48

229 22 0
                                    

Kończymy dziś te historie czy nie? XD

Pytam bo końcówka tej historii zaczyna mi już trochę ciążyć w notatniku i krzyczy by ją opublikować XD

---

* Następnego dnia, południe *

Siedzimy już w domu. Obecnie jemy kanapki. To jedyna rzecz którą umiem zrobić sama i nie zepsuć.

- Martwiłam się.- kładę głowę na jego ramieniu i przytulam się do niego.

- Mówiłem Ci, że nie ma po co. Wszystko jest w porządku.- śmieje się.

- W porządku?- prostuje się i patrze na jego twarz - To jest nic?- przejeżdżam kciukiem po jego rozcięciu na ustach.

- Niedługo się zagoi.- wzrusza ramionami.

- Mimo wszystko... Ktoś cię do cholery pobił!- krzycze.

- Spokojnie.- śmieje się.

/Luke/

Niektóre miejsca na ciele gdzie są siniaki strasznie bolą.

Cały czas widzę zmartwienie na twarzy Esther. Od wczoraj nie odstępuje mnie ani na krok i jak może to ciągle się do mnie tuli.

Nie przeszkadza mi to ani trochę.

- Luke... Trzeba znaleźć sprawce.- mówi poważnym tonem, a ja wywracam tylko oczami.

To nie tak, że nie chce znaleźć sprawcy. Jestem po prostu pewny, że go znajdę, ale nie mogę powiedzieć o tym Esther.

- Policja się tym zajmuje więc spokojnie.- mówię twardo, chodź sam do końca w nie nie wierzę. Nie specjalnie wierzę w skuteczność policji.

- Zmieńmy już trochę temat. Zamknęłam twoje auto.

- Dziękuję.- całuje ją w czoło, a ona zaciska dość mocno moją koszulkę i znów się przytula.

W tym momencie po całym mieszkaniu rozlega dzwonek do drzwi. Patrzę na blondynkę.

- Zapraszałaś kogoś?- pytam wstając, a ona od razu kręci głową.

Idę do drzwi i je otwieram.

- Kurwa.- mówi moja szefowa i wpada do mojego mieszkania - Czemu jak jest dobrze, to wszystko musi się pierdolić?- warczy łapiąc moją twarz w swoje dłonie i uważnie jej się przygląda - Kurwa.

Musze przyznać, że byłem mega zdziwiony słysząc tyle przekleństw z ust szefowej, w ciągu nie całych trzydziestu sekund.

- Zgłosiłeś to na policje? Masz wypis ze szpitala? Kontaktowałeś się z ubezpieczycielem? Powinieneś dostać trochę pieniędzy. W końcu... Twój wygląd jest ubezpieczony, póki u nas pracujesz.- puszcza moją twarz.

- Zgłosiłem to na policje, szukają już sprawcy.- mruczę.

- To dobrze. A rozmawiałeś z ubezpieczycielem?

- Nie. Nie wiedziałem nawet, że jest takie ubezpieczenie.- prycham.

- Zadzwonię za ciebie. Mogę prosić o kawę? Przepraszam, że się rządze i przyszłam bez zapowiedzi, ale to nie mogło czekać.- wyjmuje telefon i coś w nim klika.

- No dobra.- wywracam oczami i idę do kuchni. Słyszę tylko w międzyczasie jak moja żona wita się z moją szefową.

Po chwili wracam do salonu i stawiam kawę dla Rosalie na stole. Kobieta rozmawia właśnie przez telefon.

Siadam obok żony.

- Wszystko w porządku? - pyta cicho blondynka.

- Tak.- kiwam głową.

Rosalie chwilę później kończy rozmowę telefoniczną.

- Muszę ubezpieczycielowi wysłać dokumenty. Pieprzona biurokracja.- mruczy rudowłosa i siada na jedynym fotelu w mieszkaniu.

Rozmawiamy pół godziny, przez które dostarczam jej odpowiednich dokumentów i kobieta oznajmia, że musi już iść wrócić do pracy.

I tak wraz z dokumentami opuszcza moje mieszkanie.

* Jakiś czas później *

Kiedy Esther jest w łazience, wychodzę z domu, żeby coś sprawdzić.

/Esther/

Wracam do salonu.

- Luke!- krzycze szukając chłopaka, jednak jego nigdzie nie ma.

Ostrożnie przechodzę po pomieszczeniach w domu, obawiając się najgorszego.

Od razu rozumiem, że nie ma go w mieszkaniu.

Widzę, że nie ma jego butów.

Dziwi mnie to, ale z drugiej strony i uspokaja.

Postanawiam wrócić do salonu i najzwyczajniej w świecie na niego poczekać.

Włączam jakiś serial w telewizji i przykrywam się kocem, który leży na oparciu kanapy.

Po pewnym czasie zaczynam przesypiać.

* Kilka godzin później *

Czuje jak ktoś siada obok mnie. Od razu otwieram oczy i widzę uśmiechniętą twarz mojego męża. Chłopak uśmiecha się niemal od ucha do ucha.

- Nie śpisz.- stwierdza nadal się uśmiechając.

- Jak widać.- posyłam mu delikatny uśmiech - Gdzie byłeś i czemu jesteś taki szczęśliwy?- marszcze delikatnie brwi patrząc na jego twarz.

- Po prostu... Pola nie będzie nam już zagrażać. Pozbyłem się jej z naszego życia. - uśmiecha się jak szaleniec, bynajmniej mi się tak wydaje.

Od razu w mojej głowie rodzą się czarne myśli.

Czy Luke zabił Pole?

Czy Luke niedawno zamordował człowieka?

Patrze na niego w lekkim szoku.

Blondyn tylko się uśmiecha.

- Idę wziąść prysznic.- mówi i nim zdarze odpowiedzieć słyszę zamykające się drzwi od łazienki.

Jestem przerażona.

Jestem pewna, że on by tego nie zrobił, ale jeśli zachowanie wskazuje na co innego.

"Pozbyłem się jej z naszego życia".

To zdanie cały czas krąży mi w głowie nie pozwalając logicznie myśleć.

Wpadam w panikę.

Próbuje się uspokoić jednak mi nie wychodzi.

Wstaje z miejsca i podchodzę do okna. Otwieram je chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Wiatr uderza w moją twarz i rozwiewa moje włosy, ale nie chce rozwiać moich czarnych myśli.

Kręcę głową i czyje gule w gardle.

Nie chce dopuszczać do siebie czarnych myśli, ale w tym monecie przychodzi mi tylko takie rozwiązanie tego wszystkiego.

Czuje łzy na policzkach. Od razu je wycieram i zamykam okno wiedząc, że to w niczym mi nie pomaga.

Oddycham głęboko idąc do sypialni.

Postanawiam położyć się spać i przez sen poukładać myśli.

---

Myślicie, że to o czym myśli Esther to prawda czy po prostu coś sobie ubzdyrała?

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz