* Jakiś czas później *
Wszedłem do szpitala cały czas wypytując każdego o swoją żonę. Dopiero któraś z rzędu osoba powiedziała mi, gdzie ją znajdę. Powiedzieli, że jest na sali operacyjnej.
Tak cholernie się o nią bałem. Nie wiedziałem nic na temat jej stanu. Musiałem czekać do końca operacji. Cały czas obwiniałem się o to co się stało.
Po jakimś długim czasie wyszedł lekarz, poinformowany przez pielęgniarkę o moim przybyciu. Przywitaliśmy się, wymieniając się swoimi imionami i nazwiskami.
- Co z nią?- spojrzałem na lekarza.
- Nie jest zbyt dobrze. Nie chce pana okłamywać. Pańska żona ma sparaliżowane kończyny dolne.
- Co? Jak to możliwe?!- wtrąciłem.
- Może mnie pan wysłuchać do końca? Dziękuję. Jednak mamy tyle szczęścia, że to kalectwo jest odwracalne, ale operacja kosztuje dużo i trzeba ją szybko przeprowadzić . Najpóźniej można ją przeprowadzić pół roku po wypadku. Nie więcej.
- Coś jeszcze? Coś jeszcze jej się stało?
- Ma wstrząs mózgu, zwichnętą rękę i kilka zadrapań oraz siniaków.
- Można do niej wejść?
- Zaraz, jak przewieziemy ją na salę.
- Dobrze. Dziękuję za udzielone informacje.
Pożegnałem się z lekarzem i usiadłem na plastikowym krześle.
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Mimo to postawiłem sobie za cel, żeby po mimo wszystko, zdobyć pieniądze na operację. Wiedziałem, że nie będzie to proste, ale musiałem spróbować.
Tamtego dnia nie chciała ze mną rozmawiać. Dopiero po kilku dniach wyznała mi, że była w ciąży i prosiła lekarza by nic mi nie mówił. Nie mogłem się na nią za to złościć, bo uważałem, że to moja wina.
×Teraźniejszość×
- Esther...- mówię wchodząc do sypialni.
- Idź sobie.- mówi siadając na łóżku, a raczej próbując to zrobić.
Nic nie mówiąc podchodzę do niej i biorę ją na ręce, a później sadzam na łóżku. Ona nie lubi jak patrze na jej słabości. Nienawidzi tego.
- Poradziłabym sobie sama!- wrzeszczy na mnie.
- Egoistka.- warczę pod nosem.
- Co powiedzaiłeś?!
- Jesteś pieprzoną egpistką, Esther. Myślisz tylko o sobie. Nie widzisz tego, że odsuwasz się ode mne i ja przez to cierpię? Jesteśmy w tym gównie razem, rozumiesz? Nie mam zamiaru patrzeć jak cierpisz.
- Zostaw mnie.
- Właśnie o tym mówię. Odsuwasz mnie od siebie!- zaciskam dłonie w pięści.
- Nie wiesz jak się czuje i nigdy tego nie zrozumiesz!
- Nie dajesz mi tego zrozumieć, po za tym chce ci tylko ułatwić ten okres przez który jeździsz na tym pieprzonym wózku. Obiecuję ci, że staniesz na nogi niedługo, nawet jak miałbym sprzedać swoje organy! Jestem zdolny zrobić dla ciebie wszystko!- krzycze - Słyszysz, kurwa? Wszystko!
- Nie potrzebuje twojej litości!
- No widzisz?! Wszystko co chce dla ciebie zrobić traktujesz jak jebaną litość. Nie zauważasz, że robię to wszystko z pierdolenej miłości do ciebie! Jesteś zadufaną w sobie, egoistyczną księżniczką! Chce starą Esther, chodź bym miał czekać jebaną wieczność, to będę czekał, nie ważne ile, ale musisz to kurwa w końcu zrozumieć!
- Nie krzycz na mnie!- widzę łzy w jej oczach - Nie chce byś mnie widział w takim stanie, nie chce żebyś patrzył na mnie przez pryzmat wypadku, nie chce żebyś się nade mną litował. Chce, żebyś wsparł mnie, chce żebyś patrzył na mnie tak jak wcześniej.
- Wspieram cie. Dlatego biorę nadgodziny byś jak najszybciej stanęła na nogi. Chce żebyś tylko to zrozumiała. Będziesz chciała pogadać? Będę w salonie. Jak coś to wołaj.-odwracam się i wychodzę, nie mając już siły na dalszą kłótnie.
Ona zaczyna mnie niemal od razu wołać. Wracam tam.
- Słucham?- mówię głęboko wzdychając.
- Przytul.- mówi cicho.
Podchodzę i siadam obok niej. Sadzam ją sobie na kolanach i mocno to siebie przytylam. Nienawidzę jak płacze, ale nie radzę sobie z jej cierpieniem. Nie potrafię tego powstrzymać, bo to cholernie boli.
Gdybym mógł to wziąłbym to na sobie, ale tak się nie da.
- Nie płacz.- czuje jak moja koszulka zaczyna robić się mokra od jej łez. Całuje ją w głowę.
- Nie daje już sobie rady.- mówi cicho pociągając nosem.
- Damy sobie z tym radę. Musisz tylko w to uwierzyć.
- Ty chyba nic nie rozumiesz... Nigdy nie uzbieramy na operację. Ja nie mogę pracować, a ty zarabiasz marne grosze jako mechanik.
- Jeśli nam się nie uda to sprzedam wszystko byle by uzbierać na operację. Samochód, swój ukochany zegarek, wypłace wszystkie pieniądze z banku wraz z oszczednoścami, jeśli będzie trzeba to nawet sprzedam swoje organy lub wezmę kredyt.
- Nie. Nie zgadzam się na to.- zaczyna kręcić głową.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
---
To opowiadanie jest w pewien sposób dla mnie wyjątkowe. Jest zupełnie inne niż wszystkie inne opowiadania, które pisałam do tej pory. Mam nadzieje, że pokochacie je chociaż trochę tak jak robie to ja ❤Jak wam się podoba rozdział? Czekam na wasze opinie ❤
W tym rozdziale jest pomijane imię głównego bohatera gdyż... Jeszcze wtedy nie byłam pewna czy to będzie Fanfiction, a jeśli już będzie ff to o kim.
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018