Christmas🎅 |ONE SHOT|

2K 48 8
                                    

Fabuła tego rozdziału nie jest powiązana z główną częścią opowiadania!
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Bal Bożonarodzeniowy.

Dwa słowo, które razem tworzą dla niektórych mieszankę wybuchową.
Dla mnie jednak tym razem była to świetna okazja, aby się rozerwać po moim odizolowaniu spowodowanym nauką na ostatnie przed świąteczne sprawdziany.

Data balu zostala ustalona na 21 grudnia, czyli trzy dni przed Wigilią.
Impreza miała odbyć się w budynku szkoły, a dokładnie na sławnej sali gimnastycznej. A dlaczego sławnej?
A to dlatego, że jest ogromna i wszystkie imprezy typu event'y, wydarzenia sportowe itd. odbywają się właśnie na niej.

Wszelką kwestią organizacyjną zajęła się sama dyrekcja szkoły, dlatego uczniom pozostało jedynie zrobienie się na bóstwo.
I właśnie tak postanowiłam zrobić. Wprowadzić się w świąteczny klimat niezapomnianym balem, na którym nie chce pozostać w cieniu.

A kto był mi do tego potrzebny, aby uzyskać taki efekt?

Zdecydowanie Marco, który od razu po ogłoszeniu informacji o balu zadeklarował się jako mój osobisty stylista. Co skomentowałam jedynie wzruszenie ramion i uśmiechem.

I właśnie dzisiaj przyszedł dzień, kiedy zdecydowanie spedziłam za dużo czasu przeglądając się w lustrze, a to tylko dlatego, że Marco w połączeniu z moją mamą stworzyli magię.

Wszystkie detale idealnie komponowały się z sukienką, włosami czy butami co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił szczery uśmiech.

- Jest naprawdę pięknie tak jak jest. - stwierdziłam z rozbawieniem spoglądając na postacie mamy oraz Marco, którzy co chwilę wyrażali chęci do dodania jakiegoś elementu.

- Racja. - przyznał Marco odsuwając się na parę metrów i oglądając moją sylwetkę spod przymrużonych oczu. - Wyglądasz prze zajebiscie.

Parsknęłam śmiechem kręcąc z politowaniem głową.

- Jest w ogóle takie słowo? - spytałam unosząc zaczepnie brew.

Przyjaciel odkrząknął i patrząc w bok wymamrotał:

- No jasne, przecież gdyby nie istniało to bym go nie użył.

- Jasneee. - odpowiedziałam przeciągle mrużąc oczy.

Szybki rzut oka na zegarek sprawił, że mój uśmiech momentalnie przygasł. 17:20. Zostało zaledwie 40 minut do rozpoczęcia balu.

- Marco, kurde! - krzyknęłam biegnąc po jego garnitur wiszący w łazience, gdyż przy tym głupku tylko tam był bezpieczny. Cóż tu dużo mówić. Marco nienawidzi garniturów.
Cudem było na mówienie go, aby założył go przynajmniej ten jeden raz.

- Daj spokój, Vi! - krzyknął za mną przyjaciel słyszalnie udręczonym głosem.

Zaśmiałam się podstępnie wracając do pokoju i wystawiając mu język równocześnie unosząc rękę ze wspomnianą wcześniej częścią garderoby.

- Nieeee! - jeknął uciekając ode mnie jak najdalej w kąt pokoju przez co prawie przewrócił moją choinkę.

Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się jak najbardziej zachęcającą.

- Dajesz, ryziku. - zachęcałam go równocześnie podchodząc bliżej. - Obiecuje Ci oddać moją porcje deseru.

Odczekałam chwilę, niczym za drzewka wychyliła się głowa przyjaciela, który spojrzał na mnie z wyraźną niechęcią. Wiedziałam, że słodkości zadziałają.

Stalking with Love • Z.MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz