54. Problemy W Porcie

30 5 18
                                    

Ciche pukanie rozeszło się po komnacie.

- Torit weź ty otwórz.

Powiedziała zaspanym głosem Noel, szturchając ukochanego śpiącego obok niej.

- Jeszcze tylko pięć minet.

Odpowiedział chłopak zaspanym głosem.

- Ci tylko jedno w głowie.

Odpowiedziała dziewczyna wstając z łóżka. Wzięła szlafrok wiszący na haczyku obok łóżka i zarzuciła go na swoje nagie ciało. Podeszła do drzwi powolnym krokiem. Otwarła drzwi za którymi stał nerwowy skryba.

- Która godzina?

Zapytała ledwo patrząc na blondyna.

- Siódma pani.

- O co chodzi?

- Wczorajsza wiadomość o obaleniu Atora spowodowała kilka zamieszek w mieście, które straż próbuje opanować. Przez co bandyci z gór zaatakowali port, wymordowali wszystkich pracowników i patrol stacjonujący w tamtym regionie.

Twarz Noel nie ukrywała złości. Bez słowa zamknęła drzwi i podeszła do łóżka.

- Kochanie wstawaj, a jak znów pomylisz minetę z minutą to zrzucę Cię z łóżka.

Chłopak podniósł lekko głowę i spojrzał na ukochaną.

- O co chodzi? Wyglądasz na złą, znowu wymioty?

- Tak jestem zła bo trzeba odbić port. Więc wstawaj, masz dziesięć minut na prysznic i by się ogarnąć.

Po wyznaczonym czasie oboje byli przygotowani.

- Skrybo!

Krzyknęła Noel, a już po chwili przez drzwi wszedł wysoki blondyn.

- Pani.

Ukłonił się lekko.

- Siodłaj zmory i przygotuj prowiant.

- Ile zbrojnych pani weźmie?

- Jadę sama z Toritem i Torusem.

Odpowiedziała zaskoczona pytaniem dziewczyna.

- Pani wybaczy mi, ale to głupota banici z gór, używają zasadzek, pułapek, a każdego wroga zasypują gradem strzał.

Noel zaczęła zastanawiać się czy wziąć świtę, czy jednak lepiej załatwić sprawy w trójkę jak zawsze.

- Kochanie może lepiej wziąć kilku wojowników.

Wtrącił Torit na którego skierowała wzrok.

- Ilu proponujesz dwudziestu?

- Śmiem wątpić czy tylu wystarczy.

Odezwał się skryba.

- Mniejsza grupa będzie się mniej rzucać w oczy.

- Ale z drugiej strony będzie słabsza, a zapewne będą przygotowani na próbę odbicia portu. Lepiej weźmy większy oddział skarbie.

- Torit, zajmij się zebraniem odpowiedniego oddziału jesteś w tym lepszy ode mnie.

- Tak jest.

Chłopak wyszedł wraz z skrybą z komnaty i skierowali się do koszar. Władczyni spojrzała na miecze wuja, które zdobiły gablotę zawieszoną nad kominkiem.

- Mam coraz większe wątpliwości czy postępuje właściwie.

Po dwugodzinnych przygotowaniach wszystko było gotowe do wymarszu. Noel wyszła z pałacu, przed którym stała mała armia.

- Torit...

Zwróciła się do ukochanego który rozmawiał z generałem.

- ... liczebność wojsk?

- Stu łuczników i dwustu tarczowników. Wysłałem już zwiadowców by sprawdzili drogę do portu.

Odpowiedział chłopak poprawiając pancerz.

- Skrybo.

Dziewczyna spojrzała na niskiego blondyna.

- Tak wasza wysokość?

Rzekł demon kłaniając się nisko.

- Pod moją nieobecność zajmiesz się miastem.

Do Noel podbiegł Torus, który zaczął się ocierać o jej bok. Dziewczyna pogłaskała szkarada po jego małej główce mówiąc czule.

- Gotowy maluszku do drogi?

Torus zamruczał i kiwał głową pokazując że tak. Czarnowłosa uśmiechnęła się i wsiadła na grzbiet swojego przyjaciela. Szkarad podreptał przed wojska gdzie czekał już Torit.

- WYMARSZ!

Krzyknęła Noel i wraz z ukochanym ruszyli przed siebie. Każdy mieszkaniec północnego królestwa patrzył na dobrze opancerzoną armię. W mieście szybko rozniosła się wiadomość o zajęciu portu przez górskich bandytów. Liczebność wojsk budziła strach u mieszczan przed przed bandytami, można było usłyszeć szepty pełne strachu, przed atakiem na miasto.

- GENERALE!

Zawołała Noel wysokiego mężczyznę okutego w czarną zbroje. Generał szybko podjechał do swojej władczyni, dosiadając zmorę.

- Tak pani.

- Jak daleko jest do portu?

Zapytała kierując wzrok w jego stronę?

- Około trzy godziny drogi.

- Dziękuję możesz odejść.

Generał skinął głową i cofnął się do swoich ludzi.

- Wiesz coś o tych bandytach?

Spytała się ukochanego po chwili ciszy.

- Gdy rozmawiałem o nich z generałem powiedział mi że są jak zwierzęta. Każda próba rozmowy z nimi kończy się zawsze walką. Atakują przeważnie z zaskoczenia i zawsze na początek próbują wybić przeciwników za pomocą łuków, zasypując ich gradem strzał.

- No to czeka nas ciekawe starcie co Torus?

Rzekła czarnowłosa klepiąc szkarada po główce.

- Dobrze że masz onyksowy pancerz co maluszku?

Zaśmiała się dziewczyna głaszcząc przyjaciela. Gdy doszli do skraju lasu, który trzeba było przebyć by dostać się do portu, zatrzymali się widząc jak ciała czterech zwiadowców, obdarte ze skóry były przybite do drzewa głowami w dół. Kilka metrów przed nimi stała tabliczka z wiadomością, która została napisana krwią.

"Dobrze wiemy Noel że to ty obaliłaś Atora, dając nam szansę byśmy przejęli port twego wuja, lecz nie możemy pozwolić byś nam go tak szybko odebrała. Ciała twych zwiadowców są ostrzeżeniem zarówno dla Ciebie jak i twoich ludzi. Zostawcie nas w spokoju w przeciwnym razie będziemy pić z waszych czaszek, a wasze ciała pożrą psy wojny"

- Ilu wysłałeś zwiadowców?

Spytała Noel swego ukochanego nie odrywając oczu od ciał.

- Pięciu.

Odpowiedział nie wychodząc z szoku.

- Więc możliwe że ten jeden żyje.

***
Oto kolejny (późny) rozdział opowieści o Noel i jej dążeniu do władzy. Mam nadzieję że się spodobał.

Córka Demonów [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz