* Pół godziny później *
Esther siedzi na łóżku i płacze, a ja po prostu ubieram spodnie.
- Wyjdź.- słyszę z jej ust.
- Nie. Nigdzie nie idę.- biorę leżąca na biurku paczkę papierosów i wyjmuje stamtąd jednego. Otwieram okno i odpalam papierosa.
- Nie poznaje cię...
- Gdybyś ty się nie zmieniła to i ja bym tego nie zrobił. To mój system obronny przed twoimi humorami. Gdyby nie to już dawno bym ześwirował.- zaciągam się papierosem.
- Nie jesteś już moim Luke'iem.
- A ty nie jesteś moją Esther. No, ale cóż... Trzeba żyć dalej.- wypuszczam dym z ust.
Wiem, że w tym momencie zachowuje się jak rasowy dupek, ale na inne zachowanie nie mam ochoty. Nie mam ochoty okazywać jej jakichkolwiek uczuć czy emocji. Sam siebie nie poznaje i aż dziwnie się, że mam w sobie coś z dupka.
- Wykorzystałeś mnie przed chwilą bez jakiegokolwiek słowa...- pociąga nosem.
- Ty moimi uczuciami bawiłaś się od miesięcy. Mieszałaś mnie z błotem za każdym razem gdy miałaś taki kaprys. Zniszczyłaś mnie, bo miałaś taki kaprys. Poza tym sama potem tego chciałaś.
- Nie mogłam cię zniszczyć.
- Zrobiłaś to. - w końcu patrze na nią paląc - Wytrzymywałem to, ale dziś zdałem sobie sprawę, że przy twoich wahaniach nastroju muszę się umieć bronić. Tak o to dziś narodził się nowy Luke.
Czuje, że coś się we mnie zmieniło. Nie mam nawet ochoty jej przytulić, chociaż wiedząc, że stary ja już dawno by to zrobił.
Wykorzystałem ją przed chwilą? Tak.
Głównie dlatego siebie nie poznaje.
Nigdy nie był bym w stanie jej wykorzystać, ani skrzywdzić, a tu proszę! Zrobiłem to i to w ciągu jednej godziny.
- To nie możliwe.
- Uwierz w to w końcu.- warczę zaciągając się papierosem poraz ostatni. Gasze niedopałek i wyrzucam przez okno.
- Nie chce!- kręci głową.
- Musisz.- mówię to ciągnąc ją za włosy żeby spojrzała mi w oczy - Nie wiem czy kiedyś wróci stary ja. Zniszczyłaś mnie do końca w ciągu godziny, zniszczyłaś mnie wbijając swoje paznokcie w moją skórę.- łapie ją za dłoń i pokazuje jej dłoń - Nie myślałaś wtedy o moich uczuciach, dlatego ja przestałem przez to myśleć o twoich.- puszczam ją i wychodzę z pomieszczenia słysząc jej szloch.
Wcześniej serce w takich sytuacjach mówiło mi, że mam się cofnąć i zazwyczaj to właśnie robiłem, ale w tym monecie, albo nie słyszę głosu serca, albo mówi mi to samo co rozum "Zostaw ją teraz samą, niech czuje to co czułeś ty".
Postanawiam jednak nie wychodzić z mieszkania, bo jestem ciekawy jak to wszystko się potoczy.
/Esther/
Chowam twarz w dłoniach. Nigdy bym nie przypuszczała, że da się kogoś zniszczyć.
Luke od jakiegoś czasu już się zmieniał, ale dziś... Pokazał efekt mojej pracy. Byłam świadoma, że to moja wina, tylko nie wiedziałam, że tak bardzo. Widziałam dziś w jego oczach wsciekłość i pewnego rodzaju nienawiść.
Myślałam, że to zniknie, gdy pozwolę mu zrobić to co chce. Myślałam, że pojawi się w jego oczach miłość, która do tej pory widywałam cały czas.
Dopiero teraz dociera do mnie to, że dziś jednak przesadziłam.
Podnoszę się z łóżka i zakładam swój szlafrok. Powoli wychodzę z sypialni. W domu panuje kompletna cisza. W salonie widzę męża, siedzi wpatrzony w telefon.
- Luke?- mówię i powoli siadam obok niego.
- Czego?- nie patrzy na mnie tylko w telefon.
- Ja...- dotykam delikatnie jego nagiego ramienia, ale on od razu je zabiera.
- Nie dotykaj mnie.
- Nie bądź mną.- jęknęłam.
- W końcu zrozumiałaś jak się zachowujesz? Trochę za późno.- prycha.
Szybko i dość mocno łapie jego dłoń i splatam z nim palce, a kciukiem drugiej dłoni gładze wierzch jego dłoni.
- Proszę...
- Nie proś. Na prośby i przeprosiny już trochę późno.- patrzy na mnie trochę rozbawiony - Ehh...- odkłada telefon i poprawia wolną już ręką mój szlafrok - Widać ci było piersi.- mówi i odwraca wzrok.
- Mogę się przytulić?- pytam.
- Nie. Dopóki się nie opanujesz.
- Dupek z ciebie.- prycham czując irytację.
- Teraz masz podstawy by mnie tak nazywać.- śmieje się.
- Ty robisz to specjalnie?
- Może.- wzruszam ramionami.
- Może lepiej nie będę się w takim razie odzywać.- puszczam jego dłoń i krzyżuje ręce na piersiach, a wzrok odwracam w kierunku telewizora, który jest stanowczo za duży.
- Jedyna mądra decyzja.- mruczy i wstaje z miejsca.
Nie zatrzymuje go.
* Następnego dnia *
Jem śniadanie. Luke'a nie ma już w domu. Z tego co się domyślam jest już w pracy.
Nagle dzwoni mój telefon. Patrzę na wyświetlacz.
Pola.
Odbieram bez wahania. Jeszcze wczoraj zrobiła bym to z pewnego rodzaju obawą. Obecnie mam gdzieś zdanie Luke'a. Szczerze, co innego by było gdyby zachowywał się normalnie.
- Halo?- mówię przełykając swoje śniadanie.
- Cześć, zapomniałaś o mnie? Miałaś zadzwonić jak ten palant wyjdzie...
- Przepraszam.- mówię opierając się plecami o oparcie krzesła - Długo z nim rozmawiałam i po prostu zapomniałam. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Zastanawiam się tylko co uzgodniliście.
- To sprawa moja i jego.- mówię nie chcąc wymyślać kolejnej historii.
- Esther, wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?
- Tak, wiem, ale o tym nie ma co dużo mówić.
- Chcesz się dziś spotkać? Mam wolne.
- W sumie to chętnie.- mówię wstając.
- To może teraz wpadniesz do mnie? Nigdy tu w sumie nie byłaś...
- To dobry pomysł.- kiwam głową, chociaż wiem, że ona tego nie widzi.
- Mam po ciebie przyjechać?
- Nie. Przyjadę do ciebie taksówką, tylko wyślij mi adres.
- Już to robie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- rozłączam się.
Uśmiecham się, bo wiem, że możliwe, że robię na złość swojemu mężowi.
---
Poprzedni rozdział miał 1500+ słów i jeden komentarz (z moją odpowiedzią dwa) Serio? -.-
W takim razie zbliżamy się do końca tego opowiadania.
Niemal zerowa motywacja = Szybszym końcem opowiadania, przez brak chęci
![](https://img.wattpad.com/cover/132684425-288-k949503.jpg)
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018