10

268 21 4
                                    

Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni ;)

---

*Wieczorem*

- Wiesz co?- powiedział Marcus uważnie przeglądając, a raczej kończąc przeglądać, mój kontrakt.

- Co?- patrze na niego otwierając butelkę z piwem.

- Nie widzę tu haczyków.- mówi patrząc na mnie.

- Ja czytając to przed twoim przyjściem, też nic nie zauważyłem. Dlatego wydało mi się to podejrzane.- biorę łyk piwa.

- Przejrze to jeszcze raz jeśli chcesz.

- Nie. Nie ma tu żadnych haczyków to ci ufam, okey? Ale pomóż mi to trochę przerobić. Coś dodać i coś odjąć od tej umowy.

- Jasne. Jak chcesz.- przytakuje i bierzemy się do pracy.

* Następnego dnia *

Z poprawionym kontraktem udaje się do gabinetu Rosalie. Trochę nie poważnie zachowuje się poruszając się po budynku jakby to był mój dom, ale mam w to wypierdolone.

Podchodzę do drzwi jej gabinetu, wcześniej pytając jej asystentki czy jest w gabinecie, a ta od razu mi przytakuje.

Wchodzę do pomieszczenia słysząc "proszę".

- Hemmings?- jest wyraźnie zdziwiona.

- Mam poprawiony kontrakt.- kładę jej na biurku teczkę.

- Mogę zobaczyć?- pyta biorąc teczkę.

- Po to ci to przynoszę.

Ona szybko zaczyna sprawdzać na nowo napisany kontrakt.

- Może być.- kiwa głową - Teraz go podpiszesz? - pyta.

- Teraz tak.

- To podpisuj.- mówi i podaje mi długopis, a ja podpisuje kontrakt.

Po chwili kobieta zaczyna sprawdzać czy wszystko podpisałem dobrze i sama się podpisuje w odpowiednich miejscach.

- Proszę i gotowe. Teraz oficjalnie dla mnie pracujesz.- wstaje i podaje mi dłoń - Ciszę się i mam nadzieję na owocną współpracę.

- Ja również.- ściskamy sobie dłonie.

- Jutro bądź w firmie. Jak mówiłam będę miała ważnych klientów i chce cię polecić, a oni mogą chcieć cię zobaczyć.

- Dobrze.- przytakuje.

Po chwili żegnam się z Rosalie i wychodzę z gabinetu, a jeszcze później z budynku i udaje się do swojego auta.

* Następnego dnia *

Trochę zestresowany przekraczam poraz pierwszy dzisiejszego dnia próg gabinetu szefowej. Kobieta uparła się bym uczestniczył w jej spotkaniu. Ubrałem z tej okazji swoją jedyną marynarkę. Nie była stara i nie odstawała od panującej obecnie mody.

- Nie wyglądam źle?- pytam poprawiając marynarkę.

Nie miałem pojęcia, ale jakoś bardziej zacząłem przejmować się tym jak wyglądam.

- Wyglądasz jak nowy kontrakt współpracy z dużą marką odzieżową.- mówi i podchodzi do mnie.

- Czyli nie jest źle.- mruknąłem i włożyłem ręce do kieszeni spodni.

- Zobaczymy czy cię wyborą. Pamiętaj jak cię zawołam to przyjmujesz na twarz najlepszy uśmiech na jaki cię stać. Zrozumiano?

- Tak.- przeczesuje palcami swoje włosy.

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz