•45. Fourty- five•

1.7K 74 8
                                    

Koncert skończył się chwilę przed 23, więc planowaliśmy z Marco wyjechać stąd najpóźniej w pół do 24. Lecz nie przewidzialiśmy, że tłum ludzi kierujących się do wyjścia będzie się tak wlekł. I tak z terenu festiwalu wyszliśmy parę minut przed północą.

Na szczęście przyjaciel nie pytał, gdzie podział się Zayn, więc tym lepiej dla mnie, bo...sama też nie wiedziałam. Chodź jakoś troszenke chciałam.

Kiedy zbliżyliśmy się do samochodu zauważyłam opierającego się o niego mulata, który oczywiście palił papierosa.  Ah niech wypali sobie całe płuca. Nie zdziwiłam się, że go tu widzę, więc bez zbędnego gadania wsiadłam do auta i zapięłam swój pas. Nie to co Marco, który podszedł do mulata i przez chwilę o czymś z nim rozmawiał.

Kiedy wreszcie wszyscy znaleźli się w samochodzie Zayn odpalił silnik i po chwili już wyjeżdżaliśmy z parkingu.
Westchnęłam i oparłam się łokciem o okna słysząc za sobą ciche chrapanie. Nie mam pojęcia jak można tak szybko zasnąć.

Zerknęłam przelotnie do tyłu i zmarszczyłam brwi widząc z jaką siłą Marco ściska pluszową księżniczkę.

- Nie odda Ci jej. - usłyszałam głos mulata, który nawet na mnie nie spojrzał tylko jedynie kiwnął głową do tyłu.

Postanowiłam nic nie odpowiadać i jedynie przymknęłam oczy opierając się o fotel.

W ciszy przerywanej chrapaniem Marco dojechaliśmy pod mój dom. Mulat zgasił silnik i z westchnieniem obrócił się w moją stronę.

- Zapomnij o dzisiejszym dniu. - wypaliłam nagle czując na sobie jego spojrzenie. Potrząsnęłam głową i w pośpiechu odpięłam swój pas jedną ręką już otwierając drzwi.
Przyglądał mi się bez słowa kiedy budziłam Marco, a później wyciągałam przyjaciela z samochodu.

Kiedy tylko opuściliśmy pojazd z powrotem odpali silnik i po chwili zniknął za zakrętem.
Kilkakrotnie zamrugałam niczym spojrzałam na Marco, który zdążył opleść mnie w tali i przytulić się do moich piersi.

Zmrużyłam oczy i bez komentarza pociągnęłam go do domu, gdzie na szczęście bez przeszkód dotarliśmy do mojego pokoju.
Rzuciłam przyjaciela na łóżko, a sama zgarnęłam rzeczy do spania i ruszyłam do łazienki.
Wychodząc odłożyłam swoje ubrania na fotel i odwróciłam się od razu parskając śmiechem. O tuż Marco nie wiem w jaki sposób stoczył się z łóżka i wylądował na dywanie, który wyraźnie mu spasował sądząc po jego błogim uśmiechu. Wzruszyłam ramionami i nakryłam go kocem. Starając się jakoś ominąć przeszkodę w próbie dostania się do łóżka - co mogło się wydawać łatwe, ale takie nie było, ponieważ prawie wylądowałam na ramie łóżka. W końcu skończyłam na brzuchu z twarzą w poduszce i z nijaką chęcią do obrócenia się.

- Nobody gave me a rulebook to follow. - usłyszałam ciche nucenie, a po chwili dźwięk otwieranych drzwi balkonowych. Obróciłam głowę i zmrużyłam oczy zauważając ciemną postać wchodzącą do pokoju. Zmarszczyłam brwi słysząc ciche podśpiewywanie i to jeszcze takie charakterystyczne. No wiecie głęboka barwa i ta chrypa.
Przewróciłam oczami i syknęłam:

- Malik! No bo kto inny?

- Pemberley.- odpowiedział znudzony i zauważyłam jak pochyla się nad łóżkiem.

- Co ty do jasne ciasnej wyrabiasz? - spytałam, kiedy poczułam jak dotknął mojej stopy, a potem kolana. Cóż to zmierzało w złą stronę.

- Chce iść spać. - mruknął tuż nad moją twarzą, więc gwałtownie uniosłam głowę trafiając wprost (tak mi się zdawało) w jego czoło. Mądrze.
- Cholera, Velia...- syknął.

- Wypierniczaj. - wyszeptałam krzywiąc się, kiedy zauważyłam, że gdzieś po drodze zgubił koszulkę.

- Zapomnij. - warknął mi do ucha i idealnie opadł na miejsce obok mnie.

Gwałtownie nabrałam powietrza i podniosłam się do siadu.

- Nie pozwałam Ci spać w moim łóżku. - powiedziałam twardo zaciskając usta.

Założyłam ramiona pod piersi i bez namiętnie wpatrywałam się w ścianę naprzeciwko. Nie ma żadnego Malika w moim łóżku.

- Nie pozwalam Ci mówić, że mam zapomnieć o tym dniu. - zrekompensował się ciągnąć mnie za rękę w dół przez co upadłam głową na coś twardego.

Od razu chciałam się odsunąć, ale przytrzymał mnie ręką, więc uniosłam głowę trafiając na jego podbródek. Super, czyli leże na jego klacie.

- Chcesz mnie dzisiaj chyba uszkodzić, Pemberley. - westchnął zirytowany.

- No ba! - przekręciłam się tak, że pomimo ciemności widziałam jego oczy. - Nie wiem jakim cudem lądujesz w moim łóżku? - wymamrotałam.

- Nie świadomie mnie tu zapraszasz. - odparł.

Pokręciłam głową na tyle ile to było możliwe i przymknęłam oczy.

- Nie zapominajmy o niczym, Pemberley.Tylko nie poruszajmy tego tematu, w porządku? - spytał po chwili, kiedy czułam, że już odlatuje.

- Okej. -odparłam lekko rozbudzając się. - Czyli tematu twojego spania tutaj też nie?

- Tak jak tego, dlaczego Marco śpi na podłodze.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Czy ktoś też męczy się z grypą? 😭😖

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz