24

211 23 6
                                    

* Kilka godzin później *

/Luke/

Czekam na jakiekolwiek wiadomości od Poli.

Ta niewiedza mnie dobija.

Mam ochotę wsiąść w pierwszy lepszy samolot i lecieć do Esther.

Chodzę w kółko po hotelowym pokoju i co chwila zerkam na telefon.

Po chwili dostaje wiadomość.

Od Pola: Już po wszystkim. Esther właśnie zasnęła, wszystko poszło znakomicie ;)

Wzdycham z ulgą, czytając wiadomość i cieszę się jak dziecko.

Esther będzie chodzić.

Jestem tak bardzo szczęśliwy, że nie wiem co ze sobą zrobić.

* Trzy godziny później *

Sztab ludzi przygotowywuje mnie do pokazu, kiedy dzwoni mój telefon.

Od razu po niego sięgam, chociaż widzę karcące spojrzenie stylistki.

- To ważne.- mówię do niej widząc imię swojej żony, a ona odchodzi wywracając oczami - Halo?- odbieram.

- Cześć.- słyszę jej słaby głos.

- Wszystko w porządku? - mówię zmartwiony.

- Trochę boli, ale zaraz przejdzie, bo dostałam już leki.

- Rozmawiałaś z lekarzem?

- Tak. Powoiedział, że tydzień muszę się powstrzymać przed chodzeniem, ale później będę mogła w miarę normalnie chodzić. Będę musiała tylko chodzić na rehabilitacje przez miesiąc. Po dwóch miesiącach będzie kontrola i dopóki rehabilintant nie powie, że mogę chodzić bez kul, to będę musiała się o nich poruszać.

- To świetnie, Esther.

- Cieszysz się?

- Tak i to cholernie. Już niedługo będziesz znów chodzić.- uśmiecham się.

- Chciałabym zobaczyć twój uśmiech. Jestem pewna, że teraz się uśmiechasz.

Prycham. Zna mnie najlepiej ze wszystkich osób stąpających po ziemi.

Od razu proszę  o rozmowę wideo na ekranie telefonu.

- Pracujesz?- mówi widząc mnie.

- Zaraz wychodzę na wybieg.- mówię.

- Ty? Na wybiegu?- zaczyna się śmiać, ale za sekundę pojawia się na jej twarzy grymas - Bez jaj. Żartujesz.

- Nie.- kręcę głową - Muszę kończyć...- mówię widząc wkurwioną stylistkę.

- Rozumiem.

- Odpoczywaj. Kocham cię.- uśmiecham się do niej.

- Ja ciebie też.- widzę iskierki w jej oczach i zaraz się rozłącza.

Odkładam telefon, a stylistka od razu zaczyna kończyć swoją pracę.

* Kilka dni później *

Wchodzę do domu po tygodniu pracy.

Nienawidzę tej pracy, ale kuszą mnie pieniądze, które z niej dostaje.

Wchodzę do salonu i widzę zdjęcie leżące na ziemi, odkładam torbę podróżną pod ścianę i idę podnieść zdjęcie.

Marszczę brwi widząc zdjęcie całującej się   Esther z Polą. Wyglądają nieco inaczej, dlatego uznaje, że to zdjęcie sprzed kilku lat.

Odwracam je i zaczynam czytać.

" Żebyś nigdy o mnie, kochanie, nie zapomniała. Pola."

Czuje się głupio...

Esther jest biseksualna?

Była kiedyś z Polą?

Zadaje sobie pełno pytań.  Mam ochotę od razu zapytać o to Esther, ale powstrzymuje się i postanawiam, że zrobię to gdy wróci do domu.

Ja muszę wiedzieć o co chodzi.

Siadam na kanapie i ponownie przyglądam się zdjęciu.

Uznaje za absurdalne to, że Esther mogłaby być biseksualna.

Kręcę głową i uznaje, że to musi być zdjęcie zrobione dla żartu. To jedyny scenariusz w którym jestem wstanie uwierzyć.

Kładę zdjęcie na stoliku i idę szybko wziąć prysznic, bo mam jechać do swojej żony.

* Dwie godziny później *

Wchodzę do kliniki w której jest moja żona i od razu wypytuje o nią w recepcji.

Pielęgniarka podaje mi numer pokoju, a ja od razu tam idę.

Kiedy jestem niedaleko, słyszę jej głos.

- Luke!- krzyczy, a ja odwracam się w jej stronę.

Idzie do mnie o kulach, a obok niej idzie Pola.

Chce do niej podejść, ale mi nie pozwala.

- Stój!- mówi gdy chce wykonać jakikolwiek ruch.

Czekam aż ona do mnie podejdzie. Robi to w swoim tempie. Gdy się znajduje obok mnie, puszcza obie kule na ziemię i łapie mnie za szyję tuląc do siebie.

Kule walą o ziemię, a ona się tym nie przejmuje. Czuje jak moczy moją koszulkę. Sam mam ochotę zacząć płakać.

- W końcu mogę cię przytulić na stojąco.- mówię płaczliwym głosem. Oboje wiemy, że to łzy szczęścia.

Pola podnosi kule i odsuwa się od nas.

- Nie powinnaś chyba tego robić. Bynajmniej jeszcze.- mówię łapiąc ją delikatnie za biodra.

- Lekarz mówi, że mogę, bo nie straciłam władzy w nogach po wypadku. Mogę stać bez kul, ale nie mogę się bez nich poruszać.

- Nie za wcześnie zaczęłaś chodzi o kulach?

- To wszystko jest spowodowane przez to, że miałam cały czas władze w nogach, ale nie mogłam stać ze względu na kręgosłup. Myśleli, że pomimo tego, że po wypadku miałam czucie to szybko je stracę, jednak tak się nie stało.- odsuwa się ode mnie, a ja cały czas trzymam ją za biodra.

- Musisz jeszcze uważać. Jesteś świeżo po operacji. Nie powinnaś jeszcze chodzić ze względu na szwy.- bardzo delikatnie przejeżdżam opuszkami palców po jej dole kręgosłupa. Nie dziwi mnie fakt, że natrafiam na opatrunek.

- Dlatego, idioto, chodzę o kulach. Raczej poniekąd dlatego.- łapie moją twarz w swoje maleńkie dłonie i zaczyna gładzić kciukami moje policzki.

- Od razu idioto?- unoszę jedną brew do góry.

- Tak. - chce mnie pocałować, ale musi stanąć na palcach.

- Nie wolno ci.- karce ją i sam schylam się trochę by ją pocałować.

Esther nie należy do najniższych, jest wysoka, ale mimo to nadal muszę trochę się do niej schylić.

Jest zadowolona, bo śmieje mi się w usta.

Odsuwam się od niej, a ona bierze kule od szatynki i idziemy do jej pokoju. Przed wejściem zatrzymuje Pole.

- Możesz już sobie iść. Dzięki, że zajmowałaś się nią przed tydzień, ale już ja tu jestem.- sam nie mam pojęcia skąd w moim głosie bierze się tyle nienawiści do szatynki. Może to przez zdjęcie.

Ona mnie ignoruje i wchodzi do Esther, a ja teraz mam jeszcze większą ochotę, żeby się jej pozbyć.

---

Jak rozdział? :)

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz