Noel, Torit, Kestor i dwóch innych zlodziei szli szerokim korytarzem w którym panował mrok, wilgoć i pajęczyny utkane przez samice Taranitów.
- Pamiętajcie wprowadzimy was do zamku, ale z strażą musicie poradzić sobie sami.
Powiedział szeptem przywódca złodziei.
- Czemu szepczemy?
Zapytał równie cicho Torit.
- Bo mieszkają tu straszne istoty które bez zawahania wbiją Ci kły w klatkę piersiową i wyssają życie.
Na twarzy chłopaka zawitał strach.
- Hahahaha żartuje mówię szeptem z przyzwyczajenie. Dobra to tutaj.
Rzekł Kestor wchodząc do jednej z podziemnych sal.
- Ta drabina zaprowadzi was prosto do kuchni w zamku. To stare zapomniane przejście.
- Dziękujemy.
Odparła Noel po czym zaczęła wchodzić po drabinie.
- Torit masz.
Powiedział jeden z złodziei dając czarnowłosemu małe szare kuleczki.
- To bomby dymne przydatne w ucieczkach. Rzut o podłogę wystarczy by całe pomieszczenie wypełniło się nieprzeniknionym dymem, który pozwoli wam bez problemu się ewakuować.
Chłopak kiwnął głową chowając bomby do kieszeni po czym podążył za ukochaną. Po minucie doszedł do wielkiej kamiennej klapy. Powoli ją podniósł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył siedzącą przy stole Noel, która jadła słodka bułkę posypaną czarnym cynamonem. Dziewczyna spojrzała na ukochanego z policzkami wypchanymi jak u chomika.
- No co?
Spytała z pełnymi ustami kontynuując.
- Lubię słodkie bułki.
Chłopak westchnął po czym wyszedł z kryjówki i usiadł obok czarnowłosej, gdy sięgnął po ostatnia bułkę Noel uderzyła go w dłoń.
- To moje.
Powiedziała oburzona, a z jej ust wyleciały kawałki jedzonej bułeczki.
- Weź sobie swoje.
Torit rozejrzał się po kuchni mówiąc.
- Wzięłaś wszystkie.
- Wiem.
Chłopak wstał od stołu i przeszedł się po kuchni szukając czegoś na co miałby ochotę.
- Na co mogę mieć ochotę?
- Łap!
Krzyknęła dziewczyna i rzuciła w stronę chłopaka słodka bułką, którą ten złapał. Torit spojrzał pytająco na dziewczynę.
- Przecież i tak bym Ci dała nie znasz się na żartach? Jedz i idziemy.
Rzekła Noel poprawiając pas z sztyletami.
- Jaki mamy plan?
Spytał czarnowłosy zaczynając jeść.
- Prosty, nie dać się wykryć i nie zabijać żołnierzy, co najwyżej ogłuszyć. Jak wyjdziemy z kuchni będziemy musieli iść w prawo do schodów prowadzących w górę. Następnie korytarzem na którym mogą być straże, przemknąć obok skarbca i zbrojowni. Później jeszcze raz wejść po schodach na górę i tam już będzie prosta droga do komnaty Atora.
Wyjaśniała Noel śmiesznie gestykulując rękami.
- Zrozumiałeś?
Torit skończył bułkę mówiąc.
- Tak, po prostu mam iść za Tobą.
Czarnowłosa westchnęła ciężko mówiąc.
- Dobra tylko po cichu.
Dziewczyna wyjrzała zza drzwi i upewniwszy się że jest czysto ruszyła w stronę schodów, a tuż za nią szedł jej ukochany. Przy schodach rozmawiało dwóch strażników którzy byli zbyt pochłonięci konwersacją by zauważyć dwójkę intruzów, która schowała się w jednej z komnat.
- Co teraz?
Spytał szeptem Torit.
- Musimy poczekać aż pójdą bo zanim ich obezwładnimy zdążą wznieść alarm.
Torit wyjął z kieszeni jedną z bomb otrzymanych od jednego z złodziei i rzucił nią do pomieszczenia obok. Całe pomieszczenie wypełniło się dymem, strażnicy widząc to szybko wbiegli do pomieszczenie sprawdzić co się stało.
- Teraz biegiem.
Powiedział chłopak gdy gwardziści zniknęli w zasłonie dymnej. Noel ruszyła pędem w stronę schodów, a Torit biegł tuż za nią. Szybko pokonali schody i zatrzymali się przed korytarzem w którym stał gwardzista opierający się plecami o ścianę.
- On chyba śpi.
Wyszeptał chłopak. Czarnowłosa zaczęła się skradać do strażnika i upewniwszy się że śpi pokazała ukochanemu gestem ręki że może iść. Torit szybko przemknął obok strażnika i wraz z Noel poszli w kierunku skarbca. Przed masywnymi, metalowymi drzwiami stali dwaj gwardziści zakuci w grube, czarne pancerze.
- Jak ich ominiemy?
Zapytał chłopak wyglądając zza rogu na strażników.
- Zmiana warty jest trzy razy dziennie. Pierwsza jest o szóstej rano, druga o drugiej popołudniu, a ostatnia o dziesiątej wieczorem.
- A jest siódma wieczorem.
Zauważył czarnowłosy.
- Masz jeszcze te zasłony?
Torit sprawdził kieszenie po czym wyjął pozostałe trzy kuleczki. Noel wzięła jedną i rzuciła w stronę gwardzistów. Gdy dym opanował cały korytarz kochankowie zaczęli biec w kierunku komnat Atora. Nie minęło dużo czasu, aż po całym zamku rozległ się dźwięk alarmu.
- Cholera.
Powiedziała dziewczyna biegnąc w kierunku zbrojowni, przed którą zebrało się dwunastu strażników.
- TORIT RZUCAJ I PO ŚCIANACH.
Czarnowłosy rzucił bombą prosto w straż, a korytarz ponownie został opanowany przez gęsty dym. Kochankowie biegli ile sił w nogach i niecałe dwa metry od ostrych halabard strażników, skoczyli na ściany i bez problemu przebiegli nad gwardzistami.
- Jeszcze tylko te schody.
Powiedziała Noel pokazując palcem na owe schody. Na szczycie stała grupka uzbrojonych w miecze strażników.
- I co teraz?
Zapytał Torit patrząc na straże.
- Są dwa wyjścia, albo się poddamy i zaprowadzą mnie do Atora, a Ciebie zabiją lub ich jakoś zepchniemy że schodów.
- Wybieram drugą opcję.
Noel spojrzała za siebie i zobaczyła dużą grupę gwardzistów, biegnących w ich stronę. Dziewczyna wyciągnęła rękę do ukochanego, a ten dał jej ostatnią bombę. Czarnowłosa rzuciła nią w straż i wbiegła w dym z którego po chwili można było usłyszeć dźwięki walki i siarczyste przekleństwa skierowane w żołnierzy. Torit odwrócił się w kierunku biegnącej zgrai strażników po czym wyciągnął miecz z pochwy przyjmując postawę bojową. Czarnowłosy był gotowy do walki, gdy zza jego pleców w stronę biegnących żołnierzy poleciało dziesięć masywnych ciał, które powaliły całą grupę.
- NA CO CZEKASZ!?
Krzyknęła dziewczyna wychodząc z zasłony i łapiąc chłopaka za nadgarstek, ciągnąc go w stronę komnaty wuja.
***
Koniec rozdziału, wiem że nie tego się spodziewaliście. Ortografia dno, stylistyka 0 na 10, ogółem 0% czegokolwiek
CZYTASZ
Córka Demonów [Tom 1]
FantasyHistoria opowiadająca o przygodach Noel córce jednego z władców piekieł Amadeusza, rządzącego centralnymi ziemiami piekła. Noel ma jeden cel do którego dąży, mimo tego że może to skrzywdzić jej rodzinę. Chcesz wiedzieć czy się jej uda? Jeśli tak to...