44

218 19 0
                                    

* Następnego dnia *

Zakładam kurtkę i buty.

- Jadę obejrzeć auto.- mówię, a Esther pojawia się za chwilę w przedpokoju.

- Nie zapomnij tylko naszego samochodu.- rzuca mi kluczyki, które od razu łapie - Pojechać z tobą?

- Nie. Nie możesz jeździć autem.

- Ten jeden raz mógłbyś przymknąć oko.- puszcza mi oczko.

- Chyba oszalałem.- łapie się za głowę - Ubieraj się.

- Super! - krzyczy jak małe dziecko i idzie szybko do sypialni. Jest to na tyle szybkie, że można uznać to za wolny bieg.

- Esther! Nie wolno ci biegać.- warczę.

- Rehabilintant nie ma nic przeciwko temu, żebym chodziła bez kul.

- Po pierwsze, chodziła, a nie biegała, a po drugie to nie jest lekarz. Proszę Cię, żebyś chodziła, jeśli tak bardzo nie nawidzisz tych kul. Tylko powoli.

- Czyli ty właśnie zgodziłeś się bym chodziła bez kul?- pojawia się w przedpokoju, a ja widzę jak się krzywi.

- Co ci jest?- podchodzę do niej.

- Chyba miałeś rację bym nie biegła.- śmieje się gorzko.

- Boli?- patrze w jej oczy.

- Trochę?- uśmiecha się.

- Może zostań w domu...

- Nie.- kręci głową - Dam rade. Po prostu troszeczkę przesadziłam.

- Zadzwonię po Calum'a.- wyjmuje telefon, a blondynka w ekspresowym tempie mi go zabiera.

- Ja będę prowadzić.

- Jeszcze za wcześnie.- piorunuje ja wzrokiem.

- Dam rade. Ustawisz mi nieco inaczej fotel kierowcy niż zawsze i będzie dobrze.- chowa sobie mój telefon do tylnej kieszeni.

- Boję się Esther.- kładę jej dłoń na policzku - To głupi pomysł... Nie masz nawet prawka.

- Oboje wiemy, że umiem prowadzić samochód. Będzie dobrze...

- Esther...

- Będę prowadzić jeden z samochodów jak zdecydujesz się kupić tego chevroleta. To nie jest daleko więc spokojnie dojadę.

Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i zaczynam bić się z myślami. Wiem, że Esther umie prowadzić auto, sam jej tego uczyłem, ale mimo to nie ma uprawnień do prowadzenia auta i jeszcze to, że niedawno miała operację. Ale z drugiej strony wątpię by Cal mógł ze mną pojechać, a nie chce płacić pieniędzy jakiemuś obcemu facetowi za to, że przyprowadzi mi auto pod dom...

- Luke?- dziewczyna macha mi dłonią przed twarzą.

- Hm? Co?- patrze na nią.

- Nie zarysuje ci auta. Po za tym coś mi się należy za to, że znalazłam ci garaż niedaleko domu gdzie będziesz mógł naprawiać swoją kupę złomu.- kładzie ręce na swoich biodrach.

- Będziesz mogła prowadzić tylko musimy uważać na policje.

- Przecież wiem.- prycha - To jak? Jedziemy?

- Tak.

Dziewczyna szybko się ubiera. Ja pomagam jej tylko założyć buty, bo uparła się na trampki...

Potem wychodzimy z domu i jedziemy obejrzeć mój wymarzony samochód.

* Jakiś czas później *

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz