Kończymy dziś te historie czy nie? XD
Pytam bo końcówka tej historii zaczyna mi już trochę ciążyć w notatniku i aż krzyczy by ją opublikować XD
---
* Następnego dnia, południe *
Siedzimy już w domu. Obecnie jemy kanapki. To jedyna rzecz którą umiem zrobić sama i nie zepsuć.
- Martwiłam się.- kładę głowę na jego ramieniu i przytulam się do niego.
- Mówiłem Ci, że nie ma po co. Wszystko jest w porządku.- śmieje się.
- W porządku?- prostuje się i patrze na jego twarz - To jest nic?- przejeżdżam kciukiem po jego rozcięciu na ustach.
- Niedługo się zagoi.- wzrusza ramionami.
- Mimo wszystko... Ktoś cię do cholery pobił!- krzycze.
- Spokojnie.- śmieje się.
/Luke/
Niektóre miejsca na ciele gdzie są siniaki strasznie bolą.
Cały czas widzę zmartwienie na twarzy Esther. Od wczoraj nie odstępuje mnie ani na krok i jak może to ciągle się do mnie tuli.
Nie przeszkadza mi to ani trochę.
- Luke... Trzeba znaleźć sprawce.- mówi poważnym tonem, a ja wywracam tylko oczami.
To nie tak, że nie chce znaleźć sprawcy. Jestem po prostu pewny, że go znajdę, ale nie mogę powiedzieć o tym Esther.
- Policja się tym zajmuje więc spokojnie.- mówię twardo, chodź sam do końca w nie nie wierzę. Nie specjalnie wierzę w skuteczność policji.
- Zmieńmy już trochę temat. Zamknęłam twoje auto.
- Dziękuję.- całuje ją w czoło, a ona zaciska dość mocno moją koszulkę i znów się przytula.
W tym momencie po całym mieszkaniu rozlega dzwonek do drzwi. Patrzę na blondynkę.
- Zapraszałaś kogoś?- pytam wstając, a ona od razu kręci głową.
Idę do drzwi i je otwieram.
- Kurwa.- mówi moja szefowa i wpada do mojego mieszkania - Czemu jak jest dobrze, to wszystko musi się pierdolić?- warczy łapiąc moją twarz w swoje dłonie i uważnie jej się przygląda - Kurwa.
Musze przyznać, że byłem mega zdziwiony słysząc tyle przekleństw z ust szefowej, w ciągu nie całych trzydziestu sekund.
- Zgłosiłeś to na policje? Masz wypis ze szpitala? Kontaktowałeś się z ubezpieczycielem? Powinieneś dostać trochę pieniędzy. W końcu... Twój wygląd jest ubezpieczony, póki u nas pracujesz.- puszcza moją twarz.
- Zgłosiłem to na policje, szukają już sprawcy.- mruczę.
- To dobrze. A rozmawiałeś z ubezpieczycielem?
- Nie. Nie wiedziałem nawet, że jest takie ubezpieczenie.- prycham.
- Zadzwonię za ciebie. Mogę prosić o kawę? Przepraszam, że się rządze i przyszłam bez zapowiedzi, ale to nie mogło czekać.- wyjmuje telefon i coś w nim klika.
- No dobra.- wywracam oczami i idę do kuchni. Słyszę tylko w międzyczasie jak moja żona wita się z moją szefową.
Po chwili wracam do salonu i stawiam kawę dla Rosalie na stole. Kobieta rozmawia właśnie przez telefon.
Siadam obok żony.
- Wszystko w porządku? - pyta cicho blondynka.
- Tak.- kiwam głową.
Rosalie chwilę później kończy rozmowę telefoniczną.
- Muszę ubezpieczycielowi wysłać dokumenty. Pieprzona biurokracja.- mruczy rudowłosa i siada na jedynym fotelu w mieszkaniu.
Rozmawiamy pół godziny, przez które dostarczam jej odpowiednich dokumentów i kobieta oznajmia, że musi już iść wrócić do pracy.
I tak wraz z dokumentami opuszcza moje mieszkanie.
* Jakiś czas później *
Kiedy Esther jest w łazience, wychodzę z domu, żeby coś sprawdzić.
/Esther/
Wracam do salonu.
- Luke!- krzycze szukając chłopaka, jednak jego nigdzie nie ma.
Ostrożnie przechodzę po pomieszczeniach w domu, obawiając się najgorszego.
Od razu rozumiem, że nie ma go w mieszkaniu.
Widzę, że nie ma jego butów.
Dziwi mnie to, ale z drugiej strony i uspokaja.
Postanawiam wrócić do salonu i najzwyczajniej w świecie na niego poczekać.
Włączam jakiś serial w telewizji i przykrywam się kocem, który leży na oparciu kanapy.
Po pewnym czasie zaczynam przesypiać.
* Kilka godzin później *
Czuje jak ktoś siada obok mnie. Od razu otwieram oczy i widzę uśmiechniętą twarz mojego męża. Chłopak uśmiecha się niemal od ucha do ucha.
- Nie śpisz.- stwierdza nadal się uśmiechając.
- Jak widać.- posyłam mu delikatny uśmiech - Gdzie byłeś i czemu jesteś taki szczęśliwy?- marszcze delikatnie brwi patrząc na jego twarz.
- Po prostu... Pola nie będzie nam już zagrażać. Pozbyłem się jej z naszego życia. - uśmiecha się jak szaleniec, bynajmniej mi się tak wydaje.
Od razu w mojej głowie rodzą się czarne myśli.
Czy Luke zabił Pole?
Czy Luke niedawno zamordował człowieka?
Patrze na niego w lekkim szoku.
Blondyn tylko się uśmiecha.
- Idę wziąść prysznic.- mówi i nim zdarze odpowiedzieć słyszę zamykające się drzwi od łazienki.
Jestem przerażona.
Jestem pewna, że on by tego nie zrobił, ale jeśli zachowanie wskazuje na co innego.
"Pozbyłem się jej z naszego życia".
To zdanie cały czas krąży mi w głowie nie pozwalając logicznie myśleć.
Wpadam w panikę.
Próbuje się uspokoić jednak mi nie wychodzi.
Wstaje z miejsca i podchodzę do okna. Otwieram je chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Wiatr uderza w moją twarz i rozwiewa moje włosy, ale nie chce rozwiać moich czarnych myśli.
Kręcę głową i czyje gule w gardle.
Nie chce dopuszczać do siebie czarnych myśli, ale w tym monecie przychodzi mi tylko takie rozwiązanie tego wszystkiego.
Czuje łzy na policzkach. Od razu je wycieram i zamykam okno wiedząc, że to w niczym mi nie pomaga.
Oddycham głęboko idąc do sypialni.
Postanawiam położyć się spać i przez sen poukładać myśli.
---
Myślicie, że to o czym myśli Esther to prawda czy po prostu coś sobie ubzdyrała?
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018