* Tydzień później *
- Wspaniale się spisujesz.- mówi Rosalie od razu gdy wchodze do jej gabinetu. Przegląda ona zdjęcia. Moje zdjęcia - Mam już dla ciebie kilka większych zleceń.- mówi odkładając zdjęcia.
- Najpierw umowa.- siadam na krześle na przeciwko niej.
- Już.- mówi i zaczyna grzebać w biurku.
Po chwili podaje mi plik kartek.
- Podpisz tu, tu i tu.- mówi pokazując mi miejsca gdzie mam podpisać.
- Chyba nie myślisz, że trafiłaś na frajera, co?- marszcze brwi przelatując wzrokiem tekst.
- Oczywiście, że nie.
- Jeśli się zgodzisz to chce przedyskutować najpierw te umowę z prawnikiem zanim ją podpisze. Chce być pewny, że w nic mnie nie wrobisz. Jeśli coś to przedstawie ci swoje propozycje zmian w tej umowie.- Zamykam plik kartek.
- Dobrze. Skoro chcesz. Tylko najpóźniej muszę mieć twoją podpowiedź na pojutrze, bo mamy bardzo ważnych klientów, a chciałabym im ciebie zaproponować jeśli coś, ale muszę mieć z tobą już wtedy podpisany kontrakt. Rozumiesz?
- Tak. Jak coś to będę dzwonić.- wstaje.
- Masz teczkę na dokumenty.- podaje mi teczkę w której jeszcze chwile temu były te papiery które mam teraz w ręku.
- Dziękuję. - od razu chowam do niej papiery - Do zobaczenia.- mówię i wychodzę zanim usłysze odpowiedz.
Od razu po wejściu do windy szukam w telefonie numeru swojego znajomego, który jest prawnikiem, a raczej znajomego Esther. Udaje mi się z nim umówić jeszcze na ten wieczór.
Po opuszczeniu budynku wsiadam do swojego samochodu i jadę prosto do domu.
Po niedługim czasie jestem pod drzwiami swojego mieszkania.
Dziwię się, bo drzwi są zamknięte. Szybko znajduje w swojej kurtce klucz i otwieram drzwi do mieszkania. W mieszkaniu panuje głucha cisza.
- Esther?- mówię na całe mieszkanie, jednak nic mi nie odpowiada - Esther?- zdejmuje szybko buty i sprawdzam wszystkie pomieszczenia.
Nigdzie jej nie ma. Nie ma też jej aparatu który dałem jej na urodziny.
Wyjmuje z kieszeni telefon i wybieram jej numer. Szybko okazuje się, że jej telefon jest w domu.Czuje strach. Cholerny strach.
Szybko wkładam buty i wychodzę z mieszkania, przy okazji je zamykając.
Jest jedyne miejsce w które mogła się udać.×Przeszłość×
- Pięknie tu.- powiedziała gdy pierwszy raz chodziliśmy po mieście do którego się przeprowadziliśmy.
- To trzeba przyznać temu miejscu.
Dziewczyna stała oparta o barierkę na molo, a ja ją obejmowałem w pasie.
- Podasz mi aparat?- zapytała, bo to ja trzymałem jej aparat.
- Masz.- podałem jej go, a ona od razu założyła go na szyję i włączyła.
- Ten krajobraz jest piękny.- ustawiła sobie aparat - Jeśli miałabym popełnić kiedyś samobójstwo to zrobiłabym to bez wątpienia właśnie tu.
- Rzuciła byś się do wody? Co by było ze mną? - położyłem jej głowę na ramieniu.
- Skoczył byś pewnie za mną.- zrobiła zdjęcie.
- Ale na pewno nie po to byś się zabić. Ja bym chciał wtedy cie uratować.- pocałowałem ją w szyję.
- Ale byś skoczył.

CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018