*Wieczorem*
/Luke/
Siedzę w mieszkaniu już z dobre trzy godziny, a Esther nie ma. Jestem zły. Nie zostawiła mi żadnej informacji i tak po prostu wyszła sobie z domu jakby nigdy nic.
Byłem pewien, że będzie w domu.
Przymykam oczy i wzdycham.
Po kilku minutach słyszę otwieranie się drzwi, a po kolejnych minutach Esther pojawia się w salonie.
- Już jesteś. - mruczy nie zadowolona.
- Gdzie byłaś?- marszcze brwi i wstaje.
- Jestem dużą dziewczynką więc nie musisz mnie kontrolować.
- Kurwa, wychodzisz niewiadomo gdzie i nie ma się przez ponad trzy godziny. Zero jakiejkolwiek informacji gdzie jesteś.
- Martwiłeś się? Niepotrzebnie.- odwraca się i idzie do kuchni.
- Esther!- warczę - Gdzie byłaś?- idę za nią.
- Skoro cię to ciekawi...- mówi odstawiając kule i sięgając po szklankę - Byłam u Poli.
- Co? - w szybkim tempie znajduje się i bok niej - Kurwa, nie powinnaś chodzić tam sama...
- Nie dawno sam chciałeś bym się do nie zbliżyła, więc to robie.- nalewa sobie soku.
- Słuchaj... Z tą kurwą nie możesz się zadawać. To zbyt niebezpieczne.- łapie ją za ramię i szybko odwracam w swoim kierunku, przez to dziewczyna oblewa mnie sokiem ze szklanki.
Starałem się być zły przed chwilą, ale teraz już serio jestem zły.
- Na za dużo siebie pozwalasz.- warczę zdejmując pośpiesznie mokrą koszulkę i wreczam ją Esther - Masz ją wypać.
- Chyba sobie kpisz. Masz dwie rączki? Masz. Więc zrobisz to sam.- rzuca we mnie koszulką.
- Słuchaj, kurwo.- W tym momencie dostaje w twarz i wiem, że przesadziłem.
- Jesteś pierdolonym chujem.- jej oczach pojawiają się łzy.
- Jestem, ale ty wcale nie jesteś lepsza.- popycha mnie, a ja odsuwam się tylko o krok - Teraz możesz iść poskarżyć się tej swojej Poli.
- Tylko widzisz ją, a mnie nie.
- No popatrz! Ty tak robiłaś przez ostatnie miesiące. Byłem przy tobie i miałaś to w dupie, a kiedy pojawiła się ona to od razu najlepsza przyjaciółka, jaka ona kochana...- warczę.
- Tylko ona mnie rozumie.- zaczyna wrzeszczeć - Ona mi nie rozkazuje i mnie nie krzywdzi.
- Mówiłem Ci, że nasza miłość jak będzie prawdziwa to nie będzie łatwa. Doskonale o tym wiedziałaś.
×Przeszłość×
Siedzieliśmy w aucie. Jechaliśmy do sklepu rozejrzeć się za meblami do naszego nowego mieszkania. Esther miała wystawioną rękę na okno, której palcami wybijała muzykę w rytm radia, i miała swoje nogi na desce rozdzielczej. Wiele osób dziwnie się patrzyło, ale mieliśmy to gdzieś.
- Cudowna pogoda.- powiedziała poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Pewnie zamiast do sklepu wolałabyś jechać na plażę.
- Jak Ty mnie dobrze znasz.- śmieje się - Ale nie możemy. Nudzi mi się oglądanie pustych ścian.
- Czyli pierwszy raz wolisz się męczyć?
- Są rzeczy ważne i ważniejsze.- mówi śmiertelnie poważnie.
- Małpa z mózgiem wielkości orzeszka ziemnego to mówi.- prycham.
- Jak mnie nazwałeś?- ściągnęła swoje okulary. Widziałem to, bo obserwowałem ją kątem oka.
- Nie dość, że małpa to jeszcze głucha. Dokąd ten świat zmierza?- udałem przejętego.
- Na prawdę jesteś idiotą. Własną kobietę wyzywać od małp?- wplotła palce w moje włosy na karku i zaczęła za nie ciągnąc.
- To ty jesteś kobietą?- z udawanym przerażeniem na nią spojrzałem.
- Prosisz się, Hemmings.
- Jak coś złego to od razu ja?- Zrobiłem smutną minkę i wjechałen na parking sklepu.
- Oczywiście.- jej palce przejechały wzdłuż mojej szczęki - Myślisz, że tak będzie zawsze? - zaczęła głaskać mój policzek zmieniając temat.
- Tak to znaczy jak?- wyłączyłem silnik i spojrzałem na nią.
- Że zawsze będziemy się kochać i nie przejmować się niczym?
- Esther...- przeczesuje swoje włosy palcami - Myślę, że kiedyś się to zmieni. Zmieni się coś uświadamiając nam, że to miłość na całe życie.
- Czyli wątpisz w naszą miłość?- powiedziała, ale w jej głosie nie było ani grama pretensji. Jej głos był ciepły i czuły.
- Nie, to nie tak.- zaśmiałem się - Po prostu uważam, że ona będzie dojrzewać razem z nami i jeśli w którym momencie okaże się, że nie jest prawdziwa...
- Zaprzeczasz sobie...
- Chodzi mi o to, że przyjdzie czas w którym okaże się czy ona jest młodocianą miłością, czy tą prawdziwa.
- A jeśli to będzie prawdziwa... To myślisz, że jak będzie?
- Myślę, że będziemy umieli ze sobą żyć pomimo przeciwności losu. Pomimo kłótni, smutnych chwil i tak dalej. Po prostu nasza miłość nie będzie łatwa. Tak bynajmniej myślę.
- Szczerze wątpię, że kiedyś będziemy się kłócić. Ja nie potrafiłabym się na ciebie gniewać.- uśmiechnęła się.
- Zobaczymy kiedyś. Może będziemy się kłócić bardzo dużo?
- Nie chciałabym tego...
- Ja też nie...- spojrzałem tępo przed siebie i przez kilka sekund patrzyłem się przed siebie.
- Zobaczymy co będzie kiedyś.
- Tak. Masz rację. - potrząsnąłem głową.
×Teraźniejszość×
- W życiu tak nie powiedzaiłeś. Po za tym co to ma do rzeczy? - marszczy brwi.
- Powiedziałem. Co to ma do rzeczy? - powtarzam jej pytanie i prycham - Słuchaj, to ma wiele do rzeczy. Oboje się krzywdzimy, ale ty tego nie widzisz. I to ty robisz to bardziej.
- To ty krzywdzisz mnie!- krzyczy i tupie nogą.
- Tak? Chciałabyś.
- Jesteś głupi.
- Zrozum, że to ty jesteś ty najbardziej winna.
- Lepiej jest zwalić na kogoś niż wziąść odpowiedzialność za swoje czyny na klatę jak mężczyzna? Zapomniałam... Jaki z ciebie mężczyzna?- zaczyna się śmiać.
- Koniec tej pojebanej dyskusji.- wrzeszczę, a dziewczyna od razu przestaje się śmiać.
- Próbujesz...- przerywam jej.
- Kazałem ci się, kurwa zamknąć.- mówię i za chwilę wychodzę z mieszkania.
Wracam godzinę później, a Esther już wtedy śpi.
---
Podjęłam decyzję co chodzi o kolejne opowiadanie. Dlatego nie było wcześniej rozdziałów.
Spróbuję pisać dwa opowiadania od czerwca. Nie wiem czy mi się to uda xd
Mój wybór padł na ff z Hemmings'em (Wy tego chcieliście, a mi to w sumie nie przeszkadza) oraz na opowiadanie z własnymi bohaterami. Do tego drugiego wykorzystam opowiadanie, którego mam już napisane kilka rozdziałów xd
A co chodzi o Fanfiction? Nie wiem jeszcze o czym będzie 😊
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanficON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018