•88. Eighty - eight•

1.1K 83 12
                                    

Gdy opuszczamy pizzerie dochodzi juz 23, więc nawet nie chce dopuszczać do siebie myśli co powiedzieli by moi rodzice, gdyby znali prawdziwe miejsce mojego pobytu. A tak to moim alibi jest Marco.

- Chodź. - mówi mulat biorąc mnie za rękę i tym samym wyrywa mnie z moich myśli. Sprawnie splata nasze dłonie i ściska, jakby dając mi ostrzeżenie, abym nie próbowała się wyrwać. No cóż na razie nie mam zamiaru.

Przechodzimy przez kolejne ulice mijając po drodze grupki nastolatków czy zakochane pary. I tak spoglądając na nas można wziąć nas za jedną z nich, lecz niestety trochę odbiegamy od standardowego obrazu.
Wzdycham czując jak emocje z dzisiejszego dnia zaczynają oddziaływać ma mój organizm i najzwyczajniej w świecie chce mi się spać. Poraz kolejny zakrywam ustą ręką kiedy zaczynam ziewać, a Zayn spogląda na mnie z pobłażliwym uśmieszkiem.

- W ciągu 10 minut ziewałaś już 6 razy, Pemberley. - mówi, a ja zdziwiona unosze brew nie wierząc, że to liczył.

- Przeszkadza Ci to? - mówię wzywającą chodź w moim głosie pobrzmiewa rozbawienie.

Unosi kącik ust wracając spojrzeniem na drogę przed nami.

- Nie, wyglądasz wtedy nawet uroczo. - przyznaje, a ja uchylam usta spoglądając na niego z wyraźnym zaskoczeniem.

- Nie powiedziałeś tego. - mówię po chwili tępego wpatrywania się w jego osobę.

Zerka na mnie przelotnie puszczając moją dłoń, a w zmian jego ręka owija się wokół mojej tali i przyciąga bliżej siebie.

- A jednak. - chrypie uraczając mnie swoim intensywnym spojrzeniem. Przez dobrą chwilę podtrzymuje to spojrzenie dopóki on sam go nie przerywa.

- Jesteśmy. - mówi zaciśniając uścisk wokół mojej talii by po chwili całkowicie mnie puścić. Marszcze brwi na ten gest i sama dobrowolnie się do niego zbliżam rzucając jedynie przelotnie spoglądając w stronę swojego domu, w którym na szczęście wszystkie światła są pogaszone.

- Pemberley.. - wzdycha zrezygnowany widząc moje poczynania.

- Zayn. - mówię twardo.

Przymyka oczy, a gdy z powrotem je otwiera widzę w nich determinacje.

- Chyba przyszła pora, abym wyjaśnił Ci kilka rzeczy. - mówi niepewnie wkładając ręce do kieszeni spodni.

Zaskakuje mnie tym, ale zakładam ręce pod biust i patrze na niego uważnie.

- Chyba tak.

Wzdycha i spogląda na mnie starając się przybrać jak najbardziej neutralny wyraz twarzy.

- To co się teraz dzieje i działo już wcześniej w moim życiu to nie jest zabawa, Pemberley. - mówi nie odrywając spojrzenia od moich oczy. - Konsekwencją mojego wyboru z przeszłości jest to co się dzieje teraz. I nie mam pojęcia jak długo to będzie jeszcze trwało. - kończy zniżając swój ton. No tak jest cisza nocna, a my nie szczędzimy sobie głosu.

Przygryzam warge i mrugam kilkukrotnie próbując zebrać swoje myśli w całość.

- Czy..twoje dzisiejsze zachowanie ma z tym coś wspólnego? - pytam w końcu.

Parska spuszczając wzrok.

- Jestem popieprzony, Velia i moje zachowanie czasami jest cholernie skrajne. - przyznaje. - Ale staram się oddzielić moje powalone życie od tego co mam z tobą, więc nie..moje zachowanie było po prostu moje. - przyznaje delikatnie się krzywiąc przy końcówce zdania.

Kiwam powoli głową starając się, aby żadne z jego słów mi nie umknęło. Przygryzam wargę, kiedy na myśl nachodzi mi pytanie na, które odpowiedź chciałam znać już dawno. Może teraz jest ta okazja?

- Zatem kim jesteś, Zayn'ie Malik'u?

Delikatnie nosi kącik ust spoglądając na mnie w zamyśleniu. Jakby doskonale spodziewał się tego pytania.

- Co za dużo to nie zdrowo, Pemberley. - mówi w końcu odchylając głowę i spoglądając na mnie z góry.

Parskam śmiechem spuszczając wzrok i kiwając głową.

- To było by zbyt łatwe jak na ciebie Zayn. - mówię.

Wzrusza ramionami unosząc kącik ust.

- Lubię tą otoczke tajemniczości. - odpowiada bez namiętnie.

Prycham przybliżając się do niego. Splatam ręce na jego karku i przytulam się.

- Oczywiście.

Praktycznie od razu odwzajemnia mój gest, ale mam wrażenie że myślami jest gdzieś indziej, dlatego zacieśniam swój uścisk jakby miał być naszym ostatnim.

- Dusisz mnie. - mruczy prosto w moje włosy. Śmieje się cicho czując jak jego oddech mnie łaskocze. - Pemberley..

Delikatnie poluzowuje swój uścisk, ale wciąż go nie puszczam.

- Nie powiesz mi, że Ci się nie podoba. - mówię.

Odchyla głowę i spogląda na mnie w skupieniu. Po chwili kiwa głową i sam zacieśnia nasz uścisk.

- Nie powiem.

############################

Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych🤗

A jak tam wasze wrażenia? Czekam na nie w komentarzach!

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz