•41. Fourty- one•

1.9K 76 4
                                    

Wstałam chwilę przed 8 i chodź dziwnie, ale czułam się w miarę wypoczęta. Przebrałam się w domowe ciuchy i po skorzystaniu z toalety zeszłam na dół.

Wchodząc do kuchni od razu siegnęłam ręką po dżem stojący na jednej z półek i po chwilowym siłowaniu udało mi się go od kręcić. Zgarnęłam chleb i nucąc sobie pod nosem różne piosenki zabrałam się za smarowanie pieczywa. Z gotowymi kanapkami i letnią herbatą udałam się do salonu, gdzie przy towarzystwie telewizora spożyłam swoje śniadanie.

Tak jak się spodziewałam mama pojechała do pracy jeszcze niczym wstałam, ale za to tata był zbyt leniwy i został w domu śpiąc do godziny 11, kiedy to ja siedziałam na huśtawce w ogrodzie i czytałam książkę. Wtedy właśnie z domu wyłonił się wyżej wymieniony członek mojej rodziny nosiąc dwie szklankami wypełnione naszą ulubioną mrożoną herbatą. Po podaniu mi napoju przysiadł się do mnie i w sumie większość czasu spędziliśmy na rozmowie, którą zakończyliśmy chwilę przed 13, kiedy to do ogrodu wparował mój brat, który jak się okazało cały czas był w garażu i kończył coś reperować w swoim aucie, a właśnie teraz potrzebował pomocy taty.

Westchnęłam i podniosłam się z huśtawki powoli zmierzając w stronę domu, aby przygotować coś do jedzenia dla siebie jak i dla taty oraz James'a i mamy.
Jako, że następny posiłek zapewne będę jadła dopiero na festiwalu to postanowiłam, że przygotuje coś zapychającego. I tak postawiłam na makaron z kurczakiem za, który zostałam pochwalona przez każdego członka rodziny. Pełna satysfakcji udałam się do swojego pokoju, gdzie zaczęłam się powoli przygotowywać.

Jako, że koncerty zaczynają się od 16 to planujemy pojechać na miejsce około 15:50 żeby chociaż trochę zorientować się w terenie.

I tak o godzinie 15:27 byłam gotowa. Ubrana w letnią sukienkę na grubych rąmiaczkach z tenisówkami oraz okularami i małą podręczną torbą. Zeszłam do salonu, gdzie chodź na chwilę przyłączyłam się do mamy, która oglądała jeden ze swoich seriali.

Chwile przed 15:50 zebrałam się i wyszłam przed dom, wręcz w idealnym momencie, kiedy otrzymałam jak zawsze miłą wiadomość od Zayn'a.

Od Zayn:
Nie bądź spóźnialską księżniczką, Pemberley.

Zmarszczyłam brwi w lekkiej dezorientacji. Przecież to ty się spóźniasz.
Podniosłam wzrok, ale tak jak myślałam nigdzie nie zauważyłam samochodu Malik'a.

Westchnęłam będąc lekko rozkojarzona i przeszłam na koniec podjazdu rozglądając się w obie strony. Kiedy spojrzałam w lewo zmrużyłam oczy i pokręciłam głową widząc samochód Zayn'a idealnie zaparkowany za krzakiem - tak, że jest prawie niewidoczny.
Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam w środku auta wyluzowaną sylwetkę mulata, który z leniwym uśmiechem spoglądał na mnie opierając się przy tym łokciem o okno. Za to na tylnym siedzeniu przy uważyłam postać Marco, który wcale nie krył się tym, że się ze mnie śmieje. Świetnie.

Wywróciłam oczami podchodząc do auta i wsiadając do niego. Odłożyłam swoją torebke i odwróciłam głowę w stronę okna. Nie będę z frajerami gadała.

- Nie bądź obrażalską księżniczką, moja dziewczynko. - usłyszałam od Zayn'a kiedy ten pochylał się nade mną, aby zapiąć mi pas, o którym zapomniałam. No cóż ponowna okazja do powąchania jego perfum.

Posłałam mu gniewne spojrzenie i odepchnęłam ręką, kiedy wciąż miałam jego twarz zaledwie parę centymetrów od swojej. Westchnął i opad na swoje siedzenie przy okazji włączając radio.

- Jedź, Malik. -burknęłam.

Usłyszałam z tyłu cichy śmiech, więc przelotnie zerknęłam na przyjaciela, który próbując udawać smutną minkę pochylił się nad siedzeniem i dał mi buziaka prawie, że w kącik ust.
Chcąc nie chcąc na moje twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Odchyliłam się i również uraczyłam przyjaciela całusem. Niech ma na tymczasową zgodę.

Kiedy z powrotem normalnie usiadłam zerknęłam na Zayn'a, który patrzył przed siebie z bez namiętnym spojrzeniem i jedynie od czasu do czasu coś nucił po nosem stukając przy tym palcami.
Zawahałam się, ale wykluczając wszystkie swoje obawy pochyliłam się na mężczyzną.
Zauważyłam jak od niechcenia na mnie zerknął, ale zaraz z powrotem wrócił wzrokiem na jezdnie.
Wykrzywiłam usta w uśmiechu i nachyliłam się na jego uchem. Jestem zdecydowanie za dobra...

- Śpiewaj Malik, a może dostaniesz rozgrzeszenie. - powiedziałam z przekąsem specjalnie dmuchając mu do ucha wiedząc, że to może łaskotać.

Uśmiechnął się jednym kącikem ust, ale nie oderwał wzroku od jezdni. W sumie to nawet lepiej, może mnie nie zabijesz.

- Nigdy nie będę w zupełności czysty, aby dostać rozgrzeszenie, Pemberley nawet od ciebie.- odpowiedział skręcając w kolejną ulicę. - A śpiewanie zagwarantuje Ci już wkrótce. - wychrypiał z tajemniczym błyskiem w oku wjeżdżając na specjalnie wyznaczony parking.

Przekrzywiłam głowę i zmrużyłam oczy, a on uśmiechnął się pod nosem.

Nie ujawniasz się, to nazbyt mnie ciekawi.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Jeśli dotarłaś/eś, aż tutaj to jesteś wytrwałą osobą. 😂
Wybaczcie moje długie rozpisywanie, ale potrzebowałam się wczuć w ten rozdział. Postaram się, aby dalej było więcej dialogów. 😉

I już oficjalnie witam w 2019 roku!🎉😘

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz