Rodzynkowe oczy patrzyły wprost na jego twarz, sprawiając wrażenie martwych i szaleńczych. Cała postura chłopaka stojącego przed nim była dziwnym obrazem lekkiego oderwania od rzeczywistości. Skupiona, napięta twarz, mocno zaciśnięta na koszulce blondyna, mała dłoń, spięte wszystkie mięśnie i to charakterystyczne spojrzenie, sprawiało, że Taehyung zaczął się bać, w pewien nierozumny sposób jego przeszłość zaczęła go kąsać, powracać ze zdwojoną siłą.
Napawać paniką i niepokojem.
Pulchne wargi czerwonowłosego zaczęły się unosić, jakby licealista doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie emocje wywołuje u swojej ofiary, która z trudem powstrzymywała napływające jej do oczu łzy.
Taehyung pamiętał smak bólu, zawiedzenia i upokorzenia. Pamiętał aromat zgniłych słów, obrzydliwego oddechu i nieporządanej śliny na swojej twarzy. Pamiętał dźwięk kpiącego śmiechu, głośnego warczenia i jego łamanego, dziecięcego serca.
Pamiętał dotyk na swojej skórze, kiedy kolejne purpurowe znaki zaczynały go ozdabiać.
Pamiętał wszystko, było to dla niego na wyciągnięcie ręki, jego koszmar był tuż obok, namacalny i królujący w swej całej okazałości. Blondyn przymknął oczy i zacisnął zęby, a po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza obrazująca wszystko, co czuje.
Lecz nie bacząc na to, jak bardzo zrujnowany się stał w przeciągu tych paru minut, otworzył załzawione oczy i zdobył się na zmęczony, ale w dalszym ciągu miły uśmiech.
-Witaj, Jimin- powiedział powoli, a jego serce z każdą chwilą zaczynało się uspokajać.
Twarz niższego przez dosłownie sekundę wykrzywiło zdziwienie, które od razu starał się przegnać, mocniej przyciskając ciało blondyna do drewnianej powierzchni. Kim na ten widok poszerzył uśmiech i syknął, czując kiełkujący dyskomfort rozchodzący się po jego ciele.
-Dlaczego, tak nagle zwątpiłeś?- jego ton stał się cichszy i irytująco spokojny.- Czy coś cię niepokoi?
Park zacisnął szczękę i ponowanie starał się zapełnić jego umysł wspomnieniami, rozpoczynając tym samym pomiędzy nimi cichą wojnę na spojrzenia. I być może mógłby siebie nazwać zwycięzcą, gdyby nie nagłe oblężenie blondyna w postaci tłumionego śmiechu.
-Nie uważasz, że powinniśmy to zakończyć, Jimin?- siedemnastolatek położył swoją dłoń na tej jego, zaciśniętej.- Skoro już się nie boję, to zabawa jest chyba skończona, prawda?
-Jesteś bezwartościowy, Taehyung.
Czerwonowłosy wysyczał, gwałtownie poruszając dotykaną ręką, przez co tył głowy blondyna z cichym hukiem uderzył w drzwi.
-Błąd, byłem bezwartościowy- wyższy pomimo pulsującego bólu, pewnie patrzył w jego tęczówki.- Teraz, jedynym, który taki się staje, jesteś ty, Jimin. Jesteś zepsuty. Jesteś mentalnie umierający, ale zbyt dumny, by prosić o pomoc.
-Zamknij swój pysk.
Jimin zacisnął drugą rękę w pięść i przyłożył ją do policzka blondyna.
-No dalej, uderz- Kim prychnął, zadziwiając samego siebie swoją bezczelnością i odwagą.- Na co czekasz? Jeśli sprawi ci to przyjemność, to wal śmiało.
Wyższy uniósł twarz i bez żadnego strachu czekał na uderzenie. Mniejsza dłoń zaczęła drżeć i zamiast zranić, cofnęła się tak samo, jak całe ciało czerwonowłosego.
-Jesteś nikim, Kim- oddech Parka stał się ciężki, a tęczówki nie miały już jasnych rozbłysków.- Nie zasługujesz na nic. I nie masz. Kurwa. Nikogo.
Zaakcentował ostatnie słowa, cedząc je z trudem przez zgrzytające zęby.
-Jimin, skończ tę dziecinadę- wyszeptał i skrzywił się, nie ukrywając, że w jakiś sposób te słowa go zabolały.- A poza tym...
-A poza tym, ma mnie.
Oboje nastolatków odwróciło twarze w stronę chłodnego głosu. Twarz niższego z nich pobladła.
Jungkook zmierzał w ich stronę z równie mocno napiętymi mięśniami i ostrymi rysami. Przenikliwy, beznamiętny wzrok wbity miał w czerwonowłosego, który cofnął się o parę kroków, pozwalając, by Taehyung mógł odsunąć się od wbijającego w jego plecy metalu. Gdzieś z tyłu, Jongin i parę innych osób patrzyło na nich w ciszy.
Gdy Jeon znalazł się przy blondynie, spojrzał na jego twarz, dziękując w duchu za brak jakichkolwiek obrażeń.
-J-jungkook, on...
Dolna warga Parka zaczęła drgać, a on sam poczuł kumulujący się w nim strach.
-On chciał wejść do pokoju, lecz mój cholerny problem ze sobą, mu na to nie pozwolił- zakpił brunet zmieniając barwę głosu na bardziej piskliwą i z delikatnością objął Taehyunga.- Mam ciebie dość, Jimin. Wybaczyłem ci tamto zajście, bo błagałeś mnie o wybaczenie. Niemal klęcząc przyrzekałeś, że się zmienisz, że go przeprosisz.
Jungkook prychnął z pogardą, widząc załzawione oczy nastolatka.
-Nie chciałem tego mówić, Jimin, nie chciałem byś cierpiał, ale przekroczyłeś granicę. Jesteś zbyt toksyczny. To koniec. Koniec naszej znajomości. Nie pokazuj się, ani mi, ani Taehyungowi na oczy, chyba, że magicznie spokorniejesz!
Wykrzyczał mu w twarz i bezuczuciowym wzrokiem patrzył, jak ten po prostu zaczyna biec, uciekając od spływającej na niego prawdy.
-Wszystko w porządku?- zapytał już łagodniej blondyna, z bólem patrząc na spływające po jego policzkach łzy.
-J-jest lepiej niż kiedykolwiek...
Odpowiedział płaczliwie i przytulił się do niego, pozwalając, by na miejsce opadającej adrenaliny, wpłynęła zdezorientowana rozpacz. Taehyung po prostu stał i płakał, czując dużą, ciepłą dłoń czule głaszczącą go po plecach i przyciskającą do piersi swojego właściciela.
CZYTASZ
Thorns | Taekook✔️
FanfictionZeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk