•137. One hundred thirty - seven•

530 56 29
                                    

Bajka trwała już od dobrej godziny, podczas której zjedliśmy z mulatem cały kubełek popcornu i pół czekolady. I co dziwne wciąż nie mieliśmy dość. Dlatego zamiast skupić się na oglądaniu, ja wciąż z nogi na kolanach chłopaka, rzucałam w niego orzeszkami. Łapał je instynktownie, ze wzrokiem utkwionym przez cały czas w ekranie.

- Pemberley, nie zabrałem cię tu po to, abyś rzucała we mnie jedzeniem. - odezwał się w pewnym momencie, a ja zaskoczona jego głosem zamiast trafić w jego usta, wycelowałam we włosy.

Westchnął i przymknął oczy, na co nie mogłam zareagować inaczej niż śmiechem.

- Teraz chodź tu i go zdejmij. - mruknął, kiwając na mnie palcem.

Pokręciłam głową, nie przestając się śmiać.

- Nie zmusisz mnie. - wykrztusiłam, w tym samym momencie rozumiejąc jaki błąd popełniłam, gdy ujrzałam błysk w jego oczach.

- Prawda. - wymruczał, uśmiechając się pod nosem. Odchylił się na siedzeniu w pełnym zadowoleniu i sięgnął po resztkę czekolady.

Ze zmarszczonymi brwiami obserwowałam jak wyciąga ostatnia kostkę i przygląda się jej w skupieniu.

- Nie myśl, że mnie tym przekonasz. - odezwałam się niepewnie, domyślając się co planuje.

Przeniósł na mnie swój wzrok i przechylił głowę.

- To twoja ulubiona...

Zacisnęłam usta, ale wzruszyłam ramionami.

- Jakoś to przeżyje. - odpowiedziałam. - Dlaczego po prostu sam nie zdejmiesz tego orzeszka? - dodałam sfrustrowana jego grą. Wyraźnie go to bawiło.

- Bo to twoja wina, Pemberley. - odparł jak gdyby nic.

Gdy w ciągu następnych kilkunastu sekund, nie poruszyłam się, westchnął i podniósł dłoń z czekoladą w niej na wysokość oczu.

- Twoja strata...

Działając pod wpływem impulsu, pochyliłam się do przodu, a że moje nogi wciąż leżały na jego kolanach to naturalną koleją rzeczy było to, że walnęłam się solidnie w stopę, niczym usadowiłam się na jego kolanach, równocześnie wyrywając z jego dłoni kostkę czekolady.

Dopiero po wsadzeniu jej sobie do ust, zrozumiałam co przed chwilą odwaliłam. I tak odważyłam się spojrzeć w oczy mulata, dopiero jak wzięłam głębszy wdech.

- Wystarczyło poprosić, abym Ci ją oddał. - powiedział powoli, a ja prawie podskoczyłam, gdy poczułam jak jego ręka przytrzymuje mnie w pasie. - Ale nie będę narzekał. - dodał ciszej, unosząc kącik ust.

Walnęłam go w ramię i kręcąc głową, wychyliłam się nieznacznie w górę i sprawnie wyciągnęłam z jego włosów zagubionego orzeszka.

- To nauczka na przyszły raz. - odezwał się, gdy ponownie spojrzałam w jego oczy.

- Więc pamiętaj o niej. - odparłam, klepiąc go po policzku i uwalniając się z jego uścisku.

Ze znikomą gracją wróciłam na swoje miejsce i od razu wrzuciłam do buzi kilka orzeszków.

Czułam na sobie spojrzenie chłopaka, ale gdy na niego zerknęłam, chrząknął i kiwnął głową w stronę ekranu.

- Wracajmy do Shreka.

Uśmiechnęłam się z triumfalnie.

- Tak, wracajmy.

~~~

Po zakończonym seansie plac powoli zaczął pustoszeć. Wnioskując z tego, że mulat nawet się nie poruszył, zapewne chciał przeczekać ten korek, który utworzył się przy wyjeździe.

Mnąc w palcach puste opakowanie po orzeszkach, zerknęłam na chłopaka, który jedną rękę zgiął w łokciu i oparł ją przy oknie, dłonią przysłaniając usta. Musiał wyczuć moje spojrzenie, bo zerknął na mnie.

- Jedziemy? - spytałam, bo na parkingu oprócz nas stały już tylko dwa samochody. A bez światła wydobywającego się z ekranu, było tu dość mrocznie.

- Tak. - westchnął, prostując się i odpalając silnik.

Owinęłam się mocniej kocem, którym tak jak przewidziałam, z chęcią okryłam się pod koniec seansu.

- Trzymaj. - słysząc jego głos obróciłam głowę, aby zobaczyć trzymany przez niego drugi koc. Czym prędzej go odebrałam, bo trzymając go musiał prowadzić tylko jedną ręką, a w ciemności było to dość niebezpieczne.

Owinęłam się w klatce piersiowej i podciągnęłam pod samą brodę, wyglądając zapewne jak wielki bałwan.

- Uroczo. - usłyszałam, jakby w odpowiedzi na nie zadane pytanie.

- Tobie nie jest zimno? - spytałam, równocześnie postanawiając to samej sprawdzić. Wyciągnęłam jedną ze swoich dłoni i położyłam na jego, spoczywającej na drążku zmiany biegów.

- Pemberley.. - zerknął na mnie rozbawiony, kiedy przykryłam jego dłoń swoją.

Odetchnęłam ulgą na to, że jednak nie stracił swojego poczucia humoru.

- Więc? - uniosłam znacząco brew, bo nie odpowiedział na moje pytanie.

- Jest idealnie. - odpowiedział, zerkając na mnie przelotnie i uśmiechając się lekko.

Odwzajemniłam to, równocześnie wplatając swoje palce pomiędzy jego. Jego dotyk, zawsze dawał mi dodatkowe ciepło.

- Gdzie teraz? - spytałam unosząc wzrok znad naszych złączonych dłoni i spoglądając na chłopaka.

Zmarszczył nieznacznie brwi, kiedy na jego ustach wciąż błąkał się uśmiech.

- Mógłby Ci udzielić odpowiedzi typowej dla komedii romantycznej. - zaczął, w tym samym momencie zatrzymując się na światłach. Westchnął, przekręcając głowę w moją stronę. - Większej tandety już chyba nie usłyszysz.

- A więc po proszę. - odparłam zaciekawiona.

Pokiwał głową, którą odchylił na oparcie.

- Zatem mogę cię zabrać gdziekolwiek zechcesz.

Parsknęłam śmiechem, ale wtedy w mojej głowie narodził się pomysł.

- Właściwie to ja chce cię gdzieś zabrać.

__________________________________

Ta da! Jest i nowy rozdział.
Nie bez powodu wstawiam go dziś, gdyż jest to wyjątkowy dla mnie dzień że względu na świętowanie 2️⃣0️⃣🎉 urodzin😅

Mam nadzieję, że ten trochę niespodziewany rozdział przypadł wam do gustu i co?

Ja lecę świętować i pewnie widzimy sie niedługo.

Do zobaczenia! 👋🏼

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz