Zatrzymuje się na jakimś parkingu.
Nie mam nikogo do kogo mógłbym jechać.
Nie mam nikogo poza nią...
Nie żałuję tego co jej powiedziałem.
Nie żałuję tego, że pierwszy raz powiedziałem jej "nie".
Nie żałuję, że pierwszy raz postanowiłem postawić na swoim.
Nie żałuję, że postanowiłem ją stępić, postwić się jej.
A już najbardziej nie żałuję tego, że w końcu powiedziałem to co myślę i to co leży mi na sercu.
Opieram głowę o oparcie i przymykam oczy.
Chce odpocząć.
W końcu rozumiem, że to przeze mnie zaczęła przyzwyczajać się, że wszystko jej wolno, bo ja dla niej robiłem niemal wszystko.
Byłem, a raczej nadal jestem, w niej ślepo zakochany.
* W tym samym czasie*
/Esther/
Stoję w miejscu i płacze.
Czyje jak serce mi pęka.
To moja wina.
To przeze mnie on cierpiał.
To moja wina, że on teraz mnie zostawił. Jeśli mnie zostawi to nie mam pojęcia co zrobię.
Nie chce nawet o tym myśleć, więc kręcę głową. Moje blond włosy zasłaniają mi twarz.
Czuje gule w gardle.
Mam ochotę krzyczeć, szlochać, a nawet coś rozwalić.
Patrzę na rzeczy pod moimi stopami.
Leży tam laptop w kilkudziesięciu, jak nie w kilkuset, częściach, do tego pozostałości po ramce na zdjęcia.
Mam ochotę schylić się po zdjęcia, ale nie mogę. Jeszcze nie mogę się schylać.
Kucam czując rozrywający ból w plecach.
Kucać też nie powinnam...
Biorę zdjęcie i wstaje podpierając się o komodę.
Ból w plecach nie ustępuje, ale w tym momencie to mnie cieszy.
Ból fizyczny daje mi ukojenie.
Ukojenie przed bólem psychicznym.
Patrzę na fotografię.
Jestem na niej ja i Luke.
Jest to zdjęcie jednego z naszych pocałunków. Od razu przypominam sobie ten moment.
×Przeszłość×
Ustawiłam aparat na statywie. Chciałam zrobić Luke'owi zdjęcie na tle zachodu słońca, ale słońce jeszcze nie do końca zaczęło zachodzić.
Musieliśmy czekać.
- Mam pomysł.- powiedział mój chłopak - Włącz samowyzwalacz i chodź do mnie.
- Nie.
- Bo sam to zrobię.- spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.
- To to zrób.- odeszłam od aparatu i ruszyłam do Luke'a.
- Jesteś okropna. - spojrzał na mnie z góry i podszedł do aparatu.
Włączył samowozwalacz i podszedł do mne.
Położył moje ręce sobie na szyi, a swoje ułożył na moich biodrach, a za chwilę niespodziewanie wpił się w moje usta.
Po kilku sekundach usłyszeliśmy dźwięk robionego zdjęcia i uruchomił się flesz.
Gdy flesz zgasł, Luke puścił mnie i podszedł do aparatu.
Od razu przyjrzał się zdjęciu.
- Co jak co, ale musisz przyznać, że to zajebiste zdjęcie.- uśmiechnął się.
×Teraźniejszość×
Rzucam zdjęcie gdzieś w kąt i zaczynam mocniej płakać.
Tak bardzo nie chce go stracić...
Zakrywam twarz dłońmi.
Nagle słyszę dzwonek od drzwi.
Ocieram policzki, biorę kule o których się poruszam i idę do drzwi.
Otwieram je i doznaje szoku. Przede mną stoi brunet o ciemnych oczach. Od razu go poznaje...
- Calum...- mówię cicho.
- Esther.- wyraźnie nie jest zdziwiony moją obecnością.
- Boże...- kolejne łzy napływają mi do oczu.
Jestem w szoku.
Rzucam się chłopakowi na szyję, a ten od razu mnie obejmuje.
- Co się dzieje?- pyta.
- Za dużo tego wszystkiego...- mówię do sobie.
- Co?
- Jak to możliwe, że żyjesz? - odsuwam się od niego nagle, gdy zaczynam w miarę racjonalnie myśleć.
- Nie zginąłem tam. Myślałem, że wiesz o tym, że jak zniknę w pewnym monecie to macie się nie martwić, bo... To było zaplanowane.- w tym momencie daje mu w twarz - Zasłużyłem...- mruczy i pociera swój policzek.
- Ja nic nie wiedziałam!- krzycze.
- Nikt ci nie powiedział? Nawet Pola?
- Ona nie wiedziała...
- Wiedziała. Niech ona się teraz tłumaczy, bo ja jestem tu po co innego. Jest Luke?- unoszę trochę wzrok na niego.
- Nie.- odpiadam krótko i wycofuję się trochę.
Teraz nie dziwi mnie to, że się znają, ale dziwi mnie tylko to, że ich charaktery są różne, a oni się dogadują. Dziwi mnie fakt, że Pola o wszystkim wiedziała i mi nie poddziała... Z moich rozmyślań wyrywa mnie głos Cal'a.
- A wiesz może gdzie go znajdę?- pyta.
- Pokłóciliśmy się i to dosyć poważnie...
- To dlatego płaczesz? - widzę zmartwienie na jego twarzy.
- Nie przejmuj się. Wejdź może w końcu do środka.- proponuje, a on to robi - Chcesz coś do picia?
- Poproszę kawy.
- Mam do ciebie prośbę...- mówię idąc do kuchni, a on podąża za mną.
- Tak?
- Możesz do niego zadzwonić? Chce mieć pewność, że nie zrobił nic głupiego...
- Jasne.- wyciąga telefon, wybiera czyjś numer i za chwilę przystawia go do ucha.
Ja zaczynam robić kawę.- Włączyłem na głośnik.- mówi do mnie Cal, a po chwili słyszę dźwięk odbieranego połączenia.
- Halo?- słyszę głos męża i na moment przestaje oddychać.
- Hej, Luke... Jesteś może w domu?- Hood patrzy na mnie.
- Nie. Nie ma mnie. W sumie to dobrze, że dzwonisz, bo mam do ciebie pytanie.
- Nawijaj.
- Mogę się u ciebie zatrzymać na jakoś czas? Nie mam się gdzie podziać...
- Jasne...
W tym momencie zdaje sobie sprawę, że on na prawdę chce ode mnie odejść.
Mam wrażenie, że coś ściska moje serce od środka.
Nie przysłuchuje się już ich rozmowie.
Robię brunetowi kawę i stawiam ją na stole, a później wychodzę z kuchni i daje płynąć łzom, które przed chwilą jeszcze powstrzymywałam.---
Jak rozdział?
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018