9

255 19 4
                                        

* Tydzień później *

- Wspaniale się spisujesz.- mówi Rosalie od razu gdy wchodze do jej gabinetu. Przegląda ona zdjęcia. Moje zdjęcia - Mam już dla ciebie kilka większych zleceń.- mówi odkładając zdjęcia.

- Najpierw umowa.- siadam na krześle na przeciwko niej.

- Już.- mówi i zaczyna grzebać w biurku.

Po chwili podaje mi plik kartek.

- Podpisz tu, tu i tu.- mówi pokazując mi miejsca gdzie mam podpisać.

- Chyba nie myślisz, że trafiłaś na frajera, co?- marszcze brwi przelatując wzrokiem tekst.

- Oczywiście, że nie.

- Jeśli się zgodzisz to chce przedyskutować najpierw te umowę z prawnikiem zanim ją podpisze. Chce być pewny, że w nic mnie nie wrobisz. Jeśli coś to przedstawie ci swoje propozycje zmian w tej umowie.- Zamykam plik kartek.

- Dobrze. Skoro chcesz. Tylko najpóźniej muszę mieć twoją podpowiedź na pojutrze, bo mamy bardzo ważnych klientów, a chciałabym im ciebie zaproponować jeśli coś, ale muszę mieć z tobą już wtedy podpisany kontrakt. Rozumiesz?

- Tak. Jak coś to będę dzwonić.- wstaje.

- Masz teczkę na dokumenty.- podaje mi teczkę w której jeszcze chwile temu były te papiery które mam teraz w ręku.

- Dziękuję. - od razu chowam do niej papiery - Do zobaczenia.- mówię i wychodzę zanim usłysze odpowiedz.

Od razu po wejściu do windy szukam w telefonie numeru swojego znajomego, który jest prawnikiem, a raczej znajomego Esther. Udaje mi się z nim umówić jeszcze na ten wieczór.

Po opuszczeniu budynku wsiadam do swojego samochodu i jadę prosto do domu.

Po niedługim czasie jestem pod drzwiami swojego mieszkania.

Dziwię się, bo drzwi są zamknięte. Szybko znajduje w swojej kurtce klucz i otwieram drzwi do mieszkania. W mieszkaniu panuje głucha cisza.

- Esther?- mówię na całe mieszkanie, jednak nic mi nie odpowiada - Esther?- zdejmuje szybko buty i sprawdzam wszystkie pomieszczenia.

Nigdzie jej nie ma. Nie ma też jej aparatu który dałem jej na urodziny.
Wyjmuje z kieszeni telefon i wybieram jej numer. Szybko okazuje się, że jej telefon jest w domu.

Czuje strach. Cholerny strach.

Szybko wkładam buty i wychodzę z mieszkania, przy okazji je zamykając.
Jest jedyne miejsce w które mogła się udać.

×Przeszłość×

- Pięknie tu.- powiedziała gdy pierwszy raz chodziliśmy po mieście do którego się przeprowadziliśmy.

- To trzeba przyznać temu miejscu.

Dziewczyna stała oparta o barierkę na molo, a ja ją obejmowałem w pasie.

- Podasz mi aparat?- zapytała, bo to ja trzymałem jej aparat.

- Masz.- podałem jej go, a ona od razu założyła go na szyję i włączyła.

- Ten krajobraz jest piękny.- ustawiła sobie aparat - Jeśli miałabym popełnić kiedyś samobójstwo to zrobiłabym to bez wątpienia właśnie tu.

- Rzuciła byś się do wody? Co by było ze mną? - położyłem jej głowę na ramieniu.

- Skoczył byś pewnie za mną.- zrobiła zdjęcie.

- Ale na pewno nie po to byś się zabić. Ja bym chciał wtedy cie uratować.- pocałowałem ją w szyję.

- Ale byś skoczył.

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz