-Powinniśmy już iść, mój gwieździsty chłopcze- Jungkook mruknął, czując w kieszeni spodni wibrację i lekko zakołysał trzymanym w swoich ramionach blondynem, aby ten otworzył zamknięte w błogim uśpieniu powieki.- Moja mama już nie może się ciebie doczekać.
Taehyunga uniósł się z wyczuwalnym zawahaniem i odwrócił twarz, chowając przed Jeonem plączące się po jego buzi emocje, jakich na dzień dzisiejszy z jego winy, brunet doświadczył już zbyt wiele. Blondyn nie chciał go przytłaczać. Nie chciał kolejny raz wrzucać go do ciemnej komnaty urojeń, znajdujących się w jego głowie.
Nie chciał pokazać mu słabości, ani strachu, który do tej pory opóźniał całe to wyjście.
Taehyung znowu się bał.
Niepokoił go fakt samego siebie i opinii, jaka utworzy się w oczach mile wyglądającej kobiety.
Już nie chodziło o myśli, nie chodziło o ciernie, nie chodziło o gorzki posmak zawiedzenia i rozpaczy, wypalającej dziury w młodym sercu. Problem tkwił w normalności. W czymś, co przez lata w jego postrzeganiu miało krzywe kontury, a odcienie użyte do ubarwienia tego, przyniosły na myśl jedynie ciemną purpurę i zaniedbane kolory nędzy. W czymś, co uciekało w popłochu, straszone nadchodzącym natłokiem mroku. W czymś, co ulotnie znikało za każdym razem, kiedy potwory przeszłości postanawiały się posilić, zabierając ze sobą wszelką radość, motywację i pragnienie poznania świata z drugiej, pachnącej truskawkami i aromatem wiosennych kwiatów strony.
Taehyung nie potrafił w pełni oswoić się z tym, że już nie jest dziki, nie jest dziwakiem, nie jest psycholem, wariatem. Że nie musi grać, nie musi tańczyć do muzyki zagranej przez mocniejszych od niego, nie musi powstrzymywać śmiechu, szczerego chichotu, łaskoczącego za każdym razem zmysły Jungkooka.
Że nie musi być wykreowany.
Teraz mógł być sobą. Mógł pokazać co myśli, co czuje, jak interpretuje.
I to go przerażało.
Wyjście z cienia, nowe znajomości, mnóstwo pytań skierowanych w jego stronę, to wszystko było przytłaczające, choć w głębi serca wiedział, że właśnie tego potrzebuje. Tego zawstydzającego przebywania w centrum uwagi, ciągłej obecności kogoś przy boku. Poczucia, że nareszcie jest potrzebny, ludzki, zauważalny.
Że nikogo nie udaje.
I pomimo że dostawał to wszystko od Jungkooka, który znów troskliwie głaskał go po włosach i nie patrząc na mijające minuty, pozwalał mu myśleć w spokoju, siedemnastolatek cały czas odczuwał ten nieprzyjemny uścisk w żołądku oraz szklące się przez stres oczy.
Co jeśli matka Jeona go nie polubi? Co jeśli stanie się dla kobiety nieprzemyślanym impulsem jej syna? Co jeśli wywoła u niej zniesmaczenie?
Te uciążliwe pytania były frustrujące, Kim nie potrafił złapać się uroczych słów, przytoczonych przez bruneta.
-Jungkook...- wystarczyło jedno, płochliwe spojrzenie, by ciemnowłosy na nowo nie mógł opanować w sobie potrzeby przytulenia drobnego ciała.- Twoja mama naprawdę nie uważa, że jestem dziwny...?
-Ty już przywłaszczyłeś sobie jej serce.
Ciemne tęczówki spojrzały na niego z zagubieniem, na co miło uniósł kąciki ust i trącił palcami brodę blondyna.
-Od dwóch dni wypytuje mnie, co może ugotować, żeby zrobić na tobie dobre wrażenie i co sprawi, że nie będziesz chciał uciec z naszego domu.
Kim cichutko parsknął i zmrużył rozbawiony oczy.
-Wyobraź sobie, że nawet o mnie tak nie dba, jak o szczegóły, które mają stworzyć w twojej głowie ciepłe wspomnienia.
Brunet specjalnie wykrzywił twarz w obrażonym grymasie i odwrócił ją od rozchichotanego chłopaka, udając, że go nie widzi.
I właśnie to był jeden z powodów, za które Taehyung tak mocno kochał Jeona.
Nastolatek potrafił zrobić z siebie dziecinnego głupka, tylko po to, aby zobaczyć na jego jasnej buźce, ten najpiękniejszy uśmiech.
Aby sprawić, że jego zlęknione, małe szczęście odnajdzie drogę, by wszczepić w siebie troszkę więcej zaufania i odwagi potrzebnej w tym sprzecznym, niewyjaśnionym świecie.
CZYTASZ
Thorns | Taekook✔️
FanfictionZeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk