22

217 20 7
                                    

* W tym samym czasie *

/Luke/

Nagle przede ma pojawia się Rosalie.

- Witaj.- zadziera głowę by spojrzeć mi w oczy.

- Cześć. Co chcesz?- podwijam rękawy bluzy do łokci.

- Jutro powinieneś mieć pieniądze na koncie za...- przerywam jej.

- Czyli spodobały im się zdjęcia?- patrzę na nią.

- Byli zachwyceni. Na początku byli niechętnie nastawieni do ciebie, ale gdy zobaczyli ciebie w swoich ciuchach... Bardzo im się podobałeś, dlatego chcą cię na swoim pokazie.- uśmiecha się.

- Kiedy?- patrzę na zegarek na ręku i zdaje sobie sprawę, że muszę zaraz stąd wyjść by zdarzyć zrobić coś do jedzenia przed powrotem Esther.

- Za cztery dni na tydzień. Do tego będzie sesja.- mówi patrząc w plik dokumentów w swoim ręku.

- Chciałem jak najszybciej załatwić operację mojej żony więc... Muszę odmówić.- wzdycham i patrzę na nią.

- Masz na rehabilitacje?- wlepia we mnie swój wzrok i uważnie obserwuje moją reakcję.

- Co?

- Twoja żona będzie miała zabieg na kręgosłupie... Teraz jeździ na wózku, więc na pewno będzie potrzebna rehabilitacja, Luke.

- Nie. Nie mam.- wzdycham - Poza tym... Ona nie ma nie dowładu w nogach.- marszcze brwi i odwracam wzrok - Ona po prostu nie może stanąć na nogi, bo inaczej będzie jeździć do końca życia na wózku.

- Czyli ona może chodzić?

- Praktycznie to tak.- kiwam głową.

- Mimo to po operacji będzie potrzebować rehabilitacji.

- Może i masz rację.- wracam wzrokiem na jej twarz.

- Przyjmujesz w końcu te moją propozycję? Obiecuję, że jest dobrze płatna.

- Wszystko super, tylko ja jestem fotomodelem. Nie jestem od popierdalania po wybiegu.

- Słownictwo.- upomina mnie - Tam ci wszystko pokażą. Zadbam o to.

- W takim zgadzam się.

- I super. Prześle ci całą umowę i plan mail'em.- mówi i za chwilę odchodzi, a ja wracam do domu.

/Kilka godzin później/

Słyszę jak drzwi wejściowe się otwierają.

Od razu idę do przedpokoju.

Esther z pokerową twarzą zaczyna zdejmować buty i kurtkę.

- Cześć.- mówię pomagając jej.

Ona nic nie odpowiada, tylko kończy zdejmowanie bytów i jedzie do salonu.

- Co jest?- idę za nią.

Dziewczyna rozgląda się po półkach.

- Postawisz to tam?- wskazuje na najwyższą półkę pokazując mi aparat.

- Skąd go masz?- pytam biorąc aparat do ręki.

- To długa historia. Nie chce o tym rozmawiać. Okey?- uważnie na mnie patrzy - Zmieniałeś koszulkę? Czy to...?- widzę pojawiający się na jej ustach uśmiech - Myślałam, że jej nie masz.

- Zawieruszyła się w szafie.- patrze na swoją koszulkę z logiem batmana i stawiam aparat na półkę.

- Uwielbiam tego bohatera.- łapie mnie za dłoń i przygląda mi się uważniej - Po niej widać, że schudłeś... kiedyś leżała na tobie inaczej, ale muszę przyznać, że teraz wygląda lepiej.

- Dobrze, że ci się podoba.- sam się uśmiechnąłem - Zrobiłem coś do jedzenia.

- To to tak ładnie pachnie? Boże! Już chce jeść.- pojechała do kuchni, a ja poszedłem za nią.

Podałem jej jedzenie, a ona podziękowała.

- Jedynym pozytywnym aspektem tego, że miałam wypadek, jest to, że chociaż jedno z nas nauczyło się gotować.

Żadno z nas nigdy nie potrafiło. Ja się tego nauczyłem, bo musieliśmy oszczędzać pieniądze po jej wypadku, a to wychodziło taniej niż jedzenie na wynos.

×Przeszłość×

- W końcu zamieszkamy razem!- krzyknęła wchodząc do mieszkania, które wynajeliśmy.

- Jaki entuzjazm.- spojrzałem na nią.

Była tak cholernie szczęśliwa z tego, że zamieszkamy razem. Wskazywała na to każda część jej ciała.

Obecnie obracała się do okoła własnej osi.

- Nie masz pojęcia jak się ciesze. - zatrzymała się i spojrzała na mnie.

- Widzę to.- uśmiechnąłem się.

- Gdzie aparat?!- pisnęła i szybko do mnie podeszła. Od razu zaczęła przeszukiwać nasze rzeczy.

- Powinniśmy chyba pomyśleć o obiedzie, a nie o zdjęciach.- prychnąłem.

- Chyba nie myślisz, że będę gotować?- spojrzała na mnie.

- Szczerze? Na to liczę.

- Ja mam dwie lewe ręce do gotowania. Potrafię spalić wodę w czajniku.- wyprostowała się.

- Nie może być tak źle.- pocałowałem ją.

Następnego dnia dobitnie poznała mi swój "talent" do gotowania. Niemal nie spaliła nam kuchni robiąc jajecznice. Od tamtego czasu postanowiliśmy, że będziemy zamawiać coś do domu.

×Teraźniejszość×

Uśmiecham się widząc jak smakuje jej to co zrobiłem.

Wyciągam telefon z kieszeni i robie jej zdjęcie. Ona słysząc dźwięk aparatu w telefonie od razu na mnie patrzy.

- Co ty robisz?- marszczy swoje brwi.

- Zdjęcie. Możesz już spokojnie jeść.

- Przeszkodziłeś mi.- jęczy.

- Już tego nie robię.

Wchodzę w wiadomości w telefonie i wybieram rozmowę z Polą.

Do Pola: Mam całą sumę. Możesz rezerwować miejsce w klinice.

Od Pola: Wspaniale! Już to robie

Po kilku minutach dostaje wiadomość, że Esther ma termin na jeszcze ten tydzień.

Zaczynam szczerzyć się do telefonu, co nie umyka blondynce.

- Co jest?

- Masz miejsce w klinice. Musimy tam być w piątek.- widzę jak jej oczy zaczynają się świecić.

Jednak moje szczęście nie trwa długo, bo przypominam sobie o wyjeździe służbowym...

Od razu zaczynam zastanawiać się co powiem żonie...

Nie mogę powiedzieć, że z nią nie pojadę, bo ją skrzywdze...

Nie mogę, ale muszę...

Jestem rozdarty.

---
Jak rozdział?

Dziś napisałam trzy rozdziały tego opowiadania, więc... Chcecie jeszcze jeden? 😂

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz