Czuję, jak krwawię. Jak moje oczy pokrywa szkarłatna mgła.
Zadałeś bezszelestnie ciosy, powoli, niespiesznie wbijając sztylet raz za razem. Myślałem, że coś się zmieniło. Że ty się zmieniłeś, lecz twoje nastawienie pozostało takie same. Dlaczego, Jimin? Dlaczego pragniesz jedynie mojego nieszczęścia?
Taehyung położył dłoń w okolicach serca, a jego wargi opuścił bolesny szloch.
Pamiętam, kiedy Cię poznałem. Podszedłeś do mnie przed apelem, podałeś mi dłoń i uśmiechnąłeś się.
,,Park Jimin", powiedziałeś wtedy z wyższością, z góry patrząc na moją osobę. Pamiętam doskonale, że cały niepokój związany z tobą, rozprysł się, gdy przedstawiłeś mnie innym, mówiąc ,,To mój przyjaciel". Czułem się wtedy szczęśliwy. Czułem się wyróżniony.
Czułem, że naprawdę coś dla kogoś znaczę.
Byłeś moim bohaterem, moją ostoją, kimś, kogo podziwiałem, kimś, komu nie potrafiłem się sprzeciwić.
Byłeś moim toksycznym, najlepszym przyjacielem.
Będąc dzieckiem, nie wiedziałem, że każda zachcianka, którą dla ciebie spełniam, jest kolejnym krokiem na drodze twojego planu zniszczenia. Ty byłeś zniszczony i chciałeś, by każdy był zniszczony razem z tobą. Chciałeś upadku każdego, samemu wznosząc się pod niebiosa. Chciałeś górować, być w centrum uwagi, być tym, który wyznacza trendy.
Czy to dlatego mnie nienawidzisz? Dlatego, że potrafiłem się wtedy postawić?
Jeśli tak, to dlaczego jeszcze ci mało? Przecież już tyle o mnie powiedziałeś. Śmieciu, pedale, gnoju, bezwartościowy robalu, gruba świnio, beztalenciu. Tyle razy stwarzałeś siniaki na mojej skórze, przypadkiem uderzając mnie łokciem lub piłką. Tyle razy upokarzałeś mnie słownie, rozgłaszając moje refleksje, którymi się z tobą dzieliłem. Tyle razy widziałeś mój płacz i przerażenie.
Naprawdę, dalej ci mało?
Kim załkał gorzko, z trudem kontynuując pisanie.
A jeśli nie o to, to o co ci chodzi? Masz na myśli Jungkooka? To przez niego mnie nienawidzisz? Przez to nie potrafisz zapomnieć?
Gdy na ciebie spojrzałem, nim wyszedłem z sali, widziałem w twoich oczach tą uległość, widziałem, jak mentalnie się do niego łasisz, kokieteryjnie uśmiechasz, równocześnie mnie mieszając z błotem i uśmiercając coraz boleśniej z każdą sekundą
Ty, wielki Park Jimin ulegasz pod wpływem jego spojrzenia.
Pod wpływem jego oczu.
Pod wpływem jego ciemnych tęczówek.
Nie, nie kawowych.
Pod wpływem ciemnych, jak węgiel oczu.
****
W pokoju zapanował już mrok, kiedy drzwi cichutko trzasnęły, a do środka wszedł brunet. Blask srebrzystego księżyca padał wprost na rozkopane łóżko i postać, na której twarzy pozostały resztki łez. Jungkook widząc napuchnięte, zamknięte powieki i poprzegryzaną dolną wargę, przeklął cicho pod nosem i zwalczył chęć przywalenia ręką w ścianę. Bezdźwięcznie znalazł się przy Taehyungu i usiadł na samym skraju materaca.
-Przepraszam, Taehyungie- wyszeptał, opuszkami palców głaszcząc jego policzki.- Przepraszam...
Jeon pochylił się nad twarzą śniącego i przylgnął ciepłymi wargami do jego czoła, muskając je dwa razy, po czym wymamrotał ,,Dobranoc" i położył się na własnym łóżku.
CZYTASZ
Thorns | Taekook✔️
FanfictionZeszyt zagubionego w swoich myślach Taehyunga, dla którego Jungkook jest nieosiągalną ostoją. Diary, School!au, fluff, angst, Top!jk