* Następnego dnia *
/Esther/
Gdy mam pewność, że Luke poszedł do pracy, od razu szukam wizytówki Rosalie i postanawiam do niej zadzwonić.
Uważam, że ostatnio trochę źle potraktowałam kobietę, która bez mrugnięcia okiem postanawia dać mi pracę.
Postanawiam się zgodzić.
To może być dobry start i później ta współpraca może mi otworzyć wrota do kariery. Ona może mi pomóc się rozwinąć.
Znajduje wizytówkę i wpisuje jej numer w telefon. Odbiera po kilku sygnałach.
- Z tej strony Rosalie Winston. W czym mogę pomóc?- słyszę głos kobiety.
- Dzień dobry, jestem Esther Hemmings...' wtym momencie kobieta mi przerywa.
- Pani Hemmings? Czekałam na twój telefon.- słyszę radość w jej głosie, a mnie za to ściska w gardle - Przemyślałaś moją propozycję?
- Tak. Myślę, że nasza współpraca mogła by się okazać dobra dla obu stron.- wzdycham.
- Ja dokładnie tak samo myślę. Więc? Zgadzasz się?
- Tak.
- To doskonale. Jutro chciałabym się z tobą spotkać w moim biurze, co ty na to?
- Pasuje mi jutrzejszy dzień, co chodzi o spotkanie.
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
To tych słowach kończę rozmowę.
* Kilka godzin później *
/Luke/
Przebrany w gorsze ubrania, w których grzebie w samochodzie schodze do garażu. Otwieram drzwi od garażu. Otwieram samochód i to samo robie ze skrzynką z narzędziami. Biorę się do pracy.
Po jakimś czasie czuje ból w tyle głowy i widzę jak robi mi się przed oczami ciemno, potem czuje jeszcze kilka uderzeń, ale za chwilę odpływam.
/Narrator/
Chłopak upada na ziemię.
Po kilku minutach zjawia się kobieta. Od razu wyjmuje telefon i wybiera numer pogotowia.
Kiedy kończy rozmowę z dyspozytorem, wybiera numer swojej przyjaciółki.
- Halo? Pola?- słyszy w słuchawce.
- Esther? Posłuchaj. Luke leży nieprzytomny w garażu. Znalazłam go leżącego, pogotowie już jedzie.
- Co? Zaraz tam będę.- rozłącza się.
/Esther/
Odkładam telefon i szybko zakładam pierwsze lepsze buty na nogi. Biorę swoje kule, wraz ze swoją torebką w której mam dokumenty i zamykam mieszkanie.
Po chwili jestem już w windzie na dole. Docieram do garażu Luke'a, gdy akurat zabiera go pogotowie.
- Luke!- szybko podchodzę do niego.
- Proszę się odsunąć.- mówi do mnie ratownik medyczny.
- To mój mąż.- łapie za rękę ratownika medycznego - Co mu się stało?
- Prawdopodobnie został pobity.
- Co?
- Nie mogę udzielić pani więcej informacji. Musimy jechać.
Luke ląduje w karetce, która za chwilę odjeżdża.
- Muszę...- szybko podchodzę do samochodu Luke'a i wyjmuje kluczyki ze stacyjki. Zamykam go i robie to samo z garażem.
- Muszę jechać do szpitala.- mówię do Poli, a ta bez słowa wskazuje na swój samochód.
Po chwili już jedziemy do szpitala, doganiając wcześniej karetkę.
* Godzinę później *
Siedzę przed jedną z sal od około pół godziny. Chce już wiedzieć czy nic nie jest mojemu mężowi.
- Wszystko będzie dobrze.- Pola obejmuje mnie ramieniem.
- Ja...- czuje łzy w oczach. Już mam się na dobre rozpłakać gdy nagle z pomieszczenia wychodzi lekarz.
- Pani Hemmings?- mężczyzna patrzy to na mnie to na Pole.
- To ja.- wstaje - Co z nim?
- Na szczęście nie ma nic poważnego poza guzem na głowie i kilkoma siniakami oraz ranami. Na szczęście nie ma wstrząśnienia mózgu. Niedawno odzyskał przytomność.
- Mogę do niego wejść?
- Tak.- Lekarz przytakuje i pozwala mi wejść.
/Narrator/
Szatynka zaciska pięści i to samo robi z ustami. Nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw.
/Esther/
Wchodzę do pomieszczenia.
Luke leży przypięty do kroplówki. Jego głowa jest owinięta bandażem. Oprócz tego ma tylko rozciętą wargę.
- Luke.- siadam obok niego na łóżku, a on przesuwa się robiąc mi więcej miejsca - Wszystko w porządku?
- Tak. Chociaż bywało lepiej.- śmieje się.
- Nawet w takiej sytuacji umiesz się śmiać?
- A co mam innego robić? Płakać?
- Nie.- kręcę głową - Martwiłam się.- łapie jego dłoń i ściskam.
- Nie było o co.
- Było. Nie wiedziałam co się z tobą stało.- splatam z nim palce.
- Nic mi nie jest. Dziś lub jutro stąd wyjdę.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.- cmoka mnie w usta.
Po kilku minutach przychodzi lekarz. Mówi nam, że Luke musi zostać na obserwacji, ale jeśli wszystko będzie w porządku to jutro stąd wyjdzie.
Dziękujemy mu, a lekarz za chwilę wychodzi uśmiechając się.
- Wiesz kto to zrobił? - pytam - Bo mnie w tej sprawie przesłuchiwała policja.
- Nie. Ja będę dopiero rozmawiał z policją...
Traf chciał, że w tym monecie ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku, w do pomieszczenia weszło dwóch policjantów.
- Dzień dobry, możemy zająć Panu kilka pytań? - mówi wyższy z nich.
- Tak.- mój mąż przytakuje.
- Mogłaby pani...- wiem co chce powiedzieć dlatego wstaje.
- Już wychodzę. Będę na korytarzu.- zwracam się bez pośrednio do męża i wychodzę.
Na korytarzu nie ma już Poli, co mnie trochę zaskakuje.
Wyjmuje telefon i dzwonie do Rosalie, że jutro nie dam rady się z nią spotkać i przedstawiam jej całą sytuację.
---
Rozdział taki siebie...
Dużo zmian perspektywy i w ogóle XD
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018