47

241 21 7
                                    

* Następnego dnia *

/Esther/

Gdy mam pewność, że Luke poszedł do pracy, od razu szukam wizytówki Rosalie i postanawiam do niej zadzwonić.

Uważam, że ostatnio trochę źle potraktowałam kobietę, która bez mrugnięcia okiem postanawia dać mi pracę.

Postanawiam się zgodzić.

To może być dobry start i później ta współpraca może mi otworzyć wrota do kariery. Ona może mi pomóc się rozwinąć.

Znajduje wizytówkę i wpisuje jej numer w telefon. Odbiera po kilku sygnałach.

- Z tej strony Rosalie Winston. W czym mogę pomóc?- słyszę głos kobiety.

- Dzień dobry, jestem Esther Hemmings...' wtym momencie kobieta mi przerywa.

- Pani Hemmings? Czekałam na twój telefon.- słyszę radość w jej głosie, a mnie za to ściska w gardle - Przemyślałaś moją propozycję?

- Tak. Myślę, że nasza współpraca mogła by się okazać dobra dla obu stron.- wzdycham.

- Ja dokładnie tak samo myślę. Więc? Zgadzasz się?

- Tak.

- To doskonale. Jutro chciałabym się z tobą spotkać w moim biurze, co ty na to?

- Pasuje mi jutrzejszy dzień, co chodzi o spotkanie.

- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

To tych słowach kończę rozmowę.

* Kilka godzin później *

/Luke/

Przebrany w gorsze ubrania, w których grzebie w samochodzie schodze do garażu. Otwieram drzwi od garażu. Otwieram samochód i to samo robie ze skrzynką z narzędziami. Biorę się do pracy.

Po jakimś czasie czuje ból w tyle głowy i widzę jak robi mi się przed oczami ciemno, potem czuje jeszcze kilka uderzeń, ale za chwilę odpływam.

/Narrator/

Chłopak upada na ziemię.

Po kilku minutach zjawia się kobieta. Od razu wyjmuje telefon i wybiera numer pogotowia.

Kiedy kończy rozmowę z dyspozytorem, wybiera numer swojej przyjaciółki.

- Halo? Pola?- słyszy w słuchawce.

- Esther? Posłuchaj. Luke leży nieprzytomny w garażu. Znalazłam go leżącego, pogotowie już jedzie.

- Co? Zaraz tam będę.- rozłącza się.

/Esther/

Odkładam telefon i szybko zakładam pierwsze lepsze buty na nogi. Biorę swoje kule, wraz ze swoją torebką w której mam dokumenty i zamykam mieszkanie.

Po chwili jestem już w windzie na dole. Docieram do garażu Luke'a, gdy akurat zabiera go pogotowie.

- Luke!- szybko podchodzę do niego.

- Proszę się odsunąć.- mówi do mnie ratownik medyczny.

- To mój mąż.- łapie za rękę ratownika medycznego - Co mu się stało?

- Prawdopodobnie został pobity.

- Co?

- Nie mogę udzielić pani więcej informacji. Musimy jechać.

Luke ląduje w karetce, która za chwilę odjeżdża.

- Muszę...- szybko podchodzę do samochodu Luke'a i wyjmuje kluczyki ze stacyjki. Zamykam go i robie to samo z garażem.

- Muszę jechać do szpitala.- mówię do Poli, a ta bez słowa wskazuje na swój samochód.

Po chwili już jedziemy do szpitala, doganiając wcześniej karetkę.

* Godzinę później *

Siedzę przed jedną z sal od około pół godziny. Chce już wiedzieć czy nic nie jest mojemu mężowi.

- Wszystko będzie dobrze.- Pola obejmuje mnie ramieniem.

- Ja...- czuje łzy w oczach. Już mam się na dobre rozpłakać gdy nagle z pomieszczenia wychodzi lekarz.

- Pani Hemmings?- mężczyzna patrzy to na mnie to na Pole.

- To ja.- wstaje - Co z nim?

- Na szczęście nie ma nic poważnego poza guzem na głowie i kilkoma siniakami oraz ranami. Na szczęście nie ma wstrząśnienia mózgu. Niedawno odzyskał przytomność.

- Mogę do niego wejść?

- Tak.- Lekarz przytakuje i pozwala mi wejść.

/Narrator/

Szatynka zaciska pięści i to samo robi z ustami. Nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw.

/Esther/

Wchodzę do pomieszczenia.

Luke leży przypięty do kroplówki. Jego głowa jest owinięta bandażem. Oprócz tego ma tylko rozciętą wargę.

- Luke.- siadam obok niego na łóżku, a on przesuwa się robiąc mi więcej miejsca - Wszystko w porządku?

- Tak. Chociaż bywało lepiej.- śmieje się.

- Nawet w takiej sytuacji umiesz się śmiać?

- A co mam innego robić? Płakać?

- Nie.- kręcę głową - Martwiłam się.- łapie jego dłoń i ściskam.

- Nie było o co.

- Było. Nie wiedziałam co się z tobą stało.- splatam z nim palce.

- Nic mi nie jest. Dziś lub jutro stąd wyjdę.

- Tak myślisz?

- Ja to wiem.- cmoka mnie w usta.

Po kilku minutach przychodzi lekarz. Mówi nam, że Luke musi zostać na obserwacji, ale jeśli wszystko będzie w porządku to jutro stąd wyjdzie.

Dziękujemy mu, a lekarz za chwilę wychodzi uśmiechając się.

- Wiesz kto to zrobił? - pytam - Bo mnie w tej sprawie przesłuchiwała policja.

- Nie. Ja będę dopiero rozmawiał z policją...

Traf chciał, że w tym monecie ktoś zapukał do drzwi. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku, w do pomieszczenia weszło dwóch policjantów.

- Dzień dobry, możemy zająć Panu kilka pytań? - mówi wyższy z nich.

- Tak.- mój mąż przytakuje.

- Mogłaby pani...- wiem co chce powiedzieć dlatego wstaje.

- Już wychodzę. Będę na korytarzu.- zwracam się bez pośrednio do męża i wychodzę.

Na korytarzu nie ma już Poli, co mnie trochę zaskakuje.

Wyjmuje telefon i dzwonie do Rosalie, że jutro nie dam rady się z nią spotkać i przedstawiam jej całą sytuację.

---

Rozdział taki siebie...

Dużo zmian perspektywy i w ogóle XD

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz