Przez pierwszą połowę filmu siedziałam jak na szpilkach, czując się co najmniej nie zręcznie na momentach zbliżenia bohaterów w filmie, kiedy obok miałam Zayn'a i Blake. Natomiast druga połowa minęła mi na notorycznym odpychaniu dłoni mulata, który za każdym razem uśmiechał się pod nosem i z powrotem kładł rękę na moim udzie.
Po prawie 2 godzinach wstałam i jako pierwsza w pośpiechu wyszłam z sali zatrzymując się dopiero przed wejściem do kina, gdzie postanowiłam poczekać na resztę.
Jako pierwsi dołączają do mnie Jason i Kevin, którzy z tajemniczymi usmiechami na twarzy żegnają się ze mną i wsiadają do stojącego niedaleko samochodu od razu odjeżdżając.
Zaraz za nimi wlecze się Zayn, którzy rzuca mi jedynie przelotne spojrzenie i tak samo jak chłopcy wsiada do samochodu i odjeżdża.
Unosze brew zdziwiona jego zachowaniem i podążam wzrokiem za autem, który po chwili znika za zakrętem.- Jest zazdrosny. - zaskoczona przenosze wzrok na Blake, który przystanął obok mnie.
- Co? - pytam niezrozumiale marszcząc brwi.
Chłopak uśmiecha spoglądając na mnie.
- Obserwowałem go i widziałem jak zachowywał się w stosunku do ciebie. To nie było czysto koleżeńskie, Velia. - mówi wkładając ręce do kieszeni i kiwając głową w stronę swojego samochodu. - Chodź, odwioze cię.
Kiwam głową w zamyśleniu i ruszam za chłopakiem. Przez całą drogę powrotną staram się wybić z głowy słowa Blake, ale staje się to nadzwyczaj trudne, kiedy stwierdzam, że mogą być prawdziwe.
Spoglądam przez okno zauważając, że stoimy już pod moim domem. Wzdycham przenosząc wzrok na Blake.- Było fajnie, pomijając Zayn'a. - mówię, a chłopak parska kiwając głową.
- Taaa, jakby nie chciał mnie zamordować przez większość czasu to byłoby idealnie. - mówi ironicznie, a na moje usta wstępuje szeroko uśmiech.
- Dzięki, Blake.
Kiwa głową uśmiechając się. Chwytam za klamkę w momencie, kiedy jego telefon zaczyna dzwonić. Macham jeszcze do niego ręką, a chłopak mi odmachuje, lecz jego uwaga jest już skupiona na telefonie. Widzę jak wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienia. Odpala silnik i niczym dotre do drzwi po samochodzie chłopaka nie ma już śladu.
Wzruszam ramionami wiedząc, ze to nie moja sprawa. Teraz muszę skupić się na czymś innym.
~~~
- Co my tu robimy, Vi? - pyta.
Odkrząkuje rozglądając się po okolicy. Nie prezentuje się najlepiej, ale widziałam gorsze. Zresztą ten klimat idealnie do niego pasuje.
- Musze coś załatwić. - tłumacze w skupieniu spoglądając na budynek przed sobą.
- O 22?
Odrywam wzrok od szyby i spoglądam na przyjaciela, którego mina idealnie odzwierciedla jego uczucia.
- Dokładnie. - przytakuje wracając spojrzeniem do budynku. - Chyba oboje jesteśmy przyzwyczajeni do tej późnej godziny.
Słyszę ciche westchnięcie, ale ignoruje je widząc znane mi postacie wychodzące z kamienicy. Teraz jest moja szansa.
Otwieram drzwi i z mocno bijącym sercem wysiadam.
- Jakby co zadzwonie. - mówię do przyjaciela, który dość niechętnie kiwa głową. Wiem, że się martwi, ale dzisiaj muszę radzić sobie sama. Po chwili jego samochód znika, a ja zostaje sama.
Wzdycham wiedząc, że nie mogę się już teraz wycofać. Każdy schodek pokonuje z coraz mniejszą motywacją. I gdy staje centralnej przed drzwiami mam ochotę walnąć się w głowe i czym prędzej stąd uciec, ale nie..nie należe do tchórzy.
- Jestem idiotką. - szepcze zaciskając powieki, w momencie, kiedy moja ręka trzy razy uderza w drewno.
Słyszę zgrzyt zamka i ciche skrzypienie drzwi, ale wciąż nie otwieram oczu.
- Nie powinno cię tu być. - słyszę zachrypnięty głos, a po chwili mocny uścisk na mojej ręce. Zostaje wciągnięta do mieszkania i dopiero wtedy odważam się uchylić powieki. Pierwszym co zauważam jest oczywiście wkurzona postać mulata, który sztyletuje mnie spojrzeniem.
- Pemberley.. - warczy, kiedy ja od dobrej chwili stoję w miejscu i jedynie na niego patrzę.
- Co? - burcze marszcząc brwi.
Wzdycha rozdrażniony i ponownie łapie mnie za rękę prowadząc do salonu.
- Co tu do cholery robisz? - pyta popychając mnie na kanapę, a sam zajmuje miejsce przede mną opierając się o komode.
Przygryzam wargę spuszczając wzrok na swoje palce, które z nerwów zaczynam wykręcać. I teraz się wysłów.
- O co Ci chodziło pod kinem? - pytam w końcu postanawiając zacząć od neutralnych pytań.
Unosi brew nieprzerwanie na mnie patrząc.
- Mam uwierzyć w to, że przyszłaś do mnie o tej godzinie, aby zadać tylko takie pytanie? Nie jestem idiotą, Pemberley. - mówi zawiązując ręce na torsie.
Wzdycham sfrustrowana i zaciskając dłonie w pięści wstaje, aby być z nim na równi. Spogląda na mnie twardo, ale widzę przebyłyski rozbawienia.
- Czy jesteś zazdrosny o Blake? - wyrzucam w końcu z siebie.
Mruga marszcząc brwi. Wtedy czuje nagły przypływ adrenaliny, który sprawia, że mój głos brzmi ostrzej.
-Jesteś?
Zaciska szczękę spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.
- A mam prawo być? - chrypie.
Patrzę na niego bez słowa, a kiedy na jego usta wstępuje ironiczny uśmiech kręce głową odsuwając się.
- Zdecydowanie nie. - warcze odwracając się i ruszając w stronę drzwi. Nie zatrzymuje mnie, nie próbuje wytłumaczyć, po prostu pozwala odejść.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Witam was ponownie!
Lecimy dalej z historią, która nabiera tempa.Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i z chęcią napiszecie coś od siebie w komentarzu.
Widzimy się ponownie ---> 17.09
PS. Na 31 października szykuje specialny one shot - jak co roku!
CZYTASZ
Stalking with Love • Z.Malik
FanfictionWydajesz się niewinny, ale uważany jesteś za nieuchwytnego i niebezpiecznego - masz swoje interesy i własną misje. Więc dlaczego każdego dnia widzę cię stojącego i palącego papierosy pod moim balkonem? Okładka od: yourbadluck