Zapisek 88

3K 376 93
                                    

Ledwo udało mi się wyrwać dłoń spod twojego uścisku.

Twój gorący oddech przy każdym wydechu, owiewa moją skórę pod uchem, a twoje ciało przyciska mój bok, prawie że do szyby, uniemożliwiając mi jakąkolwiek koordynację. Boję się mocniej poruszyć, nie chcąc cię zbudzić, Jungkook, jednak potrzebuje się komuś wygadać, ponieważ ty postanowiłeś być tym głuchym.

Taehyung kątem oka spojrzał na otuloną snem i odchyloną do tyłu głowę, opierającą się o jego ramię. Jego usta, niemal natychmiast ułożyły się w szczery, rozczulony wyraz. Sięgnął powoli ręką, poprawiając leżącą na swoich kolanach bluzę bruneta, aby upewnić się, że zaciśnięta na jego udzie dłoń, pozostanie niewidoczna dla wścibskich, niechcianych oczu.

Kiedy w końcu przestałeś obdarowywać mnie poranną słodkością, oparłeś czoło o to moje i napierając na nie, w ciszy kazałeś mi się odchylić tak bardzo, by moją głowę spotkała miękkość poduszki. Nie rozumiałem, co chcesz tym uzyskać, lecz iskierki skaczące po twoich tęczówkach, uspokoiły mnie, szepcząc, że zainicjowanie takiego obrotu spraw, nie ma żadnego, głębszego sensu. Ty po prostu na mnie patrzyłeś. Obserwowałeś, jak mój rozbiegany wzrok pada twoją buzię oraz miejsce za tobą, gdzie obawiałem się zauważyć kogoś, kto z pogardliwą ciekawością będzie nam się przypatrywał. Badałeś, jak z przestrachem i niepewnością staram się pozbyć palących policzków i z trudem przełykam ślinę, oblizując wargi, na których dalej czułem twój dotyk.

Wypatrywałeś w mojej twarzy szczegółów, które jakimś cudem ominąłeś, nie zwracając na nie najmniejszej uwagi.

Twoje spojrzenie było kojące. Wprowadzało mnie w dziwny, rozleniwiony trans, jaki towarzyszy tym, którzy starają się pozbyć tremy, myśląc o rzeczach najmilszych swojemu sercu. To połączenie ciepła, uroczej troski i zapewnienia, mruczącego, że ty jesteś tuż bok, sprawiło, że w moim wnętrzu zapanował spokój. Że poczułem się lekki, a zarazem silny, szczególnie wtedy, kiedy niespiesznie przejechałeś kciukiem po moim policzku, mrużąc z zadowoleniem oczy.

Że kompletnie zapomniałem o otaczającym mnie świecie i nieprzyjemnościach, jakie nas czekają.

Dla ludzi nie jesteśmy normalni, Jungkook. Dla otaczającego nas społeczeństwa jesteśmy chorzy, niewidoczni.

Jesteśmy trędowaci.

Nasza relacja jest iluzją w ich oczach. Wymysłem, który nie ma prawa bytu. Oni się boją. Boją się nowości, boją się nieznanego, boją się otwartości.

Boją się nas.

Uczucie, które nas połączyło jest tym niechcianym, wyklinanym, gardzonym. Będą z nas szydzić, będą udawać, że jesteśmy niewidzialni. Będą starać się nam pokazać, jak wiele kosztować może coś, czego oni nie akceptują. Staniemy się marginesem, wyrzutkami. Nasz obraz zostanie wymazany. Ale tak postąpią tylko niektórzy.

A nawet jeśli miałoby być to większe grono lub nawet cały naród, to wiesz, co Jungkook?

Nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie świat, jaki tworzą dla siebie oni. Odchodzi mnie świat, jaki tworzymy my. Obchodzisz mnie ty.

Bo to ty, Jungkook, jesteś moim światem.

I być może brzmi to banalnie, lecz co w życiu nie ma w sobie ani cząstki kiczowatości? Powtarzalność jest na poziomie dziennym. Jej nikt się nie czepia. Za to inność zbiera kontrowersje, a co najlepsze, szykanowana jest za nic. Bo czy oryginalność, odwaga i pogodzenie się z własnym ja, jest czymś, co powinno być karalne? Czy to właśnie nie te aspekty tworzą barierę potrzebną każdemu człowiekowi?

