Przełknęłam ślinę unosząc wzrok, aby spotkać wbite w moją osobę ciemne tęczówki.
- Mówiłam żebyś dał mi chwilę. - wykrztuszam w końcu.
- Na co? - unosi brew. - Abyś zemdlała?
Wzdycham przewracając oczami. W tym samym czasie mulat rusza się z miejsca, zmierzając w stronę domu. Ze mną na rękach. Tak, wow.
- Mogę już iść sama. - mamrocze cicho ze wzrokiem wbitym w jego szczękę, którą pokrywa zarost.
Słyszę jak prycha, a po chwili szczęk zamka otwierającego drzwi. Momentalnie marszcze brwi.
- Skąd u licha masz klucze do mojego domu? - pytam z widocznym wyrzutem, kiedy zostaje bezpiecznie odłożona na kanape w salonie.
Chłopak unosi brew siadając obok mnie.
- Naprawdę, Pemberley? - zerka na mnie jakbym całkowicie nie wiedziała z kim mam do czynienia. Praktycznie faktycznie tak było.
Kręce głową, którą zaraz układam na poduszkach. Wzdycham cicho czując jak Zayn układa moje nogi na swoich kolanach.
- Więc powiedz mi o co właściwe chodziło z tym wypluwaniem sobie płuc. - zaczyna łapiąc mnie za kostki i przyciągając bliżej siebie. Próbuje się wyrwać przez co o mały włos nie obrywa moją nogą w żebra. Nie reaguje na to, no może pomijając to, że moje kostki doświadczają iście morderczego uścisku.
- Chciałam sobie pobiegać. - tłumacze po czym od razu syczę, a usta mulata wykrzywiają się w złośliwym uśmiechu.
Unosze brew zabierając swoje nogi i podnosząc swoje ciało do siadu. Znajduje się teraz w idealnej odległości od mulata, by zauważyć każdy szczegół na jego twarzy. Na przykład niewielki kolczyk w lewej dziurce od nosa.
- Masz kolczyk? - pytam zaskoczona pochylając się bliżej, aby móc przyjrzeć się małemu kółeczku.
Słyszę jak mulat gwałtowne wciąga powietrze widząc moją twarz tak blisko swojej, że wystarczył by jeden nie przemyślany ruch i...
- Tak. - odpowiada zaciskając zęby jakby w samokontroli. - Dziwie się, że wcześniej go nie zauważyłaś, zwłaszcza, że mam go od dawna.
Uśmiecham się delikatnie.
- Cóż. Chyba nigdy nie byłam tak blisko. - wzruszam ramionami, a chłopak w końcu na mnie spogląda. Mierzymy się spojrzeniami tocząc wewnętrzną walkę nawet nie wiadomo o co, dopóki sama nie zrywam tego połączenia, odsuwając się.
Wzdycham w stając ze swojego miejsca i zerkając na chłopaka, który ma zamyślony wyraz twarzy, gdy spogląda na przed chwilą wyjęty telefon.
- Właściwie po co przyjechałeś? - pytam przypominając sobie jego osobę opierającą się o samochód, kiedy w końcu stanęłam na podjeździe.
- To..już nieważne. - mówi wolno po czym zaciska szczękę. - Tak w ogóle powinienem się zbierać. Kevin i Jason na mnie czekają.
Z tymi słowami podnosi się ze swojego miejsca przez co ponownie jesteśmy na tym samym poziomie, ale on nawet na mnie nie spogląda.
- Nieważne? - powtarzam nie dowierzając. - Zayn..
Swój rozbiegany wzrok skupia na mnie i zaskuje mnie tym, że jego twarz przypomina teraz rzeźbioną w skalę maskę.
- Nieważne. - prawie, że warczy. Po tych słowach odwraca i wychodzi trzaskając drzwiami.
Kręce głową na jego zachowanie i prycham.
- Wchodzi i wychodzi z takim samym hukiem. - mamrocze pod nosem wchodząc schodami na górę. Ziewając wchodze do swojego pokoju skąd zabieram rzeczy na przebranie i od razu kieruje się pod prysznic. Muszę zmyć się z siebie ten wysiłek.
Gdy wracam do pokoju i odkładam resztę rzeczy rzucam przy okazji okiem na telefon, który obecnie się podświetla. Biorę go do ręki od razu wyświetlając wiadomość.
Od Zayn😌:
Dzisiaj o 20. Marevie Street 5Przechylam głowę zastanawiając się czy przypadkiem ktoś tu nie ma rozdwojenia jaźni, ale dochodze do wniosku, że to po prostu jego natura. Chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią, aż w końcu dochodze do wniosku, że trochę zabawy nikomu nie zaszkodzi.
Do Zayn😌:
Bo co?Odpowiedź przychodzi zadziwiająco szybko i jest tym na co liczyłam. Wyzwaniem.
Od Zayn😌:
Bo po ciebie przyjdę, Pemberley~~~
- Wow zrobiło się groźnie! - ekscytuje się Marco czytając moją ostatnią rozmowę z mulatem.
- A ty bardzo się tym przejąłeś. - ironizuje obserwując go ze swojego miejsca przy oknie. Zostało pięć minut do 20, a jako, że podjęłam sie wyzwania od Zayn'a chciałabym być na niego gotowa.
- Bo wiem, że to tylka gra. - mówi dumnie unosząc brew.
Parskam cicho obejmując się ramionami.
- To tylka gra. - nuce przewracając oczami. Ostatni raz spoglądam na zegarek idealnie w momencie, kiedy wskazówka przekracza ósemkę.
Zerkam na przyjaciela, który także zaintrygowany podchodzi do okna i wygląda na podjazd.
Mija dokładnie 7 minut, niczym na ulicy parkuje tak dobrze mi znany samochód. Jednak drzwi kierowcy pozostają zamknięte.
- I co teraz? - pyta szeptem przyjaciel co wydaje się absurdem zwłaszcza, że nikt nie ma prawa nas usłyszeć.
Uśmiecham się podstępnie i rzucając przelotne spojrzenie na chłopaka, ruszam w stronę drzwi. Mam te szczęście, że moi rodzice wybrali się na kolacje, a brat był na jakiejś impresje, bo dzieki temu nie musiałam męczyć się ze zbędnymi pytaniami. Wracajac, otwieram drzwi wejściowe w tym samym czasie, kiedy otwierają się drzwi od strony kierowcy. Z zaciętym wyrazem twarzy przemierzam te kilka metrów podjazdu, by zatrzymać się tuż przy samochodzie. Mulat nie ruszył się o krok, jedynie tak jak wcześniej oparł się o pojazd tylko tym razem pomiędzy jego wargami tkwił tlący się papieros.
- Wiedziałem, że się nie pojawisz. - mówi unosząc kącik ust, gdy spogląda przed siebie.
- Więc po co to wszystko? - pytam unosząc brew. W końcu raczy mnie swoim spojrzeniem i widzę jak uważnie skanuje wzrokiem mój strój. Przechyla głowę jednocześnie przejeżdżając językiem po zębach.
- By sprawdzić czy Ci zależy.
############################
Hejka, jest i kolejny rozdział!
Mam nadzieje, że się podobał i wyczekujecie następnego, bo za jakiś czas planuje zrobić mini maraton, więc wasze głosy i komentarze bardzo mi pomogą w pisaniu nowych rozdziałów.
Do zobaczenia!😘
CZYTASZ
Stalking with Love • Z.Malik
FanfictionWydajesz się niewinny, ale uważany jesteś za nieuchwytnego i niebezpiecznego - masz swoje interesy i własną misje. Więc dlaczego każdego dnia widzę cię stojącego i palącego papierosy pod moim balkonem? Okładka od: yourbadluck