Nastolatkowie wpatrywali się w swoje twarze z cichą, niewypowiedzianą ciekawością.
Blondyn zastanawiał się nad sposobem pozbycia się wszelkich cierni z jego umysłu, a Jungkook nad reakcją niższego. Jeden był zaniepokojony, za to drugi okazywał swoją pewność nieskazitelnym uśmiechem. Granica pomiędzy ich innością i niedopasowaniem zacierała się z każdym szelestem zielonych liści i świergotem przelatującego ptaka. Nie byli tacy sami, można się pokusić o stwierdzenie, że nie dzielili nic wspólnego, jednak Taehyung nie mógł wyzbyć się przeczucia, że nie różnią się niczym. Że oboje nie byli tacy, jak inni.
Że oboje odstawali, będąc tak naprawdę daleko od wszystkiego.
I jeśli z początku Kim myślał, że brunet staję się taki z jego powodu, tak teraz miał co do tego wątpliwości. Czy to możliwe, że Jungkook w głębi siebie jest taki, jak on?
Czy to jego wnętrze?
-Chcesz spełnić swoje marzenie?
Jungkook wyrwał go z rozmyślań, taksując przy tym ciało mniejszego dobrodusznym spojrzeniem. Blondyn pokiwał głową i przeniósł wzrok na rękę bruneta, która złapała jego wolną dłoń i uniósła ją do góry. Bacznie obserwował, jak i tu ich palce splatają się, by stworzyć nierozerwalną całość.
-Więc jedź ze mną nad jezioro. Wycieczka już jest za dwa dni. Taehyung, proszę- powiedział powoli.
A cały czar prysł.
Kim bez słowa i z widocznym zdenerwowaniem, próbował wyrwać się z uścisku. Obiecał, że nie pozwoli sobie na więcej cierpień. Nie doprowadzi do ponownego zobaczenia tych wszystkich twarzy, które teraz krążyły mu przed oczami.
Przebrzydłe, kpiące, bezduszne i przyśmiewcze maski, które otaczały go w tym dniu, kiedy kogoś potrzebował. W dniu, gdy poważnie został zaatakowany.
Zacisnął powieki i zaczął się cofać, pociągając za sobą nieustępliwego Jeona, który nawet nie myślał o puszczeniu jego dłoni. Miał świadomość, że jeśli to zrobi, Taehyung zniknie.
Znowu się rozpadnie.
-N-nie, puść...puść- mamrotał blondyn, kręcąc przecząco głową.- P-proszę, zostaw mnie. Zo...
Nie dokończył, gdy Jungkook stanowczo pociągnął go w swoją stronę i zamknął w uścisku. Puścił dłonie niższego, by ulokować je na dole jego pleców, tak, by ten nie mógł się odsunąć.
-Taehyungie, spokojnie- powiedział opanowanym tonem, mimo, że Kim starał się z całych sił wyrwać.- Możemy tutaj stać cały wieczór, nie przeszkadza mi to.
Siedemnastolatek na dźwięk tych słów spotulniał i po chwili kolejny raz zacisnął palce na jego koszulce, a Jeon odetchnął z ulgą.
-Dlaczego akurat tam?- jego głos brzmiał bezsilnie. Przez ponowną bliskość był krok od poddania.- Nie chcę, Jungkook. Nie chcę...
-A jeśli zapewnię cię, że to się nie powtórzy? Że oni już nie będą tacy straszni?
-Cały świat jest straszny- mruknął płaczliwie chłopak, przylegając już całkowicie do torsu bruneta.
Jungkook uśmiechnął się pod nosem i zbliżył usta do ucha blondyna.
-Więc ty musisz być straszniejszy, Taehyungie- wyszeptał, sprawiając, że po kręgosłupie Kima przeszedł dreszcz.
CZYTASZ
Thorns | Taekook✔️
FanfictionZeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk