Wracam do domu. Esther przegląda jakieś zdjęcia na swoim starym aparacie.
- Co robisz?- pytam wchodząc do salonu.
- Nic.- mówi speszona i od razu kładzie aparat obok sobie - Wszystko okey z tymi zdjęciami?
Czuję się głupio wiedząc, że ją oszukuje.
- Tak. Okazało się, że to nieporozumienie.
- Naprawdę?- marszczy brwi.
- Ta firma ma chyba jakiś problem czy coś. Nie chce się w to zagłębiać.
- Aha. Co teraz będziesz robić? - pyta uważnie a mnie patrząc.
- Chciałbym iść na siłownię, ale z drugiej strony...
- Nie martw się o mnie. Wiem, że lubisz ćwiczyć.
- Esther...- przerywa mi.
- Jeśli chcesz znów chodzić na siłownię, to okey. Tylko proszę... Nie pakuj za mocno. Nie lubię jak jesteś bardzo umięśniony.- widzę błysk w jej oku.
- Będę pamiętać.- uśmiecham się i idę do sypialni po swoją sportową torbę.
Szczerze to nie idę na siłownię żeby ćwiczyć, no... Raczej idę, ale głównie chce tam przemyśleć na spokojnie rozmowę z Polą. Sam nie wiem co o tym myśleć.
Pakuje do torby strój, wodę i buty na zmianę. Później żegnam się z Esther i wychodzę. Wsiadam do auta i jadę na siłownię na której nie byłem od ponad miesiąca. Cały czas w głowie mam rozmowę z szatynką.
Boje się o Esther, ale z drugiej strony chyba rzeczywiście pozwalam jej na zbyt wiele. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Jestem za słaby by móc jej dać dosadnie wszystko do zrozumienia, by ją otrząsnąć.
Kręcę głową wchodząc do szatni. Tam się Przebieram i biorę telefon oraz słuchawki. Podłączam je do telefonu i wkładam do uszu.
Od razu po wyjściu z szatni idę na bieżnie.
* Dwie godziny później *
Wychodzę z siłowni całkowicie wycienczony. Zdaje sobie sprawę, że trochę przesadziłem. Przeczesuje swoje włosy palcami i wsiadam do auta.
Na siłowni doszedłem do wniosku, że Pola rzeczywiście ma rację. Zaczynam jej dziękować, że otrzeźwiła mnie, wylała na mnie poniekąd kubeł zimnej wody i wszystko uświadomiła. Prawdopodobnie sam bym do tego wszystkiego nie doszedł.
Wracam do domu. Jak zwykle Esther siedzi na kanapie. Ja już nawet nie liczę ile ona na niej siedzi.
- Jestem już.- mówię wchodząc do salonu.
- Wszystko ok?- pyta patrząc na mnie.
- Tak.- mówię od razu.
- Rzadko spędzasz tak dużo czasu na siłowni. Stało się coś? - pyta.
- Wszystko w porządku. Nie martw się.
- Za dobrze cie znam, Hemmings. Jesteś tak długo na siłce żeby coś przemyśleć. Mów co się stało.
W tym monecie żałuję, że ona tak dobrze mnie zna.
- Jest dobrze. Po prostu straciłem poczucie czasu i jestem zmęczony.- kładę torbę obok kanapy i siadam obok niej.
- Widzę.- przyciąga mnie do swojej piersi i przytula.
Jestem zdziwiony tym gestem. Dziewczyna zaczyna głaskać mnie po głowie.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko, Hemmings?- szepcze mi do ucha.
- Co się z tobą dzieje? - patrze na nią z dołu.
- Nic. Po prostu chce cię potulić jak przytulanke.
- Nie wolisz żeby ta przytulanka przytuliła ciebie?
- Nie.- kręci głową.
Kładę głowę na jej nogach.
- Teraz nie mogę cię tulić. - mówi trochę oburzona.
- I tak bardziej niż mnie tulić, to mnie głaszczesz.
- Co mam poradzić, że to fajne?- ciągnie mnie za włosy, przez co się krzywie - A to jest jeszcze fajniejsze.
- Lubisz patrzeć jak cierpie?- pytam bardziej ogólnie niż o obecną sytuację.
- Robisz śmieszne mi... Um... To nie tak.- dopiero po chwili rozumie o co mi chodzi.
- Nie tłumacz się.- wzdycham i przymykam oczy.
- Luke, to głupio zabrzmiało.- kładzie dłoń na moim policzku.
- Rozumiem, okey? Nie tłumacz się.
- Nie nawidzę cie krzywdzić, ale ludzie z natury krzywdzą innych. - słyszę smutek w jej głosie.
- Wiem o tym, słońce.- otwieram oczy i kładę dłoń na jej policzku.
- To ssie. Całe życie ssie. To wszystko jest, kurwa, komedią.- łzy zaczynają płynąć po jej policzkach przez co automatycznie podniose się do siadu i ją przytulam.
- Nie mów tak, Esther. Życie nie jest do dupy.- przytulam ją mocniej od siebie.
- Ja już w to nie wierzę.
- Jestem dla ciebie wszystkim?- powtarzam jej słowa, które sama do mnie kiedyś wypowiedziała.
- Co?- odsuwa się ode mnie - Czemu pytasz?
- Odpowiedz.- łapie jej twarz w swoje dłonie.
- Tak, Luke. Jesteś moim wszystkim.- mówi uważnie patrząc mi w oczy.
Nie pozwalam jej ani na sekundę spuścić wzroku, gdy to mówi.
- W takim razie uwierz mi. Uwierz, że wszystko będzie dobrze. Daj mi ponownie pokazać ci, że życie nie jest kurwą jeśli masz mnie przy sobie. Tylko musisz się do końca przede mną otworzyć.- ocieram łzy spływające po jej bładych policzkach.
- Ja... Ja narazie nie jestem gotowa.- kręci głową.
- I tak zrobiłaś duży postęp tym, że mogę cię dotknąć.- składam pocałunek na jej czole.
- Przepraszam, Luke. Przepraszam.- z jej oczu zaczyna płynąć jeszcze więcej łez.
- Esther... Kochanie...- chce coś powiedzieć, ale uznaje to za zbędne. Zamiast tego zbliżam swoje usta do jej ust i namiętnie całuje.
Ona tego nie odwzajemnia, co jest pewnego rodzaju dla mnie ciosem. Kończę pocałunek wcześniej niż bym chciał i przyciągam ją do swojego torsu.
Sam zaczynam płakać, bo zdaje sobie sprawę, że pomimo tego, że mogę ją dotknąć czy chociażby pocałować to nadal ją tracę.
Mam wrażenie, że nadal ma chęć mnie od siebie odepchnąć.
Takie myśli bolą mnie bardzo, tak samo świadomość, że nasza, a raczej jej miłość do mnie wygasa lub już to zrobiła.
Znów płaczemy oboje, tylko tym razem będąc obok siebie.
---
BOŻE!! Jak ja kocham pisać to opowiadanie, a szczególnie takie momenty ❤
Ten rozdział jest cudowny ❤❤❤
A wy... Co o nim myślicie?
CZYTASZ
It'll be fine, honey || L.H.
FanfictionON - gotowy zrobić dla niej wszystko ONA - zbyt dumna by przyznać, że go potrzebuje ***** UWAGA! Opowiadanie może zawierać przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność. © 324Pikachu 2017/2018