Kawowe tęczówki ze skupieniem wpatrywały się w blade dłonie, delikatnie przeczesujące psią sierść. Odgłos dudniących o drewno palców naprzemiennie rozbrzmiewał z sennymi, szczenięcymi pomrukami oraz ckliwym szeptem przekazującym czułe, cukierkowe słowa, a w powietrzu unosił się zapach słonecznego, nadchodzącego lata i męskich perfum, jakimi przesiąknięta była granatowa pościel.
W takiej sytuacji już od ponad parunastu minut znajdowali się nastolatkowie, gdy po sytym posiłku i pomocy w uprzątnięciu naczyń, postanowili odizolować się od dorosłych. I choć ta decyzja z pozoru miała im pozwolić na zbliżenie się, tak w praktyce zapewniła jedynie pojedyncze spojrzenia, rzucane do siebie z jednego końca pokoju na drugi. Żaden z nich nie odzywał się do rówieśnika, lecz nie przez zatarcie, niechęć, czy brak pomysłu na rozwinięcie tematu. Nie wymieniali pomiędzy sobą słów, ponieważ cisza panująca wokół była zbyt refleksyjna, a wyraz twarzy wyższego z chłopców zbyt zamyślony, zdziwiony i dziwnie przenikliwy, aby niechciane odgłosy zakłóciły wewnętrzną walkę. Kłótnie pomiędzy obserwacjami. Konflikt, jaki wybuchł w głowie Jeona przez drobnego osobnika siedzącego na jego łóżku.
A Taehyung czekał. Czekał na pierwszy krok Jungkooka, na który brunet zbierał się już stosunkowo długo. Czekał na wyjaśnienie intencji, jaka pojawiła się w oczach licealisty zaraz po jego subtelnym zapewnieniu.
Czekał na moment, kiedy znów będzie mógł poczuć te ciepłe dłonie i wargi, o które tak bardzo wstydził się poprosić.
Blondyn pogłaskał kciukiem czarny, szorstki nos stworzonka i spojrzał w niemal nieobecne, turkusowe oczka zauważając w nich tak wiele, jak wiele człowiek zobaczyć może w malowniczej naturze. Marzenia o cieple biegały w towarzystwie wysnutych próśb o długie mizianie. Niedoświadczenie, niewiedza i chęć poznania uczyły się pilnie od surowych dowódców ,,nie wolno", ,,nie teraz", ,,dopiero jadłeś". Zmęczenie i błogość malowały na ciemnych źrenicach gwiazdki w kształcie smakowitych kości, a sam piesek uśmiechał się w stronę blondyna z wdzięcznością, ostatni raz liżąc wilgotnym językiem bladą dłoń przed tym, jak niemożliwe znużony przymknął powieki i odpłynął, teleportując się na niezbadane, bezkresne łąki.
Siedemnastolatek widząc to, westchnął rozczulony i uśmiechnął się, zwracając uwagę kochających tęczówek.
-Zawsze chciałem mieć psa- powiedział połszeptem, jakby bojąc się, że obudzi rozkoszną kruszynkę.- Są takie pocieczne i fascynujące w tym, co robią, jak się zachowują i co przeżywają w swoich szlachetnych serduszkach.
Ciemne węgielki spojrzały spod przydługiej grzywki na bruneta. Twarz Jeona znacznie pojaśniała i rozluźniła się, a wyjątkiem pozostały brwi, zmarszczone w rozważnym grymasie.
-Dlaczego więc nie spytałeś rodziców?
-Nigdy nie miałem okazji- Taehyung odpowiedział niemal natychmiast. Ton jego wypowiedzi zawierał w sobie nutki goryczy i smutku, jakie idealnie wkomponowały się w utwór rozmyślań ciemnowłosego. Wystarczyło jedno spojrzenie, by Kim zrozumiał.
Ponownie będzie musiał cofnąć się do przeszłości.
-Ja zastanawiam się...Bo...- Jungkook zaczął niepewnie i wziął głęboki oddech, wygodniej umiejscawiając się w fotelu.- Nie potrafię wyrazić słowami, jak dużą zmianę widzę w twoim zachowaniu, usposobieniu i oczach, patrzących na mnie już nie z przestrachem, a anielską, miłosną nieśmiałością, rozrywającą mnie od środka. Teraz tak cholernie mocno świecisz jakbyś był co najmniej gwiazdką i śmiejesz się piękniej niż śpiewają ptaki. Nawet twoja uroda uległa zmianie. Z uśmiechem jesteś jeszcze śliczniejszy. Z rumieńcami, to już w ogóle wyglądasz jak elficki książę... Wiecznie młody, wiecznie czarujący, wiecznie urodziwy. Ja...
Brunet prychnął z niedowierzającym rozbawieniem i spuścił głowę, drapiąc się niezręcznie po karku. Na bladych policzkach Kima widniał ten zachwalany, niewinny róż.
-Dążę do tego, że jestem ciekaw, co czułeś? Co działo się wtedy, gdy smętność górowała nad radością?- chłopak wstał z miejsca i wolnym krokiem zaczął zbliżać się w kierunku łóżka. Odebrał z kolan jasnowłosego śpiącego Miyo i ostrożnie ułożył go w legowisku.- Co mówiły myśli w twojej zagubionej główce?
Kim przymknął oczy, czując na swoim czole miękkie wargi wyższego i zmienił swoją pozycję na taką, w jakiej ułożył się po chwili Jungkook.
Sprężyny łóżka zaskrzypiały cicho, gdy dwa ciała położyły się blisko siebie.
-Wydaje mi się, że już kiedyś ci mówiłem, ale- blondyn zastanowił się przez moment.- Wyobraź sobie ciemność wypełnioną urywanym szlochem i mnie balansującego na granicy pomiędzy szaleństwem, a próbą ucieczki w stronę jaśniejącego, nieprzychodzącego poranka. Byłem wojownikiem, uciekinierem i skazańcem jednocześnie. Chciałem walczyć o szeroko pojętą stabilność, uciec przed wszystkim i każdym, lecz zawsze skazany byłem na niepowodzenie i tułaczkę pełną fałszywych spojrzeń, strasznych wspomnień i nieśmiertelnych słów, mówiących do mnie z jadem. Jeszcze te ciernie, wszędzie kolce i krew. Pływałem we własnej mentalnej krwi, dławiąc się i starając zaczerpnąć dech. Z upływającym czasem, nawet na to nie miałem już siły.
Nastolatek bezwiednie pociągnął nosem i zacisnął z desperacją chude palce na silniejszej dłoni.
-Byłem sprzeczny, jestem sprzeczny i taki już będę. Nigdy nie stanę się już normalny na tyle, abyś mógł cieszyć się każdym, beztroskim dniem, ponieważ, w każdej chwili mogę nagle wybuchnąć, zacząć być tym, od którego mnie uratowałeś. J-ja boję się, Jungkook...
Taehyung z trudem wciągnął powietrze i spazmatycznie zadrżał, a po jego policzkach poleciały niechciane łzy.
-Boję się, że nie będę wystarczająco stabilny, byś był szczęśliwy. Boję się, że zawiodę ciebie, siebie i ponownie sprawię, że spadnie na ciebie ta fala irytacji. Tak mocno boję się, że kiedyś cię zabraknie i odejdziesz, b-bo nie wytrzymasz. Przepraszam, Jungkook. Przep...
Taehyung przerwał nagle, gdy smakujące żarliwym posmakiem uczucia wargi przylgnęły do tych jego. Duże dłonie zacisnęły się wokół lekkiej talii chłopaka i przyciągnęły go w szerokie ramiona, chowając przed całym, napływającym złem. Słone łzy płynące po policzkach licealisty, zaraz znikały, zastąpione z dbałością składanymi muśnięciami.
-Normalność jest już przereklamowana, Taehyungie- mruknął pewnie brunet i z zadowoleniem ponownie posmakował nabrzmiałych, najsłodszych warg, przeciągając zwykłego całusa w bardziej zniewalający, żywszy i wiele obiecujący pocałunek.
Bezgłośnie przekazał Kimowi to, co ten tak mocno pragnął usłyszeć. Zapewnił go, że jest piękny, zapewnił go, że jest potrzebny, zapewnił go, że zajmuje honorowe miejsce w jego sercu. Zrobił to wszystko tym jednym zbliżeniem. Zwykłym potarciem ust o siebie.
I pomimo tego, iż widział, że już uspokoił chłopaka, dalej, nienasycony scałowywał cały żal i ból, jaki wypłynął dziś spomiędzy tych warg. Czynił to do tego momentu, aż w końcu oderwał się od niego i z akompaniamentem słodkiego westchnięcia Taehyunga wyszeptał te dwa słowa. Dwa słowa, których obydwoje się bali w tym samym czasie pragnąc. Dwa słowa przypieczętowujące to, co zrodziło się pomiędzy nimi.
Jedynie dwa słowa.
,,Kocham cię."
CZYTASZ
Thorns | Taekook✔️
FanfictionZeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk