8

270 23 4
                                    

*Wieczorem*

Wychodzę w końcu z sypialni. Rozglądam się po pomieszczeniach. Esther śpi na kanapie.
Sam nie mam pojęcia czy się z tego cieszyć czy nie.

Wchodzę do kuchni i zaczynam coś gotować. Zajmuje mi to jakieś pół godziny. Nakładam jedzenie na dwa talerze i niose do salonu.

Stawiam talerze na stole i zaczynam budzić swoją żonę.

- Esther... Zrobiłem jedzienie.- delikatnie nią potrząsam.

- Wypchaj się nim.- warczy.

- Rób tak dalej, a na pewno coś osiągniesz. - warczę - Dzięki, że moja żona nie docenia tego co dla niej robie. Obiecuję ci, że od dzisiaj się do ciebie nie odzywam.- biorę jeden talerz i idę do kuchni.

- I super!- krzyczy z salonu.

Siadam na krześle i zaczynam jeść.

* Następnego dnia, rano *

Wychodzę z domu nie odzywając się do Esther, czyli tak jak jej obiecałem. Ona też tego nie robi.

Po pół godzinie jestem pod budynkiem, pod którym byłem wczoraj. Nie bardzo wiem co mam zrobić i czuje się trochę głupio. Mimo to wchodzę do budynku i podchodzę do recepcji. Pytam się kobiety za ladą o swoją pracodawczynie, a ta wskazuje za mnie. Dziękuję jej i odwracam się za siebie.

Rzeczywiście Rosalie stoi niedaleko i na mnie patrzy. Uśmiecha się szeroko i powoli podchodzi do mnie na swoich wysokich szpilkach.

Nigdy nie widziałem swojej żony w takich butach, ale byłem pewny, że jakby je założyła to była na równi ze mną co chodzi o wzrost.

Rosalie jest od niej dużo niższa, bo w tych butach ledwo sięga mi za ramię.

- Witaj.- odzywa się kobieta - Gotowy?- pyta mnie, a ja przytuje.

- Tak.- odzywam się żeby jeszcze bardziej utwierdzić ją w tym, że się zgadzam.

- W takim razie chodźmy.- mówi i zaczyna iść w kierunku windy, a ja idę za nią - Musimy ci najpierw zróbić portfolio.

- Dobra.- mówię, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć.

* Dwie godziny później *

- Na jutro wywołam te lepsze zdjęcia. W sumie to każde jest dobre.- mówi fotograf, który przez ostatnie półtorej godziny robił mi zdjęcia.

- Czyli myślisz, że coś z niego będzie?- pyta Rosalie.

- Według mnie...- mężczyzna unosi na mnie swój wzrok - Tak. Jak najbardziej tak.

- Czyli możliwe, że zostaniesz z nami na dłużej, Luke.- kobieta śmieje się - My już będziemy szli, Max.

- Dobrze.

Po kilku minutach już idziemy korytarzem do windy. Nagle rudowłosa zatrzymuje się i odwraca się w moim kierunku.

- Dobrze Ci poszło.- mówi patrząc na mnie.

- Cieszę się, że pani się podobało.

Czuje się strasznie nie zręcznie rozmawiając z tą kobietą.

- Za dziś dostaniesz wynagrodzenie jak za sesje. Nie mogę zostawić cię bez pieniędzy patrząc na to jak się spisałeś.- uśmiecha się i ponownie wraca do kierowania się do winy.

Jest cholernie dziwna...

Wsiadamy do windy.

- Pieniądze będziesz miał jeszcze dziś na koncie.

- Dobrze... - przytakuje.

- Jak narazie jesteśmy na dobrej drodze do podpisania kontraktu.

- Na ile podpisujesz kontrakty?- patrze na nią, wykońcu mówiąc coś co ma sens.

- Zależy od modela i umowy z nim. To od niego zależy na ile będzie umowa, ale tym zajmiemy się po twoim tygodniu próbnym.

Zatrzymujemy się na jednym z pięter.

- To mój przystanek. - śmieje się - Do jutra.- macha mi gdy wysiada.

Czuje ulgę gdy drzwi od windy zamykają się za nią. Zjeżdżam na parter i czuje jeszcze większą ulgę wiedząc, że mogę iść już do domu. Jednak na samą myśl o tym, że jest tam Esther... Moja ulga znika.

Po godzinie jestem w domu. Tak długo zajął mi dojazd, bo po prostu nie chciałem wracać do niemal głuchej ciszy.

Wchodzę do mieszkania i zdejmuje buty i kurtkę. Od razu idę się przebrać. Idąc do sypialni i rozglądając się po pomieszczeniach zauważam, że moja żona nie jest sama. Jest u niej jakąś dziewczyna.

- Wróciłeś już?- Esther pyta uśmiechając się do dziewczyny. Mówi do mnie, ale się na mnie nie patrzy.

A do mnie nie chce się uśmiechać, nie jak jesteśmy sami.

Kiwam tylko głową. Nie chce nadal się do niej odzywać.

Chce iść do sypialni się przebrać, ale ona znów mnie zatrzymuje.

- Może usiądziesz z nami?

- Nie.- odpowiadam chłodno i idę się przebrać.

Po chwili słyszę jak drzwi do pokoju się otwierają.

- Co się dzieje?

Czy tylko ja mam cholerne wrażenie, że ona czegoś chce?

- Idź do swojego gościa. - mówię zmieniając koszulkę.

- Musimy pogadać.

- Gadamy od kilku dni i ciągle się kłócimy.

- Przepraszam, okey?- mówi, a ja zdziwiony odwracam się w jej kierunku.

Esther nigdy nie przeprasza po kłótni.

- Daruj sobie.- mruczę.

- Jak było w pracy?- odwraca wzrok jak to mówi. Mam wrażenie, że poniekąd ją to boli.

- Jest ok. Teraz idź do swojego gościa. Pogadamy potem.

- Jak chcesz.- mówi z pewnego rodzaju smutkiem i opuszcza pokój.

Ja szybko kończę się przebierać, biorę laptopa, kładę się na łóżku i bez większego celu przeglądam internet.

---
Jak rozdział?

Mam nadzieje, że chociaż trochę uda mi się pokazać jak Esther jest skomplikowana xd

It'll be fine, honey || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz