*W tym samym czasie*
/Luke/
Siedzę u Calum'a w mieszkaniu. Nie mam ochoty spędzać wolnego dnia samemu z żoną w swoim mieszkaniu.
- Powiesz mi czemu przyszedłeś tak wcześnie? - pyta brunet zapinając swoją koszule.
- Esther mnie wkurwia.- mówię od razu.
- Od kiedy, kobieta twojego życia, cię wkurwia? - prycha poprawiając mankiety.
- Od jakiegoś czasu, a wczoraj miarka się przebrała. Nie wiem czemu, ale nie mogę z nią wytrzymać...
- Czym cię wkurwiła?
- Znów się kłóciliśmy, a wczoraj trochę przegieła.- warcze.
- To znaczy?
- Przez nią mogę stracić pracę. Ona myśli tylko o sobie, ale, tak czy tak, to mnie uważa za dupka, więc w końcu stałem się taki dla niej.
- Jak to możesz stracić pracę?- mruży oczy nie rozumiejąc.
Zdejmuje koszulkę i pokazuje mu ślady, które zostawiła moją żoną na moim ciele.
Cały mój tors był w czerwonych śladach pozostawionych po wbojaniu we mnie paznokci, a nawet w niektórych miejscach były małe strupy.
- A co? Miałeś mieć jakąś rozbieraną sesje?- śmieje się.
- Nie wiem. - warczę - Nie wiem co mam zaplanowane i szczerze mało mnie to obchodzi w jakiej kampani będzie pokazana moją twarz. Mimo to... Wiem, że za to będę miał problemy w pracy.- zakładam koszulkę.
- Nie lubisz przecież tej pracy.
- Szczerze? Chce ją polubić, bo wiem, że zrobię tym na złość Esther.
- Nie możesz odpuścić? - zaczyna wiązać swój krawat.
- Za dużo razy jej odpuszczałem i za dużo razy udawałem, że nic się nie stało. Przyszedł w końcu czas by zobaczyła, że to ja mam nad nią kontrolę, a nie na odwrót.
- Czyli zależy ci na kontroli? - prycha - Posłuchaj, stary... Tym sposobem nic nie ugrasz.
- Ugram więcej niż ci się wydaje. Znam Esther na wylot i wiem, że trafiłem w czuły punkt. Sama zacznie teraz mnie unikać.
- Myślisz, że coś się uda jeśli, będziecie się unikać?- przenosi wzrok z krawatu na mnie.
- Oboje na tym zyskamy. Przez oboje mam na myśli mnie i ciebie.- opieram łokcie na kolanach i zaczynam bawić się palcami.
- Co?
- Serio jesteś głupi czy takiego zgrywasz?- unoszę głos - Rusz trochę głową, Hood.
- Ruszam nią.- wywraca oczami - I jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że więcej stracisz będąc dupkiem niż zyskasz.
- Kurwa.- zakrywam jedną dłonią twarz - Przez to znów zbliży się do Poli, bo będzie chciała mi zrobić na złość.- zabieram rękę z twarzy.
- Jesteś pewny?
- Jestem tego tak samo pewny jak tego, że tu siedzę.- patrze na niego.
- Nie wiem czy to wszystko dobrze się skończy.
- Będzie dobrze, Hood. Po prostu trzeba trochę panować nad tą znajomością ich i będzie dobrze.
- Jak chcesz to zrobić?- siada obok mnie.
*Jakiś czas później*
/Esther/
Podchodzę o kulach do drzwi z odpowiednim numerem. Jak się okazuje, Pola mieszka w apartamentowcu.
Dzwonie dzwonkiem do drzwi i czekam, aż ktoś mi otworzy.
Po chwili w drzwiach pojawia się postać Poli.
Szatynka uśmiecha się od ucha do ucha i przepuszcza mnie w drzwiach.
- Cześć.- mówi.
- Cześć.- odpowiadam rozglądając się po ogromnej przestrzeni.
- Mieszkam tu tylko tymczasowo. Ten apartament jest dobry, ale ja osobiście potrzenuje czegoś lepszego.- mówi zamykając drzwi i idąc za mną.
- Jesteś chyba trochę zbyt rozrzutna.- wchodzę w głąb mieszkania.
- Jeśli ma się pieniądze to warto z nich korzystać. - wzrusza ramionami - Kawy?
- Nie. Dziękuję.
- Mimo wszystko ja chętnie sobie zrobię.- mówi, a ja czuję się dziwnie.
Cała ta przestrzeń mnie przytłacza, a obecność Poli mnie krępuje.
Idę za nią. Boje się, że się zgubie w tej przestrzeni.
Wchodzimy do ogromnej przestronnej kuchni.
- Żałuję, że jeszcze nie zatrudniłam gosposi.- mówi i włączą ekspres do kawy, który wydaje się droższy niż wszystkie moje ubrania, razem wzięte.
Przy Poli czuje się biednie, wiedzę różnice społeczne pomiędzy nami, czuje przy niej kompleksy, których nigdy nie czuje przy Luke'u...
- Lubisz wydawać pieniądze?- siadam przy wyspie kuchennej.
- Nie mam co innego z nimi robić. Oszczędzać? Po co, skoro nie mam potomków, ani nikogo komu bym mogła przekazać swoje pieniądze?- prycha - Ty mogłaś mieć kogoś z Luke'iem.- widzę grymas na jej twarzy gdy mówi imię mojego męża - Ale w sumie to dobrze, że nic was nie łączy i spokojnie możecie się rozejść.
- Tak.- spuszczam głowę.
- No właśnie.- kleszcze w dłonie - Opowiadaj co wczoraj uzgodniliście.
W tym momencie zdaje sobie sprawę, że źle zrobiłam przychodząc tu, ale z drugiej strony myśląc o blondynie, czuje złość po wczorajszym i uznaje to za dobry pomysł.
- Rozmawialiśmy głównie o tym jak dzielimy masz majątek i ustaliliśmy, że póki lekarz nie pozwoli mi już normalnie chodzić, a raczej póki nie będę mogła normalnie chodzić i chodzenie bez kul nie będzie sprawiało mi już bólu, to mogę mieszkać w tamtym mieszkaniu.
- On udaje strasznie dobrodusznego. Brzydzi mnie to, że jest taki sztuczny.- krzywi się Pola i bierze w ręce kawę, która właśnie się zaparzyła.
- On nie jest sztuczny. On już taki jest.
- Niby jest, ale ty się na tym przejechałaś. Skrzywdził cię.- odstawia kubek, podchodzi do mnie i lekko mnie przytula, a ja się spinam - Mam ochotę go za to walnąć.
- Zostaw go w spokoju. Skrzywdził mnie, ale to nieważne. Nie chce go widzieć więcej niż to konieczne. Niedługo nie będę go widywać w ogóle.- mówię pierwsze lepsze kłamstwa, które przychodzą mi do głowy.
- Mądra decyzja.
---
Z Kim ma być kolejne opowiadanie?
- Z Luke'iem Hemmings'em
- Z wymyślonymi przeze mnie bohaterami
- Z kimś innym (z kim piszcie w komentarzach)
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018