Słyszę pukanie do drzwi.
Od razu obawiam się reakcji Esther. Nie wiem czy lepiej by było żebym to ja otworzył drzwi, czy żeby ona to zrobiła.
Nim zdążę zadecydować ona już otwiera drzwi.
Zamykam na moment oczy, zaraz je otwieram i idę do przedpokoju.
- Esther!- słyszę głos rodziców swojej żony.
Ona jest zdziwiona i przerażona zarazem.
- Mama? Tata?- tylko tyle udaje jej się wydusić z siebie.
Mężczyzna i kobieta ostrożnie obejmują swoje dziecko, uważając na jej kule.
- Ty jednak żyjesz.- zaczyna szlochać jej matka.
Mimo tego jak Esther może być za to wściekła, to ja jestem dumny, że doprowadziłeś do ich ponownego spotkania.
- Nie udawajcie, że was to obchodzi.- Esther odpycha ich od sobie przez co jedna z jej kul leci na ziemię - Najchętniej zamknęlibyście mnie w ośrodku uzależnień.- po policzkach blondynki zaczynają płynąć łzy.
- Przez ostatnie pięć lat cię szukaliśmy. Nie było dnia byśmy nie zastanawiali się czy żyjesz.
- Kłamiecie.- krzyczy.
Od razu do niej podchodzę i mocno przytulam. Próbuje mnie odepchnąć lecz ja jej na to nie pozwalam. Z każdą jej próba odepchnięcia mnie, mocniej ją przytulam.
- Shh... - zaczynam ją delikatnie kołysać.
- Zostaw mnie. Zostaw! Puść mnie, do cholery!- drzę się na tyle na ile pozwala jej gardło i próbuje się wyrwać.
- Esther... Uspokój się. To tylko twoi rodzice.- nie chce narazie rzucać jej w twarz tym, że mnie okłamała w ich kwestii.
- To osoby, których nie chce znać.
- Szanuj ich, okey?- mówię - Mogliby państwo iść do salonu?
Kobieta i mężczyzna od razu wykonają polecenie.
- Czeka nas ważna rozmowa jak wyjdą.- odtrzegam ją i puszczam.
Podnoszę jej kule, poda je jej i idę do kuchni.
*Godzinę później*
Blondynka cały czas siedzi u nas w sypialni, gdy ja rozmawiam z jej rodzicami.
Wszyscy musimy dać sobie czas na zmiany w naszych życiach przez to, że nasza rodzina się powiększyła.
Kiedy oni już opuścili moje mieszkanie, ja idę do Esther. Dziewczyna siedzi na łóżku i patrzy się w okno.
- Czemu mnie okłamałaś?- to pierwsze pytanie jakie pada z moich ust gdy wchodzę do sypialni.
- To dlatego byłeś dzisiaj taki dziwny.- prycha nie patrząc na mnie.
- Zadałem ci pytanie.
- Chciałam nowego życia, a by je zacząć musiałam wyrzec się wszystkiego.- w końcu na mnie patrzy.
- Rozumiem, że nie chcesz mieć nic wspólnego ze swoimi rodzicami, ale okłamałaś mnie.- unoszę głos - Nie mam zamiaru siedzieć tym razem cicho i udawać, że nic się nie dzieje. W ostatnim czasie zraniłaś mnie tyle razy, że mam dość bycia cicho!- wykrzykuję, a Esther aż podskakuje na mój podniesiony ton.
- To nie tak...- zaczyna, ale jej przerywam.
- Nie powiedziałaś mi, że byłaś w związku z kobietą, w dostatku tą samą co ostatnio za często się wokół ciebie kręci. Uśmierciłaś własnych rodziców w moich oczach, a ja ci głupi współczułem. Do tego byłaś pierdoloną ćpunką i ja nic o tym nie wiedziałem. Uważasz, że o tym nie powinienem wiedzieć? Czuję się tak cholernie zraniony, że nie masz pojęcia. Okłamywałaś mnie latami. Czuje, że cię, kurwa, nie znam! - zaciskam dłonie w pięści.
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018