Czy to nie one pozwalają żyć mu w szczęściu i równowadze emocjonalnej, która jest ważna, aby zachować resztki zdrowego rozsądku i odbudować zniszczony przez zwolenników powtarzalności, fundament?

Nie wiem. Nie potrafię zrozumieć na czym dokładnie ma polegać ten świat. Choć, może sposób jego działania kształtuje jedynie człowiek? Może to w jego rękach jest odpowiedź, a może jej nie ma? Nie wiem i najprawdopodobniej, nigdy się nie dowiem. Cały nasz żywot jest plątaniną z góry narzuconych przyzwyczajeń, jak i rutyny wykreowanej przez nas. Myślimy, że wiemy wiele, tak naprawdę nie wiedząc nic. Myślimy, że jesteśmy kimś, lecz w czyimś postrzeganiu nie jesteśmy warci więcej, niż parę źdźbeł trawy, której na łąkach jest pod dostatkiem.

Myślimy, że osiągnęliśmy prawdziwe szczęście, że żadna siła nie jest na tyle mocna, by nam to zabrać, jednak nie mamy wpływu na los, spotkanych ludzi, czy czas i miejsce, gdzie niefortunnie wszystko może zostać nam odebrane.

Mylimy się. Ciągle się mylimy. Popełniamy błędy, stawiamy nieprawdziwe tezy i hipotezy. Robimy to jako gatunek. Robią to wszyscy. Więc dlaczego jedni obrywają bardziej od drugich? Dlaczego przewinień niektórych się nie widzi?

Dlaczego nie ma sprawiedliwości?

Dlaczego nie ma empatii? Dlaczego nie ma zrozumienia? Dlaczego chęć pomocy ludziom gaśnie? Dlaczego akceptacja jest taka trudna?

Przecież, to normalne.

Zakochując się w Jungkooku, nigdy nie pomyślałem, że może to być złe, czy niewłaściwe, bardziej trafnym określeniem byłoby ,,dziwne". Dopóki jej nie doświadczyłem, nigdy nie słyszałem o miłości dwóch mężczyzn. Nigdy nawet o tym nie myślałem, moja mama o tym nie wspominała, media siedziały cicho, a w szkole byłem zbyt daleki od wszystkich, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Jednak nie żałuję, że odkryłem to sam. W końcu, to pożądane, nieśmiałe i rozkwitujące niczym kwiat uczucie, stało się moją siłą, nadzieją i pomocną dłonią. Nie wstydzę się tego, że cię kocham, Jungkook.

Ja po prostu, boję się, że któregoś dnia coś ci się stanie przeze mnie. Że uczucie, jakim mnie obdarzyłeś, może okazać się twoją klęską.

Naszą klęską.

Blondyn wzdrygnął się, czując, jak nos Jeona delikatnie połaskotał jego szyję, kiedy chłopak starał się przez sen wygodniej ułożyć głowę. Kim cichutko parsknął przez towarzyszący temu, gardłowy pomruk bruneta i przekrzywił głowę tak, aby jego policzek opierał się o miękkie, ciemne kosmyki.

Za to ty, Jungkook, jesteś ostoją opanowania i pewności, jeśli chodzi o gesty, jakimi w towarzystwie innych mnie uraczasz. Zachowujesz się tak obojętnie, gdy ktoś patrzy na nasze złączone dłonie. Nie przypisujesz większej wagi słowom, jakie mogą wypłynąć z ust naszych rówieśników, gdy raz za razem, pragniesz mojej uwagi, dźgając mnie w bok, głaszcząc po włosach, czy odciągając od innych, którzy pytali, czy dobrze się czuję. Jesteś moim przeciwieństwem.

Powtórzę się, ale najzwyczajniej w świecie, jesteś głupi.

Jesteś bardzo, bardzo, bardzo głupi.

Ale to właśnie tę twoją charakterystyczną, odważną głupotę kocham.

Mój niemyślący, nierozważny, głupiutki chłopaku...

A uśmiech Jungkooka poszerzał się z każdym, potajemnie przeczytanym przez niego słowem.

Thorns | Taekook✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz