserwowała ptaki i chciała im zrobić zdjęcie. Wszędzie gdzie chodziliśmy miała aparat, ale mi to nie przeszkadzało.

- Co?- spojrzałem na nią głaszcząc jej nogę.

- Mam szalony pomysł.- w tym momencie do moich uszu dotarł dźwięk robionego zdjęcia.

- Jaki?

- Jesteś gotowy zrobić dla mnie wszystko?- usiadła i odwróciła się w moim kierunku - Jesteś gotowy stać się moim "wszystkim"?

- Chyba chciałaś powiedzieć " Czy chcesz być dla mnie wszystkim?".

- Nie poprawiaj mnie.- złapała mnie za włosy i pociągnęła delikatnie - Odpowiedz.

Odchyliła delikatnie moją głowę żebym spojrzał w jej oczy.

Byłem od niej sporo wyższy, ale teraz to ona była wyżej.

- Tak, Esther. Jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko.- złączyłem nasze usta razem - Co to za pomysł?

- Po zakończeniu szkoły ucieknijmy stąd jak najdalej.

- Nie mamy pieniędzy.- kręcę głową.

- Czyli wolisz patrzeć na rodziców alkoholików, tak? Nie chcesz zacząć normalnie żyć?

Spojrzałem na nią marszcząc brwi.

- Nie wystarczy Ci to, że wyprowadziłaś się od ciotki?

- Chce odciąć się od tego życia.- złapała mój podbródek.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Czemu masz wątpliwości? Trzyma cie tu coś?

- Nie, ale...

- To czemu masz wątpliwości?!- uniosła głos.

- To nie może być decyzja podjęta w minute.

- Oszczedziłam trochę pieniędzy pracując. Rozumiesz? Wynajmiemy na początek kawalerkę. Znajdziesz jakąś pracę, ja zacznę pracować jako fotograf i będzie dobrze. Poradzimy sobie.- pocałowała mnie - Rodzina i tak nam nie pomoże. Doskonale pamiętasz ile razy się na ciebie wypieła?- przeczesała moje włosy palcami.

- Sam nie wiem.- spuściłem wzrok.

- Powtórzę pytanie... Jestem dla ciebie najważniejsza?

- Czy ty musisz o to pytać?- mruknąłem podirytowany.

- Chce to usłyszeć.- nachyliła się nad moim uchem.

- Kocham cię ponad wszystko.

- Masz coś jeszcze do dodania?

Zacząłem przemyślać za i przeciw co chodzi o wyjazd z miasta. W końcu doszedłem do pewnego wniosku. Przypomniałem sobie wszystkie swoje sytuacje z rodziną i wiedziałem, że nie łączy mnie z nimi już żadna więź.

- Ten wyjazd to dobry pomysł.- powiedziałem patrząc jej w oczy.

- Zobaczysz, nasze nowe życie, w innym mieście, będzie owiele lepsze niż to tu. Zaczniemy wszytko od nowa.- pocałowała mnie namiętnie, a ja zacząłem oddawać jej pocałunki.

Od tamtego momentu byliśmy bardziej nie rozłączył niż kiedykolwiek. Mówiliśmy sobie wszytko, chciaż byliśmy ze sobą tylko dwa miesiące.

Wiedziałem, że ona jest miłością mojego życia. Po wyjeździe z rodzinnego miasta nie żałowałem nic, nawet tego, że "nie miałem" rodziny. Miałem tylko ją i tylko ona się dla mnie liczyła. Ona była moją prawdziwą rodziną. Pomimo, że nie mieliśmy dzieci, to właśnie ona pokazała mi co to rodzina i czym jest prawdziwy dom.

---
Jak wam się podoba rozdział? ;)
Chcecie kolejny?

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz