16

234 23 12
                                    

* Kilkanaście minut później *

Wyjmuje telefon z kieszeni, kiedy jestem pewien, że Esther śpi.

Do Pola: Musimy się spotkać. Masz jutro czas?

Odkładam telefon, jednak nie czekam długo na odpowiedź.

Od Pola: Jutro 15, kawiarnia. Tylko się nie spóźnij. O 18 muszę być na bloku operacyjnym.

Do Pola: Okey, spokojnie będę o tej godzinie

Odkładam telefon na stolik i delikatnie odczepiam od siebie blondynkę.

Wstaje i biorę ją na ręce. Zanoszę ją do sypialni, a zaraz wracam po wózek i stawiam go przy łóżku. Potem idę wziąść prysznic.

* Następnego dnia, południe *

Dziś mam wolne, ale mimo to śpieszy mi się na spotkanie. Trudno było wymyślić kłamstwo dla Esther, ale jakoś mi się udało. Powiedziałem, że muszę się spotkać z szefową, bo coś jest nie tak ze zdjęciami.

Uwierzyła w to. Nie lubiłem kłamać, poprawka, nie lubiłem okłamywać swojej żony.

Wraz w wybiciem godziny piętnastej na zegarku, wchodzę do kawiarni. Rozglądam się i dostrzegam szatynkę. Od razu do niej idę.

- Cześć.- mówię i siadam na przeciwko niej.

- Wiem co chcesz powiedzieć, Luke.

- Byłaś u niej wczoraj? O czym gadałyście?- opieram łokcie o stolik i uważnie wpatruje się w kobietę siedzącą na przeciwko mnie.

- Myślę, że sprowadziłam wreszcie Esther na ziemię. Musiała usłyszeć od obcej osoby co robi nie tak. Sądzę, że jest wściekła, w końcu rzuciła kubkiem z kawą.

- Co jej dokładnie powiedziałaś?- marszcze brwi.

- Prawdę, że odtrąca od siebie innych i nie widzi co dla niej robią. Wózek nie może być usprawiedliwieniem dla jej zachowania.

- Tak chcesz jej pomóc?- unoszę trochę głos - Nie uważasz, że trochę przesadziłaś?

- Esther musi wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy, a ja jej to ułatwiam. Z całą świadomością wiem co robię, bez obaw.

- Dla mnie to była z lekka, kurwa, przesada. Przez ciebie płakała.

- Nie jesteś obiektywny, bo jesteś jej mężem, Luke. Ty widzisz łzy, ja widzę postęp.- w końcu napiła się swojej kawy.

- Nie mogę być obiektywy, gdy ona cierpi. Jaki do cholery postęp?- uniosłem trochę głos.

- Luke, nie unoś się tak, jesteśmy w kawiarni, ludzie się patrzą. Chcę Ci powiedzieć, że do Esther zaczyna docierać co się dzieje. Czy nie mam racji?- uważnie zaczęła się we mnie wpatrywać.

- Wczoraj była... Boli mnie to jak płacze czy jest smutna. Ja pierdole... Może... Ja chyba rzeczywiście ją usprawiedliwiam...

- Jeżeli już oboje się zgadzamy, to rozumiem, że mam pozwolenie na dalsze działanie?- znów upija łyk kawy.

- Tak, rób co uważasz za słuszne...

- Wszystko będzie dobrze, Luke. Zobaczysz.- uśmiechnęła się.

- Nie wiem. Ja już nawet nie mam siły.- spuszczam wzrok.

- Nie mów tak, dacie sobie radę. Daj mi się zająć Esther, a Ty zajmij się swoją pracą. Widziałam, że dobrze ci idźcie. U kogo pracujesz?

- Pracuje w agencji modelingowej.- mówię z grymasem na twarzy - Moją przełożoną jest Rosalie Winston.

- Oh, znam ją bardzo dobrze. Kiedyś u nas w szpitalu robiła sesję zdjęciową chorym dzieciom, a raczej wybierała do niej dzieci. Cudowna kobieta.

- Czasem strasznie wymagająca.- prycham.

- Z tym się zgodzę. Ale ona wie, czego chcę i osiąga przy tym znakomite efekty.

- Zeszliśmy trochę z tematu. Co zamierzasz zrobić z Esther? Mogę wiedzieć?- dopytałem.

- Zabiorę ją w jedno miejsce. Myślę, że to dobrze jej zrobi. Przypomni sobie dawną siebie, taką, jak ja ją pamiętam.

- Um... Okey. Kiedy?

- Luke nie słuchasz mnie, pod koniec tego tygodnia. To trochę daleko, więc zabiorę Esther na cały dzień. Nie masz nic przeciwko?

Byłem trochę rozkojarzony.

- Nie. Dałem ci wolną rękę, więc...

- Wolę Cię uprzedzić, żebyś się nie martwił, że zniknęła z domu.

- Dzięki.- śmieje się ponuro.

- Chyba dogadaliśmy już wszystko. Będę się zbierać. Jak mówiłam, praca wzywa. Dziś czeka mnie ciężka operacja, rozumiesz, muszę się jeszcze przygotować. Zdzwonimy się.- powiedziała zbierając się.

- Jasne. Ja będę wracał do Esther.- patrze na zegarek na nadgarstku - Może zacząć się martwić, że mnie nie ma.- wstaje.

- To jesteśmy w kontakcie.

- Ta. Narazie.- wychodzę i wracam do domu.

---

Jak wam się podoba to opowiadanie? :)

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz