61. Królewskie Problemy

44 4 11
                                    

Skryba szybko wszedł do komnaty władcy.

- Pan wzywał?

- Tak.

Odpowiedział Amadeusz, leżąc na podłodze.

- Czy wszystko dobrze?

- Nie, mam ochotę na coś, ale nie wiem na co.

- Widzę poważny problem.

Rzekł lekko ironicznie skryba.

- WŁAŚNIE!

Wrzasnął władca. Wtem do komnaty wszedł zdyszany przyzywacz.

- Panie.

Powiedział, dysząc i głęboko oddychając.

- Mam nadzieję, że masz coś, co chce zjeść.

Rzekł z nadzieją w głosie Amadeusz.

- Nie panie ja...

Zaczął demon, lecz władca mu przerwał.

- JA NIESZCZĘŚLIWY CHCE COŚ, A NIE WIEM CZEGO. JAK JA PRZEŻYJĘ TE KATUSZE, ZA CO MAM TAK CIERPIEĆ.

Amadeusz prawie zaczął płakać. Po czym spokojnie rzekł patrząc na przyzywacza wciąż nie podnosząc się z podłogi.

- Dobra, o co chodzi?

- Przyzywacz z zamku Atora otwarł teleport do miasta pana siostry Veretis.

- CO TAKIEGO?

Wrzasnął Amadeusz, podnosząc się z ziemi.

- POSTAWIĆ BARIERĘ OCHRONNĄ ŻADNE ZAKLĘCIE, CZAR, UROK I SZCZENIACZEK Z ZEWNĄTRZ NIE MA PRZEZ NIĄ PRZEJŚĆ. NIE POZWOLĘ, BY SOBIE TAK SKAKAŁA MIĘDZY MIASTAMI TA LENIWA KLUCHA.

Po czym dodał kilka siarczystych przekleństw na to, jak to ma na coś ochotę, ale nie wie na co.

- Pan wie że to zapewne pańska córka?

Zapytał niepewnie skryba.

- WIEM DLATEGO MÓWIĘ ŻE JEST LENIWĄ KLUCHĄ. BARIERA MA BYĆ NATYCHMIAST USTAWIONA, INACZEJ KAŻDY TRAFI DO LOCHU JAKO OCHOTNIK DO STU CZTERDZIESTU DWÓCH NOWYCH KAR!

Wrzasnął władca, aż cały zamek się zatrząsł. Przyzywacz wybiegł z komnaty tak szybko że w drzwiach wpadł na przechodzącą Darwire. Oboje padli na ziemię.

- Wybacz.

Wyszeptał przyzywacz szybko się podnosząc, po czym pobiegł do swojej wieży.

- ZABIJE CIĘ TY IDIOTO!

Krzyknęła za nim blondynka, podnosząc się na kolana i zostając w takiej pozycji dłuższą chwilę.

- Co ty robisz? Modlisz się w piekle czy jaki szajs?

Wtedy Darwira zorientował się że była obserwowana przez Amadeusz i skrybę. Demonica szybko wstała i podeszła powolnym krokiem do władcy.

- Czy mój wielki władca czegoś sobie życzy?

Zapytała uwodzicielskim głosem.

- Coś, na co mam ochotę.

Na słowa Amadeusza Darwira przygryzła wargę i zbliżyła się do swego pana tak blisko, że jej piersi dotykały koszuli władcy.

- A na co mój wielki i potężny władca ma ochotę?

- Właśnie nie mam pojęcia, zjadłbym coś, ale nie wiem co. Idę na miasto jakby ktoś mnie szukał będę pewnie przy jakiejś budce z kebabem.

Rzekł Amadeusz, po czym ruszył w stronę wyjścia. Darwira stała w miejscu nie dowierzając, co się właśnie stało. Skryba już miał coś powiedzieć, lecz demonica spojrzała na niego, mówiąc.

- Poszedł na kebaba, na zasranego kebaba, zamiast się ze mną kochać. Co z nim jest nie tak?

Skryba chciał coś powiedzieć, lecz Darwira wrzasnęła.

- CO DO CHOLERY Z NIM JEST NIE TAK!

Po czym wyszła z komnaty, prawie niszcząc nowe drzwi.

- Zaczynam się jej bać, coś czuję że ona go kiedyś zgwałci we śnie lub zabije.

Powiedział sam do siebie skryba i ruszył w stronę wyjścia. Po kilku minutach Amadeusz wrócił do komnaty z kebabem w kubełku.

- To był najlepszy pomysł.

Powiedział władca, wtem do komnaty wszedł skryba z dwoma strażnikami dźwigającymi kilka kartonów. Władca spojrzał na nich, nie kryjąc zdziwienia.

- Co to jest?

Spytał, zaczynając jeść kebaba.

- To nowe części do komputera, które Pan zamawiał.

Odpowiedział skryba, na co Amadeusz rzucił kubełkiem w jednego ze strażników.

- Zajebiście nawet odechciało mi się jeść. Szybko rozpakowywujemy to zaczniemy składać ten cud techniki.

Powiedział szybko władca, otwierając pierwszy z kartonów.

- A i niech Darwira przyjdzie posprzątać tego kebaba.

Do komnaty wbiegł zdyszany przyzywacz.

- Panie... bariera ustawiona... żadne zaklęcie nie... przebije się.

Wydyszał demon, władca spojrzał na przyzywacza mówiąc że spokojem w głosie.

- A szczeniaczki?

- Słucham?

Zapytał demon, nie wiedząc, o co chodzi jego władcy.

- Mówiłem także że żaden szczeniaczek z zewnątrz nie ma się przedostać.

- Myślałem że pan...

- NIE JESTEŚ OD MYŚLENIA, LECZ WYKONYWANIA POLECEŃ. JAK MÓWIĘ ŻE ŻADEN SZCZENIACZEK TO OZNACZA ŻE ŻADEN SZCZENIACZEK. ZŁAŹ MI Z OCZU, PÓKI JESTEM SPOKOJNY!

Oczy władcy zaczęły zmieniać kolor na czerwony. Widząc to przyzywacza wybiegł z komnaty potykając się o własne nogi i przewracając się na twarz, szybko wstał i z krwawiącym nosem pobiegł w stronę swojej wieży.

- No możemy w spokoju składać komputer.

Rzekł Amadeusz, otwierając kolejny karton, w którym była karta graficzna.

- Cudo.

***
Samo opowiadanie posiada 666 słów, cóż za piękna liczba. Zapraszam do komentowania, z chęcią posłucham waszych opinii na temat tego rozdziału. Wybaczcie wszelakie błędy.

Córka Demonów [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz