7

304 24 11
                                    

Wchodzę do mieszkania. Słyszę muzykę. Marszcze brwi zdejmując buty i rozpinając dwa guziki swojej koszuli.

- Esther! Co tu do cholery się dzieje?! - wrzeszcze wchodząc do pokoju i widząc walające się po podłodze zdjęcia i albumy z których zostały wyjęte zdjęcia.

Blondynka siedzi na ziemi i wyjmuje kolejne zdjęcia z kolejnego albumu.

- Esther!- krzycze podchodząc do niej.

- Co?- patrzy na mnie gniewnie, gdy przykręcam muzykę.

- Co tu się, kurwa, dzieje?- rozglądam się po pomieszczeniu.

- Oprożniam albumy.- wzrusza ramionami.

- Ty jesteś chora? Po co to robisz?

- Nie podobają mi się te zdjęcia, a raczej nie podoba mi się coś innego.

Dopiero w tym momencie przyglądam się każdemu ze zdjęć leżących na podłodze. Na każdym z nich jestem ja.

- Wytłumaczysz mi o co ci chodzi?- kucam przy niej, a ona zamyka album.

- Obiecałeś mi coś.- łapie mnie za kołnierzyk - Miałeś być tylko moim modelem. Miałeś pozować tylko do moich zdjęć.

×Przeszłość×

- Luke!- zawołała mnie biegnąc ileś metrów przede mną.

Goniłem ją już od kilku minut. Specjalnie jej nie łapałem.

- Nie możesz mnie złapać? - zaśmiała się, a w tym monecie ją złapałem i wywrociliśmy się oboje na piach - Jesteś ciężki! - krzyknęła, ale zamiast mnie odepchnąć, złapała mnie za policzki i złączyła nasze usta w pocałunku, a dopiero potem mnie odepchnęła i wstała.

Zaśmiałem się podnosząc się na rękach.

Dziewczyna szybko wstała i pobiegła pod pobliskie drzewo, wzięła nasze rzeczy, a szczególnie swój aparat i wróciła do mnie.

Zarzuciła sobie na swoje ramiona moją bluzę i usiadła kilka metrów ode mnie.
Od razu zauważyłem jak ustawia coś w aparacie.

- Uśmiech, skarbie. - powiedziała i sama się uśmiechnęła.

Wykonałem to o co mnie prosiła i usłyszałem dźwięk robionego zdjęcia.

- Śliczne.- szerzej się uśmiechnęła.

- Tobie chyba robienie zdjęć nigdy się nie znudzi, co? - zaśmiałem się i położyłem się spowrotem na piasku.

- Kocham to równie mocno jak ciebie. Wiesz?- przysunęłam się do mnie i usiadła nad moją głową, a za chwilę położyłam sobie moją głowę na kolanach.

- Wiem to.- spojrzałem w jej srebrne oczy.

- Wiesz też, że jesteś moim ulubionym obiektem do fotografowania?- przeczesała moje włosy.

- Wiem.- uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy.

- Możesz mi coś obiecać?- zapytała po krótkiej chwili ciszy.

- Co takiego?- otworzyłem oczy.

- Obiecaj, że będziesz tylko moim modelem i tylko ja będę mogła robić ci zdjęcia.

- Skarbie. Nikt inny nie będzie chciał robić mi zdjęć.- pokręciłem głową - Ale... Obiecuję ci to. Jesteś moim jedynym fotografem.

- No mam nadzieje. - nachyliła się nade mną i mnie pocałowała.

×Teraźniejszość×

Esther puszcza mój kołnierzyk pchając mnie delikatnie i zaczyna łapać się rękoma za wózek i z niemałą trudnością próbuje na nim usiąść.

Pomagam jej, za co dostaje w twarz. Zaciskam usta w cienką linie by nic nie powiedzieć. Wiem, że w tym momencie stanowczo przesadziła, bo nie miała powodu mnie policzkować, ale ignoruje to i zaczynam zbierać zdjęcia i szybko odkładam je na ich miejsce.

Robie to przez pół godziny, a później idę jej szukać.

Siedzi w pokoju i patrzy w okno.

- Możemy porozmawiać?- pytam.

Mam wrażenie, że od wypadku zrobiłem się straszną cipą... Mam wrażenie, że gdzieś zatraciłem w tym wszystkim siebie, czyli prawdziwego Luke'a. Mimo to na pewno mniej się zmieniłem niż Esther...

- O czym?- pyta pretensjonalnie.

- Jestem narazie na okresie próbnym u tej kobiety.- mówię otwarcie - Jeśli uzna, że coś ze mnie będzie to podpisze ze mną umowę.

- Aha i po co mi to mówisz? - odwraca się w moją stronę.

- Jesteś moją żoną i nie chce mieć przed tobą tajemnic.

- O jejku. Jakiś ty dobroduszny.- mówi z ironią - Szkoda tylko, że nie dotrzymujesz obietnic.

- Wiem o co ci chodzi, ale teraz to jedyna szansa na zdobycie pieniędzy na twoją operację.- siadam na łóżku.

- Ile razy mogę ci mówić, że nie chce nic od ciebie?- patrzy na mnie wściekła.

- Ty po prostu jesteś zbyt dumna żeby powiedzieć "Luke, dziękuję Ci, że się o mnie martwisz i robisz dla mnie wszystko".

- Ty jesteś pojebany.- wrzeszczy.

- Jedyną pojebaną osobą, w tym pomieszczeniu, jesteś ty. Chce ci do chuja pomóc, zacharowywuje się na śmierć, a raczej to robiłem, żebyś miała te cholerną operację i żeby nic ci nie brakowało.

- Mam wrażenie, że myślisz o sobie. Chcesz to zrobić nie z miłości do mnie, a dlatego, że masz wyrzuty sumienia przez ten wypadek. Nie był on twoją winą. Ile razy mam ci to mówić? Nie mam już siły tego powtarzać, bo jebany Hemmings postawił sobie za jebany cel, że będzie cały czas pracował. Chce ci powiedzieć, że nie chce ten jebanej operacji, bo pogodziłam się już z tym co mnie spotkało.- spuściła wzrok.

- Ty jesteś teraz gorsza niż jak masz okres. Wczoraj myślałaś nad tym jak będziesz się bawić z naszymi dziećmi na wózku, a teraz po prostu mówisz, że się z tym pogodziłaś?!

- Tak, pogodziłam się. Wole cię po prostu mieć przy sobie niż patrzeć jak gonisz za niczym.

- Nie gonie za niczym. Gonie za pieniędzmi, a one potrzebne są na operację. To nie jest nic. - teraz to ja kręcę głową - Udowodnie ci, że jestem w tobie tak szaleńczo zakochany, że zrobię dla ciebie wszystko. Pytanie czy ty jesteś na to gotowa? Czy ty jesteś gotowa wrzucić swoją dumę do kieszeni i pokazać w końcu, kobietę, moją Esther, która bez wahania umie przyznać, że mnie potrzebuje?

- Mówię ci cały czas, że cię potrzebuje.

- Skoro mnie potrzebujesz to pozwól mi o siebie zadbać! - podnoszę się i unoszę głos.

- Jak mam ci na to pozwolić skoro ty sam nie umiesz o siebie zadbać? - ona również unosi głos.

- Jestem tu, żeby dbać o ciebie, a nie o siebie.

- Nie potrzebuje tego, nie potrzebuje by ktoś o mnie dbał. Chce tylko mieć ciebie przy sobie. Rozumiesz? Albo nie...- warczy - Wole być sama, bo i tak zostane sama. Cały czas jestem sama.- spuszcza wzrok i po prostu wyjeżdża z naszej sypialni swoim wózkiem.

- Esther...- mówię za nią.

- Zostaw mnie, chce pobyć sama.

Zostawiam ją w tym momencie samą. Głowa każe mi zostać i dać jej wszystko przemyśleć, a serce każe za nią iść.

Całe moje wnętrze krzyczy.

Czuje, że tracimy wspólny język. Czuje, że nie mamy już nawet nici porozumienia.

Zaciskam dłonie w pięści i opadam na łóżko.
Chowam twarz w poduszkę i krzycze, wrzeszcze, drę się w niebo głosy. Chcąc poczuć wewnętrzny spokój. Jednak nic się nie zmienia, może poza tym, że gardło zaczyna mnie boleć.

---
Jak rozdział?

Jak podoba wam się wykreowanie postaci?

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz